Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba mieć szacunek

Sławomir Pawenta
Sławomir Pawenta
Rozmowa z KRZYSZTOFEM HOŁOWCZYCEM, piątym zawodnikiem w klasyfikacji samochodów rajdu

Rozmowa z KRZYSZTOFEM HOŁOWCZYCEM, piątym zawodnikiem w klasyfikacji samochodów rajdu

<!** Image 2 align=none alt="Image 165003" sub="Krzysztof Hołowczyc tegoroczny rajd Dakar uważa za bardzo trudny i wymagający / Fot. www.orlenteam.pl">Dakar 2010.

Dwa lata temu w rajdzie Dakar zajął Pan piątą pozycję. W tym roku sukces został powtórzony. Chyba czuje się Pan usatysfakcjonowany?

Jesteśmy bardzo zadowoleni, że znów byliśmy blisko podium. Zwłaszcza że rok temu nie udało nam się ukończyć rajdu. Jednak z punktu widzenia ambicji, chciałoby się więcej. To jest naturalne. Mam świadomość, że przede mną są tylko zwycięzcy poprzednich edycji rajdu. To był jeden z niewielu wyścigów, w którym nie wypadł nikt ze światowej czołówki. Praktycznie przez cały rajd zajmowałem piątą pozycję. Tylko przez chwilę spadłem lokatę niżej, ale wtedy mieliśmy problemy z samochodem. Mam świadomość, że bardzo mocno zbliżam się do czołówki, która walczy o zwycięstwo. Trzeba mieć szacunek dla piątego miejsca. Wielu zawodników chciałoby być na mojej pozycji.

W tym roku po raz kolejny trasa wyścigu biegła przez Argentynę i Chile. Jak ocenia Pan jej trudność?

<!** reklama>Trasa była wyjątkowo wymagająca. Znalazło się na niej dużo dziur i fesz-feszu (śliski i kopny piasek – dop. red). Organizatorzy wzięli sobie za bardzo do serca, że Dakar musi być wymagającym rajdem.

Dakar 2010 był udany. Jednak miał Pan trochę problemów ze swoim autem.

W zasadzie mieliśmy jedną poważną awarię. Urwał nam się kabel od alternatora. Poza tym mieliśmy kilka drobnych problemów. Często łapaliśmy „gumę”. Myślę, że była to wina zbyt twardego zawieszenia. Z resztą nie mieliśmy większych problemów.

Na ósmym etapie musiał sobie Pan radzić sam przy naprawie samochodu.

<!** Image 3 align=none alt="Image 165003" sub="BMW X3 Krzysztofa Hołowczyca podczas rajdu miało tylko jedną poważniejszą awarię. Na szczęście polski kierowca na trasie sam ją usunął / Fot. www.orlenteam.pl">Udało się naprawić rzecz, która wydawała się nienaprawialna. Był to popis umiejętności. Przyznam, że przydało się doświadczenie z gokartów i motocykli. Jeden z zawodników miał podobną awarię alternatora i stracił aż siedem godzin. Musiał czekać na ciężarówkę. Ja straciłem „zaledwie” 90 minut, ale rozebrałem prawie pół samochodu.

Czy w tym momencie przyszła myśl, że będziecie musieli zakończyć rywalizację?

No pewnie. Takie myśli pojawiają się często. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy nie idzie. Trzeba do końca wierzyć w sukces. Podczas awarii ktoś na pewno by do mnie dojechał. Jak nie samochód, który wiezie części, to ciężarówka.

W tym roku mieliście takie sytuacje, w który baliście się o zdrowie lub życie?

Jak już wspomniałem, ciężkie były odcinki z fesz-feszami. Na trasie było sporo dziur. Ciężko się jedzie 150-kilometrów z zaciśniętymi mięśniami. Tylko tak mogliśmy uchronić się przed połamaniami przy uderzeniach. Przy tym panuje duży stres. Musieliśmy także uważać, aby nie spaść z dużej wysokości. Często jechaliśmy kilka metrów od klifów. W takie miejsca najlepiej się nie pchać.

Kiedyś, podczas rozmowy z „Nowościami”, przyznał Pan, że uwielbia argentyńskie steki. Czy z nich przede wszystkim było złożone menu?

Mam rok przerwy od steków. Takich w Europie się nie robi. Jest to niesamowicie pyszne jedzenie. Jednak samych steków nie jadłem. Podczas takiego trudnego rajdu zawodnik musi spożywać bardzo dużo węglowodanów. Ale w dniach przerwy lub podczas krótszych etapów mogliśmy sobie pozwolić na trochę „rozpusty”.

Organizatorzy już zapowiedzieli, że trasa rajdu zostanie zmieniona. Powodem takiej decyzji jest mało kibiców. Zgodzi się Pan z tym?

Na trasie było bardzo dużo ludzi. Jest to nie porównywalne z Afryką. Może w Buenos Aires było mniej fanów. Jednak myślę, że było to spowodowane dużymi upałami. Mimo wszystko impreza cieszy się dużym zainteresowaniem.

Dobra była decyzja o przeniesieniu rajdu z Afryki do Ameryki Południowej?

Oczywiście. Za Oceanem jest zdecydowanie bezpieczniej. Wystarczy spojrzeć, co się dzieje w Tunezji. To wszystko mówi, że Afryka nie jest miejscem na takie wielkie przedsięwzięcie.

Na rajd Dakar Orlen Team pojechał w dość sporym składzie. Podczas wyścigu pomagaliście sobie?

Pewnie, że tak. Analizowaliśmy wspólnie trasę. Koledzy z zespołu częstowali mnie polskim jedzeniem. Było sympatycznie. Szkoda tylko, że Rafał Sonik szybko wypadł z rywalizacji.

Długo musieliście pocieszać Rafała Sonika po upadku na jego quadzie?

Szkoda chłopaka. Jednak do końca rajdu był z nami. Chciał poczuć trochę wyścigu. Jego masażysta, który kiedyś współpracował ze mną, nawet mi pomagał.

Kiedy zaatakuje Pan podium?

Jesteśmy naprawdę blisko. Przed dwoma laty kilku czołowych zawodników wycofało się z rywalizacji. W tym roku było inaczej. Do mety dojechali wszyscy z najlepszych. Powtarzam sobie, że przede mną są tylko zwycięzcy poprzednich edycji rajdu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska