Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tyle jest feminizmów, ile kobiet [ROZMOWA DNIA]

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Aleksandra Derra wygłosi wykład w środę o g. 18.45 w kawiarni Wejściówka przy Teatrze Horzycy
Aleksandra Derra wygłosi wykład w środę o g. 18.45 w kawiarni Wejściówka przy Teatrze Horzycy Grzegorz Olkowski
Przed sobotnią toruńską manifą rozmawiamy o problemach kobiet z dr hab. ALEKSANDRĄ DERRĄ, filozofką i tłumaczką, związaną m.in. z Instytutem Filozofii UMK.

Czy brała Pani kiedyś udział w manifie, czyli demonstracji organizowanej przy okazji Dnia Kobiet?
Wiele lat temu. Jako filozofka popieram manify i publiczne zgromadzenia ludzi, którzy nie spotykają się ze sobą na co dzień i wychodzą w imię jakiejś idei. Jesteśmy w stanie podjąć wysiłek, wyjść z domu i się zjednoczyć. Drugi aspekt jest psychologiczny, ponieważ to jest spotkanie innych osób, które mają podobne kłopoty i we wspólnej sprawie mogą działać. Historia ruchu feministycznego pokazuje, że nikt niczego nie uzyskał indywidualnie. Gdyby nie feminizm, to ani ja, ani pani nie siedziałybyśmy teraz same . Ani jedna, ani druga nie robiłaby tego, co robi.
„Siostro i mamo ciągle to samo” to hasło toruńskiej manify, które porusza...
Szereg ciągle aktualnych postulatów feminizmu. Bieda i przemoc to dziś główne problemy kobiet w Polsce. To właśnie kobietom dużo bardziej doskwiera wykluczenie z powodu biedy ze względu na obciążenie obowiązkami opieki nad dziećmi i nad starszymi osobami. W naszym systemie to nie jest weryfikowane ekonomicznie. Kobiety nie są wykluczone tak jak sto lat temu przez to, że nie mogą głosować, ale że są w systemie, który sprawia, że mają mniejsze emerytury, dochody albo nie mają alimentów.
Bo kultura pozwala na to, by mężczyzna nie płacił na własne dziecko...
Tak. Co ciekawe, mężczyzna, który się chwali tym, że nie płaci alimentów, wcale nie jest postrzegany negatywnie. Odwróćmy sytuację. Co by się działo, gdyby to kobieta opuściła dzieci i męża? Byłaby wykluczona społecznie i oceniana bardzo negatywnie, więc jeśli od 50 lat powtarza się to samo, ale nie za bardzo zmienia się wspomniana ściągalność alimentów w Polsce i kultura nieprzyzwalania na niepłacenie, to chyba jest o czym mówić.
Część kobiet w Polsce od lat walczy o prawo do aborcji. W tym roku robią to pod kontrowersyjnym hasłem: „Aborcja. Prawo do życia?”.
To, że aborcja jest skorelowana z ochroną życia uważam za sensowne hasło. Aborcja zawsze będzie u nas kontrowersyjna i trudna, ale obojętnie, czy jesteśmy zwolennikami czy przeciwnikami tego prawa, możemy być po stronie życia. Po prostu chcemy inaczej realizować to prawo. Wolałabym, żeby do aborcji w ogóle nie musiało dochodzić i właśnie w ten sposób tłumaczę sobie hasło manify ogólnopolskiej.
Dlaczego Pani wykład przy okazji manify w Toruniu będzie dotyczył m.in. cielesności, ciała kobiety?
Bo przez pryzmat ciała i cielesności kobieta zawsze była definiowana jako podmiot. Chcę się zastanowić, czy to służy kobiecie, by mogła tworzyć własną podmiotowość, czy to ją jednak ogranicza? Bardzo wąsko rozumiana kobiecość jako atrakcyjność młodego ciała ogranicza. Nie wszystkie kobiety są młode i atrakcyjne. A w pogoni za tym ideałem pojawiają się problemy związane z nierównością kobiet.
Myśli Pani, że istnieje coś takiego jak kobieca solidarność?
Tak. Na kobiecych studiach genderowych na UMK spotykają się kobiety z różnych środowisk i nagle się okazuje, że one mogą sobie wzajemnie pomagać. Nie da się walczyć z przemocą tylko za pomocą prawa i kampanii społecznych. Trzeba stworzyć kulturę, która będzie się sprzeciwiała negatywnym zachowaniom.
Poruszyła Pani kiedyś taką kwestię, że feministka to nie kobieta.
Na dzisiejszym wykładzie w kawiarni Wejściówka też o tym powiem. Przyznam szczerze, że mój feminizm jest afirmatywny. Chodzi mi przede wszystkim o to, żeby tworzyć coś nowego. Lubię powiedzenie pewnej francuskiej badaczki, że tyle jest feminizmów, ile kobiet. To jest szeroki obszar. Kobiety znajdują się w trudnej sytuacji, bo jest im trudno stworzyć grupę, która by się wspierała. Prosty przykład: jeśli ja powiem, że jestem feministką, a pani powie, że nią nie jest, to już jest potencjalne źródło naszego sporu, a przecież nie chodzi o to, żeby wykluczać kogoś, tylko wciągać: „Twój feminizm polega na tym, a mój na tym, ale w pewnych obszarach się dogadamy”.
Na przykład?
Np. w tym, że trzeba dbać o dzieci, o mężczyzn, którzy nie potrafią się odnaleźć na emeryturze, dlatego, że męskość tego nie definiuje. To są kłopoty ogólnospołeczne i nawet nie upieram się, że trzeba je nazywać feministycznymi, choć lubię to słowo. Czuję dług wdzięczności, bo wiem, że w Polsce walczono o prawa kobiet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska