Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudne pieniądze

Lucyna Budniewska
Rozmowa z marszałkiem województwa Piotrem Całbeckim, o funduszach unijnych i sytuacji regionu kujawsko-pomorskiego.

Rozmowa z marszałkiem województwa Piotrem Całbeckim, o funduszach unijnych i sytuacji regionu kujawsko-pomorskiego.


<!** Image 3 align=right alt="Image 206481" sub="Piotr Całbecki na budowie A1. Na mniejszych i większych inwestycjach marszałek jest częstym gościem [Fot.: Robert Małecki]">Według Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, w latach 2014-2020 nasze województwo ma otrzymać 1,53 miliarda euro z funduszy unijnych. Czy jest Pan zadowolony z tej kwoty i czy jest ona ostateczna?

Sądzę, że będą drobne korekty, mam nadzieje, że w naszym przypadku w górę. Liczymy na to, że algorytm, na podstawie którego wyliczano te kwoty, będzie skorygowany. Uwzględnia on liczbę mieszkańców regionu, poziom bezrobocia, PKB na mieszkańca, a także siłę nabywczą. Te 1,5 miliarda euro to będą środki dostępne w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego, czyli to samorząd województwa będzie decydował, jak je wydać, oczywiście uwzględniając priorytety określone w porozumieniach pomiędzy Komisją Europejską a rządem polskim.<!** reklama>

Mamy szansę dostać więcej pieniędzy, bo w kujawsko-pomorskim jest tak źle?

Nie do końca tak jest, bo jeśli chodzi o PKB na głowę mieszkańca, jesteśmy na 7. miejscu w Polsce. Po prostu mam nadzieję, iż większa waga będzie położona na współczynnik bezrobocia, które u nas jest rzeczywiście wysokie.

W sumie otrzymamy z funduszy unijnych o 20 procent więcej niż w latach 2007-2013.

Znacznie ważniejsze są jednak środki z programów centralnych, zarządzanych na szczeblu ministerstw, np. Program Operacyjny Infrastruktura i Środowisko, z którego środki można przeznaczać na budowę dróg krajowych, autostrad i zapór, a z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka mogą popłynąć dodatkowe środki na rozwój firm i uczelni, na badania i informatyzację. Dziś powinniśmy mobilizować wszystkie siły i myśleć poważnie o tych programach, aby być przygotowanym do aplikowania.

Poprzednio nasze uniwersytety z tych możliwości prawie wcale nie korzystały i nie pozyskały praktycznie żadnych środków, poza niewysokim wsparciem, jakie pozyskał UMK, m.in. na centrum optyki kwantowej. Tymczasem Gdańsk otrzymał na rozwój swoich uczelni ponad 600 milionów złotych, podobnie setki milionów złotych dostały uczelnie z Poznania i Wrocławia. Liczymy, że w perspektywie 2014-2020 uda się zmobilizować nasze uczelnie, aby przygotowały dobre programy badawczo-rozwojowe i walczyły o nadrobienie zaległości, jak i nadrobiły te zaległości.

Dodatkowo chcemy też pozyskać fundusze na budowę S-5 i odcinka drogi ekspresowej S-10, łączącego Bydgoszcz z Toruniem po lewej stronie Wisły przez Solec i inne drogi krajowe. Ale to już zależy od planów inwestycyjnych ministerstwa transportu.

A na co wydamy te obiecane 1,5 miliarda euro w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego?

Będziemy przede wszystkim walczyć z bezrobociem. Przez tworzenie infrastruktury, np. jak na toruńskim JAR-ze, aby powstały dogodne warunki do inwestowania dla przedsiębiorców, stworzenie sieci drogowej, z wykorzystaniem węzłów autostradowych. Zamierzamy uruchomić duże środki na ułatwienie absolwentom wyższych uczelni i szkół zawodowych startu na rynku pracy. Będą to programy stypendialne, stażowe, kierunki zamawiane, aby na absolwentów czekały miejsca pracy w firmach.

Dużą wagę będziemy przykładać do innowacyjności. Chcemy wspierać niektóre obszary gospodarki, które już całkiem nieźle funkcjonują. Mam na myśli takie specjalizacje, jak usługi medyczne, usługi rehabilitacyjne, uzdrowiskowe, całą sieć instytucji związanych z opieką zdrowotną. Zależy nam też na tworzeniu klastrów z silnymi podmiotami gospodarczymi, jak bydgoska PESA czy toruńskie „Opatrunki”. Mogłyby być jeszcze mocniej osadzone w regionie przez sieć kooperujących z nimi mniejszych firm. Rolą klastrów jest tworzenie tych sieci powiązań.

Niezwykle ważne są ściślejsze związki nauki i gospodarki, wdrażanie wyników badań do gospodarki i usług. Priorytetem powinien być również rozwój społeczeństw informatycznych. Będziemy przekonywać, szczególnie samorządy wiejskie i w małych miasteczkach, aby korzystały z programu tworzenia szerokopasmowego internetu. Kontynuowany będzie program rewitalizacji, przy czym będziemy zwracać uwagę nie tylko na stronę architektoniczną, ale i gospodarczą, tworzenie miejsc pracy. Temu mają służyć parki technologiczne i strefy ekonomiczne utworzone w każdym mieście powiatowym, np. w Lipnie, do których chcemy zaprosić inwestorów.

Nie zniechęcają Pana doświadczenia ze strefy ekonomicznej w Ostaszewie?

Tam, gdzie inwestujemy ogromne pieniądze publiczne w infrastrukturę i udzielamy ulg, musi być na takim obszarze szczególnego protektoratu państwowego i samorządowego możliwość egzekwowania od firm ich zobowiązań, a jeśli firmy padają, możliwość wprowadzenia na ich miejsce innych. Prawo własności, które zastosowano w przypadku Ostaszewa, ogranicza zarządzanie tym obszarem i takich błędów nie można popełniać.

Zarządzający strefą powinni mieć możliwość odkupienia nieruchomości i przeznaczenia ich dla innych przedsiębiorców, a obecnie zależy to jedynie od dobrej woli obecnych właścicieli. Ta ogromna 160-hektarowa strefa poza Apatorem już nikogo nie może przyjąć, a w jej obrębie drastycznie spada zatrudnienie. Kosztowna infrastruktura praktycznie staje się bezużyteczna.

Strefy ekonomiczne nie są lekarstwem na wszystko, ale jeśli już je tworzymy, powinniśmy w pierwszym rzędzie wspierać polskie firmy, zakorzenione w naszej rzeczywistości kulturowej i ekonomicznej. Nie należy preferować podmiotów nastawionych jedynie na produkcję i wykorzystanie taniej siły roboczej. Nie oznacza to, że niemile są u nas widziani inwestorzy zagraniczni, ale jeśli tworzymy szczególne warunki, to oczekujemy wywiązania się z podjętych zobowiązań.

Okazuje się, że tworząc strefę popełniono wiele błędów...

Po pierwsze lokalizacja przy dawnej E-1 nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem, ponieważ nie uwzględniono mającej się wkrótce rozpocząć budowy autostrady A-1. Poza tym bezpowrotnie utracono dla rolnictwa duży obszar żyznej ziemi od II i III klasy. Nawiasem mówiąc, jako samorząd województwa nie pobieraliśmy opłaty za jej odrolnienie. W przyszłości trzeba lokować takie przedsięwzięcia na glebach V-VI klasy, trudnych z punktu rolniczego do wykorzystania.

Jedną z najlepiej rozwiniętych gałęzi gospodarki naszego województwa jest rolnictwo, jesteśmy na 2.-3. miejscu w Polsce. To trzeba szanować i nie podcinać gałęzi na której się siedzi.

Nie za dużą wagę przywiązujemy do funduszy unijnych, zamiast bazować na własnym rozwoju? A co będzie jeśli dotacje się skończą lub radykalnie zmniejszą?

Fundusze mają służyć rozwojowi, realizacji projektów, które spowodują trwałe, pozytywne zmiany. Nie zawsze jest to właściwie rozumiane.

Podam przykład, w ostatnich latach zainwestowaliśmy duże pieniądze na utworzenie i prowadzenie przedszkoli na wsiach. Gdy dzisiaj, po kilku latach pytamy zarządzających przedszkolami, czy będą chcieli prowadzić je dalej na własną rękę, to większość się wycofuje. Samorządowcy uznają zatem, że priorytetem nie jest kształcenie dzieci, że ważniejsze są chodniki, kanalizacja, świetlica itp.

Dlatego dzisiaj mówimy, że pieniądze unijne powinny być „trudne”. Nie może być rozdawnictwa, nieprzemyślanych wydatków, które zaspokajają jedynie bieżące potrzeby, w taki sposób można przejeść każdą sumę. Przyjmując pieniądze z UE, musimy podjąć się wysiłku dokonania trwałej zmiany naszej rzeczywistości. Udzielanie dotacji należy więc oprzeć o zasadę trwałości i rzeczywistej przydatności realizowanych projektów dla rzeczywistej poprawy jakości życia mieszkańców naszych lokalnych społeczności.

Opozycja zarzuca Panu, że przy przyznawaniu dofinansowania, np. na remonty zabytków, preferuje Pan instytucje związane z Kościołem...

Odsyłam wszystkich moich oponentów do Francji, niech tam zobaczą, jaki tam jest system utrzymywania zabytków kościelnych. Jak tam państwo o nie dba. Dotacje są jawne, wszyscy wcześniej wiedzą, jakie są zasady ich przyznawania. Przecież te pieniądze trafiają do niewielkich miejscowości, gdzie często jedynymi zabytkami są kościoły. Nie ma pałaców, dworów, bo w latach PRL-u zostały zniszczone i nie ma co ratować. Na wsiach na remont sypiącego się dachu kościoła nie wystarczą datki parafian ani budżety gmin. Jeśli fakt, że samorząd województwa dba o dziedzictwo kulturowe, jest wykorzystywany przeciwko mnie, to jest to zwykłą nieprzyzwoitością.

Odbudowę, remont i modernizację zabytkowych obiektów, ale mieszkalnych wspieramy, i w ogromnej skali poprzez program rewitalizacji, realizowany w 32 miastach, w całym regionie. Tylko w Toruniu z tego programu zrealizowano już pół setki modernizacji budynków mieszkalnych oraz kilku użyteczności publicznej, głównie na Bydgoskim Przedmieściu oraz w innych częściach przy takich ulicach jak: Ducha Świętego, Jęczmienna, Szczytna, Mostowa, Warszawska, Prosta, Sukiennicza, Kopernika, Rynek Nowomiejski, Jakuba, Strumykowa, Królowej Jadwigi, Browarna, Rabiańska, Bankowa, Fosa Staromiejska, Różana, Piekary i Pod Krzywą Wieżą.

Konflikty w regionie wynikają też chyba z różnic tożsamościowych pomiędzy mieszkańcami dawnych województw bydgoskiego, toruńskiego i włocławskiego?

Nie wyolbrzymiałbym tych różnic. Owszem, mamy naszą tak zwaną ścianę wschodnią po dawnym zaborze rosyjskim, gdzie jest trudniejsza sytuacja gospodarcza, ale problem nie polega na tym, bowiem różnice raczej stanowią o naszym bogactwie.

Chodzi o kwestionowanie zasad funkcjonowania województwa. Jeśli niektóre środowiska i politycy próbują antagonizować region, to znaczy, że nie rozumieją naszej roli w Polsce. Reprezentujemy jako samorząd województwa przeszło 2 miliony obywateli i mamy obowiązek nie tylko dobrze się zorganizować, zadbać o jakość naszego życia, ale i wnieść coś do dorobku naszego państwa.

Radni sejmiku to rozumieją. Choć pochodzą z różnych części województwa, swoją rolę postrzegają znacznie szerzej niż reprezentowanie okręgu i dbanie tylko o wąski interes własnego okręgu wyborczego. Trudno to jednak powiedzieć o niektórych samorządowcach i politykach z naszego województwa, którzy wręcz szukają pretekstów do tego aby wskazywać różnice, wytykać problemy, niestety, siać nienawiść i na tym budować swoją tanią popularność.

Na szczęście mieszkańcy regionu myślą inaczej. Na zewnątrz wygląda to jednak groteskowo, co generalnie szkodzi województwu. Ci konkretni ludzie powinni mieć świadomość, jaką szkodę wyrządzają mieszkańcom, których rzekomo reprezentują. Powinni pamiętać, że „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”.


Teczka osobowa

Piotr Całbecki urodził się w 1967 roku w Toruniu. Ukończył biologię na UMK. Jest samorządowcem i ekspertem w dziedzinie pozyskiwania środków z funduszy pomocowych.

Przewodniczy zarządowi województwa drugą kadencję (pierwsza kadencja w latach

2006-2010).

Wcześniej zasiadał w Radzie Miasta i Zarządzie Miasta Torunia, a następnie jako radny w sejmiku województwa.

Marszałek Piotr Całbecki jest żonaty, ma trzy córki.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska