Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TVP liczy ludzi [MYDŁO MEDIÓW, KOMENTARZ, OPINIA]

Ryszard Warta
O pani Holeckiej już w tym miejscu wspominałem. Znacząca to postać, niedawno nawet tak wdzięcznie sportretowana w „Uchu prezesa”. Jej sławy już nie odbierze nikt i - mam głęboką nadzieję - do końca zawodowej kariery będzie pamiętana jako twarz telewizji Jacka Kurskiego. I oby była dobrze pamiętana.

O Krzysztofie Ziemcu, który z tej ekipy miał największy kapitał sympatii, jeszcze może kiedyś napiszę, ale dziś o trzeciej z trzech twarzy „Wiadomości” rządowej TVP. Michał Adamczyk. Nie tak jeszcze popularny, ale już zasłużony. I od razu zagadka. W wydaniu głównym „Wiadomości” z piątku, 23 marca, zapowiadając materiał o czarnym proteście Michał Adamczyk mówił tak: „Miały być dziesiątki tysięcy, przyszło kilka tysięcy osób. Ulicami kilku polskich miast przeszły tzw. czarne marsze zwolenników aborcji”. Dwa dni później, w niedzielę, 25 marca, także w głównym wydaniu „Wiadomości” ten sam Adamczyk mówił już tak: „Wielotysięczne marsze zarówno zwolenników, jak i przeciwników zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej powodują polityczne dyskusje na ten temat”.

Kiedy więc Michał Adamczyk mówi prawdę, gdy opowiada, że przyszło „kilka tysięcy” czy wtedy, gdy mówi o „wielotysięcznych marszach”? W obu cytatach manipulacji jest zresztą więcej, bo mówienie, że uczestnicy czarnych marszów to „zwolennicy aborcji ” jest nadużyciem, podobnie jak zawarta w drugim zdaniu sugestia, że marsze przeciwników oraz zwolenników zaostrzania przepisów dotyczących aborcji były liczebnie porównywalne, „wielotysięczne”, bo w piątek nie były, uczestników „białych marszów” było wyraźnie mniej.

„Kilka” tysięcy? Jeszcze w piątek wiceprezydent Warszawy podał na Twitterze, że w proteście uczestniczy około 55 tys. ludzi. Przesadził? Nie wiem, możliwe. Polsat podawał, że według policji maszerowało ok. 20 tys. osób. Ta z kolei liczba wydaje mi się być zaniżona, bo każdy, kto widział zdjęcia z piątkowych protestów w Warszawie wie, że liczbę ich uczestników powinno się szacować raczej w dziesiątkach tysięcy.

Sprawa aborcji to realny społeczny spór. Jedni sądzą tak, drudzy inaczej. Linie podziału biegną w poprzek polskich rodzin, środowisk i pokoleń. Telewizja publiczna powinna relacjonować ten spór, przedstawiać stanowiska stron, ale bez faworyzowana żadnej z ich i bez przyjmowania retoryki stosowanej po obu stronach tej barykady. Tak powinna zachowywać się telewizja publiczna, gdybyśmy ją oczywiście mieli. Telewizja rządowa ma zupełnie inną funkcję - ma przekonywać do posunięć władzy, atakować opozycję, tworzyć osłonę medialną - używając zgrabnego określenia posłanki Elżbiety Kruk. A jeśli władza sama w tej sprawie kluczy, raz puszczając oko do zwolenników całkowitego zakazu aborcji, raz utrzymując, że jest za zachowaniem kompromisowych rozwiązań, to specjaliści od medialnej osłony też muszą kluczyć, nie mogąc się zdecydować, czy widzą tylko kilka tysięcy, czy może tłumy wielotysięczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska