Uczelnie a koronawirus. Jak będą wyglądać studia po pandemii koronawirusa?

Materiał powstał we współpracy z Kujawską Szkołą Wyższą
Studenci wrócili już na uczelnie, ale to jeszcze nie koniec pandemii koronawirusa. Jak COVID-19 wpłynie na edukację? Czy koronawirus opóźni rekrutację na studia? Jak będzie wyglądać sesja egzaminacyjna? Czy będzie można zdawać egzaminy online? Jak będą wyglądać studia już po epidemii koronawirusa? Rozmawiamy z prof. Stanisławem Kunikowskim, rektorem Kujawskiej Szkoły Wyższej.

W związku z zagrożeniem spowodowanym przez koronawirusa Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego podjął w marcu decyzję o zawieszeniu zajęć akademickich do 24 maja. Mamy koniec czerwca, czy więc studenci wrócili już na uczelnię?

Tak. Pod koniec maja zwróciliśmy się do wszystkich wykładowców z pytaniem, czy chcą kontynuować zajęcia zdalne, czy chcieliby mieć z powrotem bezpośredni kontakt ze studentami. Nasi nauczyciele zadecydowali o powrocie i pierwsze zajęcia „na żywo” odbyły się już w pierwszy weekend po „odmrożeniu” uczelni. Mowa tu szczególnie o tych kierunkach, na których ten bezpośredni kontakt jest najważniejszy – takich jak pielęgniarstwo czy fizjoterapia, a także o zajęciach prowadzonych w laboratoriach i warsztatach, m.in. na budownictwie oraz bhp.

Te zajęcia stanowią formę uzupełniającą dla tego zdalnego kształcenia, jakie prowadzimy od 13 marca. Niezależnie od tych spotkań, nasi wykładowcy dyżurują fizycznie na uczelni, szczególnie z myślą o tych studentach, którzy będą mieli w tym roku egzaminy dyplomowe.

Cofnijmy się wspomnieniami na początek marca, gdy większość z nas dopiero zaczynała zdawać sobie sprawę z konsekwencji, jakie będzie miała epidemia koronawirusa w Polsce. Czy uczelnie były przygotowane na taką sytuację?

Tego nie mogę powiedzieć. W tym początkowym okresie, w marcu, nie bardzo wiedzieliśmy, co dalej mamy robić. Nie wiedzieliśmy, jak się ta pandemia będzie rozwijać, ani jak zabezpieczyć się przed jej skutkami. Taki stan niepewności trwał mniej więcej do końca marca, do czasu, jak resort nauki zobligował uczelnie do kontynuowania kształcenia w formie zdalnej.

Pierwsze tygodnie były najtrudniejsze, bo nie wiedzieliśmy co robić, uczelnia była zamknięta i musieliśmy wszystkie zajęcia przenieść do sieci, ale bardzo szybko stanęliśmy na wysokości zadania.

W tym początkowym okresie, w marcu, nie bardzo wiedzieliśmy, co dalej mamy robić. Nie wiedzieliśmy, jak się ta pandemia będzie rozwijać, ani jak zabezpieczyć się przed jej skutkami.

Jak uczelnia rozwiązała kwestię nauki online w okresie zamrożenia szkół wyższych z powodu koronawirusa?
Przyjęliśmy taką zasadę, że każdy wykładowca mógł samemu zadecydować, w jaki sposób chce się w tym czasie kontaktować ze studentami. Wykładowcy mieli do wyboru różne platformy do nauki online i w porozumieniu ze starostami zadecydowali o formie prowadzonych zajęć.

Chcieliśmy sprawdzić, na ile nasi wykładowcy odnajdą się w nowej sytuacji, więc monitorowaliśmy ich aktywność w sieci i – proszę mi uwierzyć – do chwili obecnej ze strony studentów nie miałem żadnych uwag, że brakuje im kontaktu z nauczycielami lub że jest on utrudniony. Ponadto osoby przygotowujące się w tym roku do obron były w bezpośrednim kontakcie telefonicznym ze swoimi promotorami, to nie była tylko wymiana maili.

Jak studenci sobie radzili z nauką online? Czy epidemia koronawirusa i towarzyszące jej wydarzenia w jakiś sposób odbiły się na ich aktywności?

Większość naszych studentów to osoby studiujące zaocznie – i pracujące na co dzień. I tu niestety pojawiły się problemy, szczególnie na takich kierunkach jak pielęgniarstwo i bezpieczeństwo narodowe. Ci studenci, ze względu na sytuację wywołaną koronawirusem, spędzali w pracy po 12 i więcej godzin dziennie. Siedem naszych studentek, pracujących w szpitalu w Toruniu, zostało zarażonych koronawirusem. Wielu studentów z dnia na dzień straciło też pracę.

Wszystkie te osoby dostały od nas finansowe zapomogi. Rozłożyliśmy też studentom czesne na mniejsze raty, a nawet odroczyliśmy spłatę na późniejszy termin, by nie musieli przerywać nauki. Mamy nadzieję, że to w jakimś stopniu pomoże im przetrwać ten trudny okres.

Siedem naszych studentek, pracujących w szpitalu w Toruniu, zostało zarażonych koronawirusem. Wielu studentów z dnia na dzień straciło też pracę.

Wspomniał już Pan, że studenci wrócili już na uczelnię. Ale epidemia COVID-19 się jeszcze nie skończyła. Jakie środki bezpieczeństwa związane z koronawirusem trzeba było wprowadzić na studiach?

Oczywiście powrót studentów na uczelnię musiał się odbyć wedle nowych procedur bezpieczeństwa. Przestrzegamy wszelkich środków ostrożności związanych z koronawirusem – nosimy maseczki, rękawiczki, regularnie wietrzymy sale, przechodzimy dezynfekcję. Ustaliliśmy, że grupy mogą liczyć maksymalnie 10 osób, trzeba było więc wprowadzić nowy grafik zajęć.

Studenci są informowani o jakiej godzinie mają przyjść do uczelni, żeby nie doprowadzić do gromadzenia się większych grup. Na miejscu poddają się niezbędnym czynnościom sanitarnym, a potem udają się na zajęcia. Po wyjściu grupy następuje dezynfekcja sali i dopiero po przerwie przychodzi kolejna grupa. Mimo że mamy ponad 1500 studentów, tak udało nam się rozpisać grafik, by wszyscy byli bezpieczni.

Czy koronawirus opóźni obrony prac dyplomowych? Jak będzie wyglądać sesja w czasie epidemii?

Tym studentom, którzy mają problemy z zakończeniem roku akademickiego, np. ze względu na pracę, przekładamy zaliczenia na lipiec, sierpień, a nawet wrzesień. Jesteśmy w tej kwestii bardzo elastyczni i nie zamierzamy w tym roku robić przerw – nie ma u nas wakacji. Będziemy cały czas dostępni dla studentów, by wszyscy, którzy bronią w tym roku swoje prace licencjackie, inżynierskie czy magisterskie, mogli zrobić to zgodnie z ustawą. Jeśli chodzi o obrony, które zaczęliśmy już w tym miesiącu, są oczywiście prowadzone z zachowaniem wszystkich środków ostrożności – w małych grupach, które przychodzą na określone godziny.

Oczywiście powrót studentów na uczelnię musiał się odbyć wedle nowych procedur bezpieczeństwa. Przestrzegamy wszelkich środków ostrożności związanych z koronawirusem.

Zastanawiali się Państwo nad przeprowadzaniem egzaminów online?

Myśleliśmy o tym, ale ze względu na to, że nasi studenci wywodzą się głównie z okolic, a bezpośredni kontakt daje możliwość lepszego porozumienia ze studentem, zdecydowaliśmy się na tradycyjną formę egzaminów. Co nie wyklucza, że w przyszłości zaczniemy się przychylać do egzaminów online. Co do przyszłych zaliczeń i kolokwiów, pozostawiamy wykładowcom wybór, bo pracując na platformach do nauki online można udostępniać studentom testy, które po zalogowaniu trzeba wypełnić i odesłać w określonym czasie.

A może studia online to rozwiązanie, które powinno zostać już na uczelniach na stałe, nie tylko ze względu na koronawirusa? Jak będzie wyglądać kolejny rok akademicki w rzeczywistości już „po epidemii”?

Chcemy zmobilizować nauczycieli by więcej zajęć prowadzili online. Bo do tej pory napotykamy w tej kwestii pewien opór z ich strony. Ja to rozumiem, bo też należę do grona, któremu najlepiej prowadzi się zajęcia bezpośrednio, ale musimy iść z duchem czasu. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego powinno wspierać inicjatywy uczelni rozwijające zdalne kształcenie, szczególnie na tych kierunkach i w tych obszarach, gdzie nie jest wymagana praca bezpośrednio w laboratoriach. Szczególnie, że sytuacja z pandemią może się powtórzyć.

Musimy iść z duchem czasu. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego powinno wspierać inicjatywy uczelni rozwijające zdalne kształcenie.

Poruszył Pan wcześniej wątek sytuacji studentów, którzy utracili pracę w czasie epidemii. Jak zmiana sytuacji ekonomicznej, zapowiadana recesja gospodarcza, może wpłynąć na funkcjonowanie uczelni wyższych, szczególnie niepublicznych?

Żywo dyskutujemy na ten temat w gronie rektorów uczelni zarówno niepublicznych, jak i publicznych. Przyznam, że oczekiwaliśmy większego wsparcia ze strony ministerstwa. Zatrudniamy tysiące nauczycieli na etatach, ponadto setki osób na umowach cywilnoprawnych, ale żadna z Tarcz nie przewiduje wsparcia uczelni niepublicznych, choć w pewnym stopniu też jesteśmy przedsiębiorstwami.

Nie chcielibyśmy, by koronawirus doprowadził do tego, że po 30 latach od uchwalenia ustawy o szkolnictwie niepublicznym, te uczelnie przestały istnieć. Mniejszym uczelniom, prowadzącym po 2-3 kierunki, może grozić zawieszenie działalności. My jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że mamy kilkanaście mocnych kierunków. Nikt u nas nie został zwolniony i nikomu nie obniżyliśmy uposażenia, ale to też odbywa się kosztem naszych możliwości finansowych.

Przez epidemię musieli Państwo przesunąć środki i zrezygnować np. z remontów?

My jesteśmy poniekąd uczelnią społeczną, a nie prywatną. Naszym założycielem jest Włocławskie Towarzystwo Naukowe i wszystkie środki, które otrzymujemy od studentów przeznaczane są u nas na rozwój. Zaoszczędzone pieniądze chcielibyśmy przeznaczyć np. na rozwój Zespołu Szkół Akademickich, którego jesteśmy założycielem i organem nadzorującym. Ale w tej sytuacji, bez wsparcia państwa, będziemy musieli przełożyć te inwestycje na inny okres. Spowolni to rozwój, ale pozwoli przetrwać.

Czy uczelnie niepubliczne, pobierające czesne, będą miały trudności z naborem ze względu na pogorszenie się sytuacji finansowej potencjalnych studentów? A może w kryzysie zwiększą się opłaty za studia?

Jeśli chodzi o naszą uczelnię, to mamy najniższe czesne w województwie. Nie zmienialiśmy go od wielu lat i nie planujemy zwiększać. Zdajemy sobie sprawę, że nasze środowisko nie jest bardzo zamożne i musimy się liczyć z tym, że wiele osób będzie teraz zalegało z czesnym. Być może będziemy zaciskać pasa, by przejść przez tę trudną sytuację, ale nie może się to odbywać kosztem studentów. Chcemy by nie rezygnowali ze studiów, to jest dla nas najważniejsze. I wiem, że tego samego zdania są też rektorzy z Bydgoszczy, Torunia i innych ośrodków akademickich.

Nie chcielibyśmy, by koronawirus doprowadził do tego, że po 30 latach od uchwalenia ustawy o szkolnictwie niepublicznym, te uczelnie przestały istnieć.

A może teraz, kiedy przez koronawirusa dalsze podróże są raczej niewskazane, a środki ograniczone, zwiększy to zapotrzebowanie na uczelnie „blisko domu”?

Tak może być, bierzmy to pod uwagę układając plan na nowy rok akademicki. Chcemy umożliwić kształcenie wszystkim, którzy z różnych powodów nie będą chcieli wyjechać z Włocławka do większych miast. Od dawna zresztą powtarzamy, że kształcić się na miejscu jest o wiele taniej. Studia na uczelni państwowej, ale poza miejscem zamieszkania, mimo że są darmowe, generują duże koszty związane z życiem w większym mieście. My jesteśmy nie tylko „tuż za rogiem”, ale też mamy wiele zachęt finansowych dla studentów, wynikających ze społecznego charakteru naszej uczelni.

Biorąc pod uwagę obecną sytuację, gdy nie każdą rodzinę będzie stać na to, by dziecko wysłać w świat, warto postawić na edukację blisko domu. Szczególnie, że można – i wiele osób tak robi – ukończyć u nas pierwszy stopień, a dopiero potem „uciec” na inne uczelnie. Nasi absolwenci sobie doskonale radzą na innych uniwersytetach. Szczególnie, że mamy rozbudowaną bazę dydaktyczną i własne struktury, w ramach których mogą zdobywać doświadczenie, jak nasze centrum rehabilitacji Fizjo-Fit czy wspomniany wcześniej Zespół Szkół Akademickich.

A czy po epidemii zmienią się trendy w wyborze kierunków studiów? Mówi się, że koronawirus sprawi, że na znaczeniu nabiorą kierunki okołomedyczne...

Kierunki medyczne na pewno będą się cieszyć większym powodzeniem w najbliższym czasie. W przypadku tych z naszej oferty będzie to głównie pielęgniarstwo, ale fizjoterapia i dietetyka też nabiorą na znaczeniu. Cieszy nas coraz większe zainteresowanie studiami inżynierskimi, np. bezpieczeństwem i higieną pracy.

Tu też przewidujemy, że po epidemii zwiększy się zainteresowanie tym kierunkiem. Ale mamy w ofercie też m.in. budownictwo i energetykę, a to są takie gałęzie przemysłu, która mogą się wkrótce bardzo rozwinąć – co zwiastują choćby deklaracje rządowe. Z roku na rok coraz większym powodzeniem cieszy się też inżynieria mechaniczna. Taki kierunek mamy w naszej filii w Grudziądzu.

W Nowym Targu hitem jest natomiast bezpieczeństwo narodowe ze specjalnością bezpieczeństwo transgraniczne. Pandemia pokazała, jak ważne są to obszary i podejrzewamy, że obecna sytuacja zmusi rządzących do wdrożenia takich mechanizmów, w tym finansowych, żeby zachęcić młode osoby do kształcenia się w tych kierunkach. I pozostania później w kraju, a nie poszukiwań pracy za granicą.

dr hab. Stanisław Kunikowski, prof. KSW **rektor Kujawskiej Szkoły Wyższej we Włocławku, uczelni społecznej założonej przez Włocławskie Towarzystwo Naukowe. **

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Uczelnie a koronawirus. Jak będą wyglądać studia po pandemii koronawirusa? - Gazeta Pomorska

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska