<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/nadolski_tadeusz.jpg" >Tytuł jest może nieco na wyrost, bo dziś nie wiadomo jeszcze, czy Kamil Stoch będzie w stanie godnie zastąpić Adama Małysza. Jednak ostatni oficjalny konkurs w karierze Orła z Wisły miał w sobie coś z symbolu, bo na najwyższym stopniu podium stanął jego o dziesięć lat młodszy kolega. To dobrze mu rokuje. A na powtórzenie wyników naszego multimedalisty ma przecież całą dekadę. Małysz już zrobił swoje. Jak to łatwo powiedzieć! Dziś przecież nikt nie pamięta, że w epoce przedmałyszowej w skokach narciarskich - poza jednorazowym wyczynem Wojciecha Fortuny - właściwie się nie liczyliśmy.
<!** reklama>Dopiero ten prostolinijny chłopak przebojem wdarł się na światowe szczyty. I dzięki temu rozpoczęła się małyszomania. Dziennikarze śledzili każdy jego krok, a kibice w biało-czerwonych barwach tłumnie dopingowali od Włoch po Japonię. Szum towarzyszący polskiemu zawodnikowi pokazuje, jak bardzo my wszyscy tu nad Wisłą spragnieni jesteśmy sukcesu sportowego. Choćby nawet w dyscyplinie tak specyficznej i nie zawsze atrakcyjnej.
Małysz zrobił zawrotną karierę medialną, a przecież nie jest zbudowany jak Arnold Schwarzenegger (w przypadku skoków to akurat atut), ani tak przystojny jak David Beckham. Ma w sobie sporo skromności - i to zapewne się podoba. Trochę żal, że nie usłyszymy już „Leć, Adam, leć”. Docenić jednak należy, że mistrz odszedł w odpowiednim momencie, w pełni chwały. I teraz bez zamartwiania się o swoją wagę będzie mógł pałaszować ulubione potrawy - kaczkę i golonkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?