Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwaga na tych kierowców. Prawo dla nich nie istnieje

Piotr Schutta
Jeżdżących po alkoholu nie odstraszają wysokie kary finansowe: minimum 5 lub 10 tys. zł.
Jeżdżących po alkoholu nie odstraszają wysokie kary finansowe: minimum 5 lub 10 tys. zł. 123rf.com
Trudno powiedzieć, co mają w głowach. Logika tu wysiada. Piją, siadają za kierownicą, tracą prawo jazdy i nie budzi się w nich rozsądek. Może na chwilę pojawia się refleksja albo nawet cień skruchy. Ale ta chwila trwa bardzo krótko. Jak wychylenie setki w barze. Mimo sądowego zakazu znowu siadają za kółkiem.

Nie ma tygodnia, by policja nie informowała o ujęciu kierowcy, który kierował pojazdem mimo sądowego zakazu. Ukuto dla nich nawet specjalne określenie w policyjnym slangu: „zakazowcy”.

Jedni tracą uprawnienia za jazdę pod wpływem alkoholu i często spowodowanie wypadku w tym stanie, inni tracą punkty albo popełniają poważne wykroczenie drogowe. Pierwsi stają przed sądem, który, oprócz orzeczenia kary ograniczenia lub pozbawienia wolności, może zakazać im jazdy nawet na 15 lat (co jednak w praktyce jest rzadko orzekane). O losie drugich rozstrzyga miejscowy urząd starostwa powiatowego i wówczas mówimy o kilkumiesięcznym zatrzymaniu uprawnień.

Klimatyzacja. Dobro czy zło? [WIDEO]

Wydawałoby się, że po takiej wpadce człowiek analizuje swoje postępowanie i zaczyna robić wszystko, by więcej nie narażać się na dolegliwości karne czy administracyjne. Zwłaszcza że zarówno złamanie sądowego zakazu, jak i nieposłuchanie starosty w świetle przepisów automatycznie czynią z kierowcy przestępcę. Tyle przepisy i teoria. W praktyce życie toczy się dalej. Na kółkach i pijane.

W ślepej uliczce

Zdarzenie sprzed kilku dni z Grudziądza. 48-latek w godzinach szczytu pędzi przez centrum miasta, mając na liczniku o 30 km/h za dużo. Na trasie jego rajdu pojawia się patrol policji. Mężczyzna nie zatrzymuje się na wezwanie (co od czerwca br. też jest przestępstwem). Przez przypadek wjeżdża w ślepą uliczkę, gdzie kończy swoje manewry. Po sprawdzeniu w ewidencji okazuje się, że „rajdowiec” ma na koncie trzy wyroki za jazdę pod wpływem alkoholu, co oznacza trzy sądowe zakazy prowadzenia pojazdów mechanicznych. W dodatku znowu jest pijany: 1,5 promila. W takiej sytuacji policjanci postanawiają przerwać zabawę i już nie wypuszczają delikwenta. Na drugi dzień wiozą go przed oblicze prokuratora z wnioskiem o tymczasowy areszt.

WYROKI ŚREDNIE
Prowadzenie pojazdu mechanicznego, mimo sądowego zakazu lub cofnięcia uprawnień przez organ administracyjny, jest w Polsce przestępstwem. Mówią o tym dwa artykuły Kodeksu karnego: 244 i 180a, przewidując sankcje w postaci więzienia odpowiednio do 5 lat i do dwóch. W rzeczywistości sądy rzadko korzystają z zastosowania maksymalnego wymiaru kary, nawet w przypadku „zakazowców”- recydywistów. Najniższe wyroki to 3 miesiące, najdłuższe oscylują wokół 1 roku.

W podobnych okolicznościach wylądował kilka dni temu w areszcie śledczym 37-latek z gminy Rojewo pod Inowrocławiem. Tyle że zdenerwował policjantów bardziej niż pirat z Grudziądza. Otóż w ciągu ostatnich kilku tygodni zatrzymywany był aż trzy razy w związku z łamaniem sądowego zakazu i dopiero, gdy okazało się, że ma 1,8 promila, postanowiono zebrać wszystkie jego wyczyny - ostatnie i te dawniejsze - do jednej teczki i udać się do prokuratora oraz sądu. Efekt? Natychmiastowy: 2 miesiące tymczasowego aresztu, a w dalszej perspektywie oczywiście proces i wyrok.

Zabawa w kotka i myszkę

Trzy lata temu policjantów z Inowrocławia przebili ich koledzy z Koronowa, którzy z pewnym 59-latkiem bawili się w kotka i myszkę przez całe dwa tygodnie. Mimo że mężczyzna miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, za każdym razem policjanci puszczali go wolno. Łapany był prawie codziennie. Jednego dnia nawet dwa razy. Dopiero po ósmym zatrzymaniu policjanci pojechali z nim do prokuratury. Mężczyzna został zamknięty tymczasowo na 2 miesiące.

Uciekł na drzewo

„Zakazowcy” wpadają w rozmaitych okolicznościach i o różnych porach. Wielu kursuje w ciągu dnia, innych można zaobserwować późną nocą lub nad ranem. Okoliczności zatrzymania najczęściej bywają banalne. Jest to zazwyczaj rutynowa kontrola drogówki. Dopiero potem robi się ciekawie, ponieważ spora część kierowców traci w tym momencie opanowanie i rzuca się do ucieczki. Właśnie po tym można ich poznać.

Czasem skutek ucieczki jest opłakany. 52-latek z okolic Kowala,uciekając wjechał w drzewo. 33-letni kierowca z Bydgoszczy, namierzony w Pieckach na brawurowej jeździe, chciał zgubić pościg policji na leśnych drogach i pod Emiliano-wem miał dachowanie. Niektórzy uciekają prosto do... swojego domu i tam próbują się schować, jak pewien mieszkaniec bydgoskich Glinek, 39-latek z 10-letnim zakazem i zawartością 1,5 promila alkoholu w organizmie. Okazało się, że rok wcześniej wyszedł z więzienia po odsiedzeniu wyroku za jazdę po pijanemu.

Bezpieczna podróż po Europie to ta, która jest dobrze zaplanowana [WIDEO]

Są i tacy, którzy kończą „karierę” na stacji benzynowej. Odważny pracownik stacji paliw w Kruszynie Krajeńskim zabrał kluczyki 66-letniemu jegomościowi, który miał 2 promile i próbował tysiącem złotych przekupić policjantów. W efekcie przed sądem z 5 lat zagrożenia więzieniem zrobiło mu się 10.

Jeszcze lepszy był 51-latek, który próbował tłumaczyć policjantom, że nie jechał, tylko przepchnął samochód na stację, żeby zatankować. Po zbadaniu alkomatem okazało się, że miał 1,5 promila. Wyszło też na jaw, że w przeszłości był czterokrotnie karany za prowadzenie po alkoholu. Ciążył na nim sądowy zakaz do 2025 roku. Z kolei w Lubiczu Dolnym 38-letni „zakazowiec” wpadł, ponieważ jechał pod prąd. W Obrowie na widok radiowozu inny delikwent wyłączył silnik i zgasił światła, mając nadzieję, że tak przeczeka krytyczną sytuację. Przeciwnie, właśnie to go zdradziło.

Złodzieje i szara strefa

Bywają okresy, gdy samowolni kierowcy wpadają hurtowo. Tak było 16 stycznia i 11 sierpnia 2016 roku w Toruniu. Wynik: sześć do zera dla policji.

W tej chwili w kujawsko-pomorskich więzieniach i aresztach przebywa ok. 300 kierowców, którzy złamali sądowy zakaz prowadzenia pojazdu albo nie podporządkowali się decyzji starostwa.

- Połowa z nich to ludzie notorycznie popełniający to przestępstwo. Pozostali są w więzieniu pierwszy raz - mówi Rafał Grabski z Aresztu Śledczego w Bydgoszczy.

Czy grillowanie rzeczywiście powoduje raka, jest prostą drogą do tycia, a dobry grill to drogi sprzęt? Nie, nie, nie! Obalamy mity na temat grillowania.Wideo: Jak zostać mistrzem grillowania?źródło: Agencja TVN/x-news

Obalamy 10 mitów na temat grillowania [zdjęcia]

Większość „zakazowców” to ludzie o niskich dochodach i słabym wykształceniu, często bezrobotni, funkcjonujący w szarej strefie. W grupie notorycznie łamiącej zakazy przeważają wielokrotnie karani przestępcy, głównie złodzieje. Wielu z nich poszukiwanych jest listami gończymi. Ale zdarzają się też przedstawiciele klasy średniej, dzieci dobrze sytuowanych rodziców, a nawet ludzie bardzo zamożni i dobrze wykształceni. Wielu z nich to prywatni przedsiębiorcy.

- Jedni nic sobie z sądowego zakazu nie robią. Drudzy twierdzą, że nie wiedzieli o cofnięciu im uprawnień, co wydaje się bardzo dziwne. Innych, jak twierdzą, skłoniła do łamania prawa sytuacja życiowa; bo wykonują zawód kierowcy, bo musieli kogoś zawieźć do szpitala czy gdzieś pilnie podrzucić - mówi podkomisarz Przemysław Słomski z zespołu prasowego kujawsko-pomorskiej policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Uwaga na tych kierowców. Prawo dla nich nie istnieje - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska