Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba to tylko poczuć

Redakcja
W ubiegłym roku Bogdan Hołownia odsłonił w Toruniu własną katarzynkę w Piernikowej Alei Gwiazd
W ubiegłym roku Bogdan Hołownia odsłonił w Toruniu własną katarzynkę w Piernikowej Alei Gwiazd Sławomir Kowalski
Pianista BOGDAN HOŁOWNIA opowiada o swoje ostatniej płycie poświęconej twórczości Henryka Warsa oraz o fenomenie polskich piosenek.

Z utworami autorstwa Henryka Warsa jest tak, że wszyscy je znają, ale niekoniecznie wiedzą czyjego są autorstwa. Mylę się?
[break]

Taki jest efekt życia w czasach, w których jesteśmy wciąż bombardowani natłokiem informacji. Jeśli ktoś usłyszy ładną melodię, to tylko powie „O, to mi się podoba”. Jeśli będzie na tyle ładna, że będzie ją chciał zatrzymać przy sobie, to może znajdzie jeszcze chwilę, aby odszukać jej autora. Kompozytorzy przedwojenni - tacy jak Henryk Wars, Jerzy Petersburski, czy Jerzy Abratowski - wciąż tkwią pochowani w szufladach. Ich muzykę można znaleźć na YouTubie, ale jeśli chcemy posłuchać jej na żywo w Toruniu czy w Warszawie, to nie ma na to żadnych szans.

Artyści boją się sięgać po te nieco starsze utwory?

Nie do końca. Takie piosenki jak np. „Już nie zapomnisz mnie” mają swoją melodię. Tej melodii odpowiada konkretna historia. A ta historia dotyczy człowieka kulturalnego i wykształconego. Na mnie robi to ogromne wrażenie. A do tego mierzenie się z ich problemami wykonawczymi sprawia mi frajdę.

Czyli wbrew pozorom, wcale nie są to takie proste piosenki, jak nam się wydaje?

„Na pierwszy znak”, „Ach, jak przyjemnie”, „Już nie zapomnisz mnie”.... To utwory znane, dzięki swoim chwytliwym melodiom. Co innego jest jednak rozpoznawać melodię, a co innego zagrać ją na czysto. Nagle okazuje się, że aby to porządnie zrobić trzeba się trochę namęczyć. Diabeł tkwi w szczegółach, które jeśli się pominie, to wszystko się rozjeżdża. Nie znam się na krawiectwie, ale podejrzewam, że jak coś się źle sfastryguje, to efekt jest podobny. Możemy cieszyć się, że ułożyliśmy sobie osiem taktów linii basu do danej melodii, ale nagle okazuje się, że zupełnie nie pasują one do poprzednich.

Musiał się Pan zatem sporo nagimnastykować przy rozpisywaniu tych kompozycji?

Wspólnie z kontrabasistą Wojciechem Pulcynem, z którym nagrałem ten album, przyjąłem taką zasadę, jaką wyznają ptaki kołujące nad gniazdem. Graliśmy te utwory przez długi czas w klubie jazzowym „Tygmont”. Dzięki temu kiedy przystępowaliśmy do nagrań, nie musieliśmy napinać się, aby zagrać najlepiej jak możemy, tylko, aby zarejestrować to, co udało nam się wspólnie osiągnąć. Każda płyta jest zawsze zapisem minionego czasu. To wstyd, ale na początku znaliśmy tylko kilka kompozycji Warsa. Dziś mamy już rozeznanie w 50 utworach, mimo że on skomponował ich setki. Na jego karierę ogromny wpływ miała wojna. Po jej zakończeniu zamieszkał w Stanach Zjednoczonych.

Nagrał Pan już płytę z muzyką Jerzego Wasowskiego, Henryka Warsa... Co teraz?

Rozpocząłem taki muzyczny cykl, który równie dobrze można nazwać „Neverending Story” (śmiech). Na pierwszy rzut wziąłem mojego mistrza. Moja wielka fascynacja muzyczna zawsze była i będzie wiązała się z Jerzym Wasowskim. Dzięki nagraniu płyty z jego utworami mogłem zanurzyć się w próbę zrozumienia elementów jego warsztatu kompozytorskiego. To taki wzorzec metra, którym mogę teraz mierzyć Henryka Warsa, Jerzego Petersburskiego i Jerzego Abratowskiego.

Komu poświeci Pan kolejny „Songbook”? Abratowskiemu?
Zbieram na razie jego utwory. Na siłę dałbym nawet radę zrobić już z tego krótką płytę. Nagraliśmy kilka jego utworów w Stanach Zjednoczonych razem z Bronkiem Suchankiem i Jerrym Vejmolą. Mam taki pomysł, aby spróbować przywieźć drewno do lasu, czyli standardy jazzowe do Stanów Zjednoczonych. Chodzi o to, aby pokazać Amerykanom, że my też mamy fajną muzykę, którą oni mogą zagrać. Wystarczy przecież, aby któryś z amerykańskich aranżerów odkrył Wasowskiego czy Warsa. Gdyby zorganizował koncert z ich muzyką na Broadway’u, to byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Ta muzyka jest jednak tak mocno osadzona w polskich realiach i historii, że będzie to niezwykle trudne zadanie.

Jerzy Wasowski napisał prawie 1000 utworów, z czego połowę z Jeremim Przyborą. Wśród nich jest też mnóstwo uniwersalnych historii. „Na wypadek gdyby to nie skończyło się małżeństwem/ Napisz proszę mi piosenkę moich marzeń/ W tej piosence będzie mną ktoś, kim chyba ja nie jestem/ Z kim we dwoje dobrze będzie ci się starzeć”. To świat ponadprzeciętnej wrażliwość. Trzeba to tylko poczuć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska