Toruńskie Sukiennice budzą emocje

<!** Image 3 align=none alt="Image 219926" >

Za dużo emocji i za mało rzetelnych informacji - to według części inicjatorów projektu Toruńskie Sukiennice główna przyczyna krytycznych ocen przedsięwzięcia wysuwanych przez kupców i ich klientów.

<!** reklama>

Z raportu podsumowującego konsultacje społeczne nad przyszłością Targowiska Miejskiego przy Szosie Chełmińskiej wynika, że blisko 80 procent respondentów nie chce przenosić się do Toruńskich Sukiennic. Założona przez grupę handlowców spółka o takiej samej nazwie wyszła z inicjatywą polepszenia warunków na rynku przede wszystkim poprzez budowę nowoczesnego pawilonu. Pojawiły się jednak kontrowersje dotyczące jego lokalizacji. Po zapoznaniu się z wynikami wspomnianych konsultacji Urząd Miasta rozpoczął więc prace nad przygotowaniem opinii w sprawie wykorzystania terenu, który zajmuje obecnie miejska spółka Targi Toruńskie.

Są dwie możliwości - pozostawienie tej spółki w dotychczasowym miejscu lub jej przeniesienie i udostępnienie terenu Toruńskim Sukiennicom. W piątek z dyrektorem Wydziału Gospodarki Nieruchomościami Urzędu Miasta Wiktorem Krawcem konsultował sprawę wiceprezydent Zbigniew Rasielewski.

- Mamy już wszystkie opinie i jesteśmy na etapie przygotowania stosownego wniosku na spotkanie w przyszłym tygodniu - mówi wiceprezydent Rasielewski. - Więcej na temat lokalizacji sukiennic nie mogę na razie powiedzieć.

Tymczasem wszystko wskazuje na to, że sprawa zaczęła żyć własnym życiem i ma niewiele wspólnego z pierwotnymi planami sukiennic. - Wygląda na to, że włożyliśmy kij w mrowisko - mówi jeden z członków władz spółki. - Dlaczego rozstrzyga się dziś o zmianie lokalizacji? Nie o to tu chodzi! Pierwotnie wystąpiliśmy o udostępnienie miejsca na parkingu przy dawnym Uniwersamie oraz niewielkiej części targowiska z lekkimi straganami, które bez problemu można przenieść w inny rejon rynku. Miasto zaproponowało nam jednak miejsce, na którym stoi budynek Targów Toruńskich i położony za nim teren.

I tu zaczęły się komplikacje związane z pozyskaniem najbardziej zurbanizowanego terenu targowiska. To rodziło problemy natury prawnej oraz finansowej. Co więcej, zmiany objęłyby znacznie większą część targowiska od strony Szosy Chełmińskiej. To wywołało społeczny sprzeciw, którego efekty widać było po wynikach konsultacji. Kupcy z targowiska obawiają się utraty miejsc pracy, zwiększenia bieżących kosztów utrzymania interesu i utraty klientów. Przyznają jednak, że potrzebne są zmiany. Z kolei część władz Toruńskich Sukiennic przystała na nowe warunki, jednak zaproponowała budowę obiektu pod wynajem. Inni nie pogodzili się ze zmianami i zdecydowali się odejść ze spółki. Nie chcieli ryzykować spłacania wysokich rat planowanego kredytu.

- Problemem jest niewiedza i strach przed nowym - uważa inny przedstawiciel władz Toruńskich Sukiennic. - Kupcy boją się o pracę niesłusznie. Po pierwsze nie chcemy likwidacji targowiska. Wystarczyłoby zająć parking i mały skrawek rynku. Na czas budowy część stanowisk można przenieść, by handel funkcjonował bez zakłóceń. Nieprawdą jest także to, że wzrosłyby koszty działalności.

W pierwotnych założeniach akcjonariusze mieliby opłacić koszt budowy pawilonu z maksymalnie 20 procentowym narzutem - zarobkiem spółki. Niższe były też bieżące opłaty, z których lwia część trafia teraz na konto Targów Toruńskich. Utrzymany miałby zostać także zielony rynek.

Co na to miasto? - Prace nad lokalizacją i korekta jej pierwotnej wersji wynikają z tego, że chodzi o newralgiczny społecznie teren. Musimy zorientować się, które rozwiązanie jest najlepsze - mówi wiceprezydent Rasielewski.