Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Pniewitem. Prokurator nie pośle matki pod sąd

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Niestrzeżony przejazd kolejowy w Pniewitem (gmina Lisewo). To tutaj 3 czerwca 2015 roku doszło do tragedii. Rodzice z dwójką dzieci, mieszkający nieopodal, wyjeżdżali na urlop. W samochód uderzył rozpędzony szynobus...
Niestrzeżony przejazd kolejowy w Pniewitem (gmina Lisewo). To tutaj 3 czerwca 2015 roku doszło do tragedii. Rodzice z dwójką dzieci, mieszkający nieopodal, wyjeżdżali na urlop. W samochód uderzył rozpędzony szynobus... Jacek Smarz
Wracamy do sprawy tragedii w Pniewitem. Przez 15 miesięcy pani Kamila żyła w traumie po stracie dzieci i z ciężarem prokuratorskich zarzutów. - To ulga, że sprawę umorzono - mówi jej mąż pan Filip.

Do tragedii w Pniewitem doszło 3 czerwca 2015 roku. Tego dnia na niestrzeżonym przejeździe kolejowym rozpędzony do 100 km/h szynobus uderzył w samochód państwa Kamili i Filipa Osuchów. Ich dzieci - Zosia (4 lata) i Mateusz (7 lat) zginęły na miejscu.

W lipcu 2015 roku Prokuratura Rejonowa w Chełmnie postawiła kierującej autem matce zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci dzieci. Teraz, po 15 miesiącach od tej chwili, umorzyła śledztwo ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu.

Biegli obwinili matkę

- Trudno mówić w tej sytuacji o jakiejkolwiek satysfakcji. Odczuwam coś na kształt ulgi, że to wszystko się wreszcie kończy. Przynajmniej wiemy, że nie spędzimy kolejnych lat, jeżdżąc do sądów - mówi Filip Osuch, mąż pani Kamili. - Mam jednak ogromny żal do prokuratury, że żonie w ogóle te zarzuty postawiła i że tak długo musiała z nimi żyć.

Zobacz także

Zobacz galerię: Toruń. Mapy utrudnień drogowych

Rozgoryczenie rodziców zmarłych dzieci można zrozumieć. Prokuratura Rejonowa w Chełmnie jednak ma w ręku argument, który częściowo przynajmniej uzasadnia zarzuty dla pani Kamili. To opinia biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna w Krakowie - niekorzystna dla kobiety.

- Biegli przeprowadzili rekonstrukcję zdarzeń na przejeździe. Stwierdzili, że kierująca samochodem kobieta mogła uniknąć wypadku, gdyby bacznie obserwowała kierunek, z którego nadjeżdżał szynobus i pozostała na miejscu do czasu jego przejazdu. Za bezpośrednią przyczynę wypadku biegli uznali nieudzielenie przez kierowcę pierwszeństwa przejazdu szynobusowi - podkreśla Lubosz Ossowski, prokurator rejonowy w Chełmnie.

**

Niska szkodliwość **

Nie jest tajemnicą, że innych specjalistów tak wysokiej klasy jak ci z Krakowa, jeśli chodzi o zespoły biegłych opiniujących wypadki, w Polsce nie ma. Prowadzący śledztwo w sprawie wypadku w Pniewitem prokurator Witold Preis ostatecznie zdecydował się jednak je umorzyć. Na co się powołał?

- Umorzenie nastąpiło ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu - mówi prokurator.

Jaka wina kolei?

Całkowicie działań prokuratury w sprawie Pniewitego to jednak nie zamyka.

Przypomnijmy, że jest jeszcze drugie śledztwo - w sprawie sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy. To w nim ewentualnie badana może być odpowiedzialność za tragedię na kolei. Na razie jednak to postępowanie jest zawieszone do czasu uprawomocnienia się decyzji o umorzeniu pierwszego śledztwa. Potem, jak zapewnia prokurator Lubosz Ossowski, zostanie podjęte.

Kolej w całej sprawie nie jest bez winy.

- Wszyscy dobrze wiedzieli, jak zaniedbany był ten przejazd i jak próbowaliśmy, z panią Kamilą na czele, poprawić na nim bezpieczeństwo, wnioskując przynajmniej o zainstalowanie sygnalizacji świetlnej. Kolej miała ludzi w nosie, doszło do tragedii i jedyną winną ma być teraz matka dzieci?! - oburzał się na naszych łamach Andrzej Grędzicki, sołtys Pniewitego.

Czytaj także: W Toruniu wyłączą prąd w środę oraz w czwartek. Gdzie?

Przypomnijmy, że raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych nie pozostawił na kolei suchej nitki. Szczególnie na zarządcy infrastruktury, czyli PKP PLK Zakładzie Linii Kolejowych w Bydgoszczy.

Siedmiu straciło stołki

Według specjalistów, przyczyną wypadku było niezachowanie odpowiedniej widoczności na przejeździe. Wysoka trawa zasłaniała widok kierowcom.

W PKP PLK nie reagowano na zgłoszenia mieszkańców o możliwym niebezpieczeństwie, a gdy zezwolono na podniesienie prędkości pociągów na linii, specjalna komisja nie sprawdziła bezpieczeństwa na krzyżówce. Droga prowadząca do przejazdu była w złym stanie technicznym.

Siedem osób z kolei straciło stanowiska, w tym dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Bydgoszczy oraz zastępca dyrektora Centrum Realizacji Inwestycji z Regionu Północnego. Żadna z tych osób jednak nie usłyszała prokuratorskich zarzutów dotyczących zaniedbania obowiązków i przyczynienia się w ten sposób do tragedii.

Nadal jest niebezpiecznie

Zosia i Mateusz zostali pochowani na cmentarzu parafialnym w Lisewie. Na ich grobach zawsze są świeże kwiaty. Znicze palą nawet obce rodzinie osoby.

- Przejazd w Pniewitem nadal jest jednak miejscem niebezpiecznym. Owszem, po wypadku wykoszono chaszcze i trawy, poprawiając widoczność. Nieraz jednak obserwuję, jak pędzący pociąg jest bardzo blisko samochodów. To wciąż realne zagrożenie. Wszyscy w okolicy czekamy na zamknięcie tego przejazdu i wybudowanie obiecanej drogi do następnego, bezpiecznego przejazdu - kończy Filip Osuch.

Czytaj komentarz autora: Gorszej kary na tym świecie nie ma

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska