Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba poczuć chemię

Lucyna Tataruch, Paulina Błaszkiewicz
ciążaciąża
ciążaciąża Dariusz Bloch
Wiedziałam, że profilaktyczne badania u ginekologa są czymś normalnym i potrzebnym. Do dziś jestem pewna, że wpływ na to miała szczera rozmowa z mamą i pierwsze wrażenie z gabinetu. Czy jednak wszystkie kobiety mają tyle szczęścia?

Pamiętam dobrze dr. Grzegorza Ludwi­kowskiego, lekarza, u którego byłam na pierwszej w życiu wizycie ginekolo­gicznej. Zaprowadziła mnie na nią mama. W gabinecie zostawiła mnie pod opieką doktora i wyszła. Nie czułam dyskomfortu, strachu czy skrępowania. Pokój był przyjazny, w jasnych barwach, fotel ciepły, a doktor miły i sympatyczny. Wiedziałam też, że profilaktyczne badania u gine­kologa są czymś normalnym i potrzebnym. Do dziś jestem pewna, że wpływ na to miała szczera rozmowa z mamą i pierwsze wrażenie z gabinetu. Czy jednak wszystkie kobiety mają tyle szczęścia?

DLA MŁODEJ PACJENTKI

- Na pierwszą kontrolę młoda kobieta powinna udać się w okresie dojrzewania - podkreśla dr Ludwikowski. - Bywa tak, że badanie wewnętrz­ne budzi w pacjentkach skrępowanie, jednak na samym początku nie zawsze trzeba je wyko­nywać. Na pewno dobrym specjalistą przy pierw­szej wizycie będzie ginekolog dziewczęcy, są tego typu specjalizacje. Taki lekarz powinien wprowa­dzić młodą pacjentkę we wszystko, co dzieje się w jej organizmie.

Ginekolog dr Lech Mizarewicz dodaje, że do jego gabinetu często przychodzą z matkami szesnasto- i siedemnastolatki, a czasem i młodsze dziewczyny. - One przy mamie nie mają problemu z tym, żeby się rozebrać, ale obowiązkiem lekarza i tak jest stworzenie odpowiedniej, przyjaznej atmosfery. Tłumaczę moim młodym pacjentkom, że wziernik jest plastikowy, łatwy do założenia, że nie jest zimny. Można sobie z tym poradzić.

MA PRAWO

Obydwaj specjaliści mają za sobą dziesiątki lat pracy w zawodzie, dr Ludwikowski jest gineko­logiem 30 lat, dr Mizarewicz - 40. Przez ten czas wiele się zmieniło. Duży wpływ na sytuację ma sam postęp cywilizacyjny i dostęp do informacji w mediach. Zwiększa się też grupa wykształco­nych pacjentek, które mają większą świadomość swojego ciała i potrzeb. Jednak nadal zdarzają się zadziwiające braki w wiedzy na temat fizjologii własnego organizmu.

- Pytania pacjentek są zaskakujące - przyznaje dr Ludwikowski. - Pytano mnie np. czy włoże­nie tamponu podczas miesiączki nie zablokuje odpływu moczu. Może wydawać się szokujące, że ktoś nie zna tego schematu budowy. Ale oczy­wiście pacjentka ma prawo czegoś nie wiedzieć i do nas należy uświadomienie jej, tak żeby przy okazji nie poczuła się źle.

CZAS SZYBKO LECI

Mimo większej wiedzy kobiet, wizyta u gineko­loga nadal dla wielu z nas bywa jedynie przy­krym, pomijanym często obowiązkiem. O tym, że u specjalisty nie spotka nas nic złego, przekonują kampanie typu „Bezpieczny fotel”. Dr Ludwikow­ski przyznaje, że z regularnymi wizytami bywa różnie. Przyjmuje pacjentki, które bardzo skrupu­latnie przestrzegają wszelkiego rodzaju zaleceń. Czasem nawet starają się wyprzedzić lekarza i przychodzą częściej niż to konieczne. Ale są też takie, które zapominają i zjawiają się po kilku latach. - Mówią wtedy, że nawet nie zauważyły, jak ten czas szybko leci. Zdawało im się, że były rok temu, a tu mijają już trzy lata.

Pacjentki pojawiające się u ginekologa po dwudziestu latach od ostatniego porodu wspomina dr Mizarewicz. - To jest bardzo przykre, bo takie kobiety przychodzą do lekarza często już z zaawansowanym nowotworem, np. szyjki maci­cy, jajnika czy piersi.

Specjaliści podkreślają, że częstotliwość wizyt powinna zależeć bezpośrednio od zaleceń leka­rza. Pierwsza kontrola nakreśli nam, kiedy musi­my zjawić się u ginekologa ponownie. A dalej to już kwestia pilnowania regularnych wizyt.

Z DYSTANSEM

Skąd biorą się te zaniedbania profilaktyki? Często stoi za tym wstyd i strach przed tą specyficzną wizytą. - Zależy to w dużej mierze od lekarza i jego umiejętności nawiązania kontaktu - doda­je dr Ludwikowski. - Badanie ginekologiczne jest naruszeniem strefy intymnej i wejściem w bardzo bliski kontakt. Trzeba zachować przy tym inte­gralność pacjentki. Wiele zależy też od podejścia kobiety do swojego ciała i zdrowia. Tak naprawdę każda jest inna i z każdą trzeba inaczej rozmawiać. Dobry ginekolog to potrafi.

Wiele z nas zna przynajmniej jedną opowieść koleżanki o ginekologu, który ją zawstydził, czy pozwalał sobie na niewybredne żarty. Wypyty­wał o niepotrzebne - naszym zdaniem - rzeczy odnośnie współżycia, wprowadzał atmosferę rodem ze spotkania przy piwie. I choć rozmarzo­ne westchnienie lekarza „Ach jaką ładną ma pani macicę” prędzej wywoła uśmiech niż oburzenie, inne zbyt luźne komentarze mogą nas zniechęcić do badań. Bywa, że już na zawsze.

Doktor Ludwikowski zaznacza jednak, że większość lekarzy podchodzi do swoich obowiązków profesjonalnie. - Jeśli komuś zdarzy się jakiś nieodpowiedni komentarz, to podejrze­wam, że jest to próba rozładowania atmosfery, stresu pacjentki. Może być tak, że lekarz wybie­rze sposób postępowania, który sprawdził się z poprzednią pacjentką, ale tej, która przyszła później, już nie odpowiada. Są kobiety, które oczekują, żeby lekarz zachował odpowiedni dystans, ale są też takie, które się rozluźniają, gdy ginekolog okaże się bardziej bezpośrednim człowiekiem.

Nieprzyjemne sytuacje to raczej błąd doboru postępowania, a nie jakaś celowa próba wywołania stresu.

U PANI DOKTOR

Traumę pacjentek tłumaczy też dr Mizarewicz: - Każdy lekarz, tak samo jak każdy człowiek, jest inny. To prawda, że jeśli ginekolog zbada w sposób niedelikatny dziewczynę, to prawdo­podobnie ona więcej do niego nie pójdzie. Jeśli dołożymy do tego gabinet oklejony medycz­nymi obrazkami, w zimnych kolorach, to uraz gotowy.
Wydawać by się mogło, że łatwiej będzie nam pójść do ginekolożki. Dr Ludwikowski dodaje, że kobiety specjalistki częściej są wybierane przez młodsze pacjentki, przy pierwszych wizytach. Jednak większość pań, z którymi rozmawia, woli ginekologów mężczyzn.

Gdyby posłuchać obiegowych opinii, to coś w tym jest. Wiele z nas powtarza jak mantrę, że mężczyźni w gabinecie są delikatniejsi. Czy faktycznie? - Nie mogę tego potwierdzić. Widzę, jak koleżanki badają i nie sądzę, aby była jakaś ogólna zasada, że robią to gorzej. Starają się jak najmniej urazić pacjentkę. Oczywiście, badanie musi być przede wszystkim skuteczne, więc czasem jest tak, że jakiś ruch wziernika może zaboleć i wynika to z trudności anatomicznych. Trzeba je pokonać, żeby np. odsłonić szyjkę maci­cy i pobrać wymaz cytologiczny, czy właściwie ocenić narządy wewnętrzne. Musimy więc starać się być jak najbardziej delikatni, ale też postawić właściwą diagnozę. Jednak w większości przy­padków takie badanie nie wywołuje bólu.

NIĆ POROZUMIENIA

Specjaliści podkreślają, że nie ma jednej, uniwer­salnej metody, która pozwoli nam powiedzieć od razu, który lekarz będzie odpowiedni dla każdej kobiety. - Trochę jest to kwestia szczęścia, ale w dużej też mierze odpowiedniego wywiadu - dodaje dr Ludwikowski. - Wiadomo, że pacjentki rozmawiają między sobą o wizytach, koleżanki wymieniają się doświadczeniami, matki pole­cają lekarzy córkom. Każdy musi wyczuć swoją chemię, złapać z lekarzem tę nić porozumienia, czuć zaufanie.

Na pocztę pantoflową zwraca uwagę też dr Mizarewicz. - Laik nie rozpozna, który sprzęt w gabinecie jest dobry i który lekarz przepisuje odpowiednie leki. Rozmowy między sobą i nawet fora internetowe są tu przydatnym źródłem infor­macji. Zarówno zła, jak i dobra opinia o ginekolo­gach bardzo szybko się rozchodzi.

Dr Ludwikowski zaznacza, że każdy gineko­log ma swój target. - Każdy w swojej praktyce wybiera jakąś ścieżkę, bo nie da się być dobrym we wszystkim. Można zajmować się położnic­twem, medycyną rozrodu, operacyjną itd. I tym też powinny kierować się kobiety przy wyborze lekarza. Ja zajmuję się niepowodzeniami rozro­du, więc siłą rzeczy trafiają do mnie przede wszystkim pacjentki w średnim wieku, które nie mogą zajść w ciążę lub ją straciły. Jeśli uda im się urodzić zdrowe dzieci, to później ta wieść się rozchodzi. I inne kobiety czują, że mają dzięki wizycie dużą szansę na sukces.

KOMFORTOWO

Wiele problemów, z jakimi kobiety zwracają się do ginekologów, jest dla nich wyjątkowo trudna i osobista. Specjalizacja, jaką zajmuje się dr Ludwi­kowski, nierzadko wymaga dodatkowych konsul­tacji psychologicznych. - Kwestia ograniczenia płodności to temat, który jest coraz szerszy, wiele kobiet i mężczyzn ma z tym kłopot. Najważniej­sze jest, by wdrożyć prawidłową diagnostykę całej pary. Ale w między czasie często jest tak, że w ludziach narasta ogromny stres, który potrafi rozbić nawet udany związek. Pomoc z zewnątrz jest wtedy bardzo cenna.

Specjalista za każdym razem stara się uświa­domić pacjentkom, że wszystko można leczyć, niczego nie trzeba się wstydzić. Dobry lekarz zrozumie każdy problem. - Stres zmniejsza skuteczność terapii. Dlatego tak ważny jest komfort kobiety podczas wizyt lekarskich, ciepło i poczucie bezpieczeństwa - dodaje.

Z OPTYMIZMEM

Co pomoże nam poczuć się pewniej? Rozmo­wa z dobrym ginekologiem, który przedstawi najpierw cały proces postępowania i jego kolejne etapy. Nakreśli, co będzie badał, po co i jak. Razem z pacjentką wybierze odpowiednią, akceptowaną przez nią metodę. Kobieta musi znać alternatyw­ne sposoby i przede wszystkim ufać swojemu lekarzowi. - Badanie i późniejsze leczenie nie musi być trudne - dodaje specjalista. - Nawet jeśli początkowo wymaga pewnych poświęceń finan­sowych czy emocjonalnych, to później wszyst­ko się zwraca. Nagrodą jest zdrowie, a przecież nie ma nic cenniejszego. Poza tym, proszę zwró­cić uwagę na ściany w gabinetach specjalistów, którzy np. tak jak ja zajmują się leczeniem proble­mów z płodnością. Wypełnione są zdjęciami dzieci i życzeniami od rodziców. Pacjentki chcą podzielić się z innymi swoim sukcesem, zarazić optymizmem, pokazać, że warto się badać. I że nie taki straszny ten ginekolog, jak go malują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Trzeba poczuć chemię - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska