Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

VIP pasje - Uwielbiam gwizdać

Jarosław Wadych
Rozmowa z BARTOSZEM ZACZYKIEWICZEM, zastępcą dyrektora ds. artystycznych Teatru im. W. Horzycy w Toruniu.

<!** Image 1 align=none alt="Image 211683" sub="Bartosz Zaczykiewicz: - W liceum grywaliśmy po sześciu na ligowym boisku, dzięki czemu w górach mało który niedźwiedź mógł mnie dogonić...
[Fot. Jacek Smarz]">

Rozmowa z BARTOSZEM ZACZYKIEWICZEM, zastępcą dyrektora ds. artystycznych Teatru im. W. Horzycy w Toruniu.

Będąc studentem polonistyki zrealizował Pan monodramy, nagrodzone na festiwalach. Później ukończył Pan studia na Wydziale Reżyserii Dramatu Akademii Teatralnej w Warszawie i wyreżyserował wiele przedstawień na różnych scenach. Od kilku miesięcy jest Pan dyrektorem ds. artystycznych toruńskiego teatru. Sztuka sceniczna zajmuje dużo miejsca w Pańskim życiu, ale zapewne nie wypełnia go w całości....

Mam różne pasje pozazawodowe - na przykład muzykę, szczególnie pewne jej obszary, ważny jest też dla mnie sport, ale jakoś specjalnie szeroko nigdy o tym nie opowiadałem. Każdy ma swoje życie i mniej lub bardziej intrygujące zainteresowania - nie chciałbym się szczególnie narzucać ze swoimi. W końcu jestem tylko prostym dyrektorem teatru.

Ale Czytelnikom „Nowości” zapewne Pan zdradzi, jaka muzyka Pana interesuje. A może gra Pan na jakimś instrumencie?

W zasadzie pewniej czuję się jako słuchacz niż wykonawca, choć kiedyś chyba sprawnie grywałem na kazoo, amerykańskim instrumencie folkowym, miałem nawet solówkę w spektaklu. Uwielbiam też gwizdać. Są tacy, którzy twierdzą, że robię to naprawdę nieźle, ale marzenie, by wystąpić z jakąś jazzującą lub bluesową kapelą, jakoś się nie spełnia.<!** reklama>

Jako słuchacza fascynuje mnie na przykład muzyka tradycyjna, głównie słowiańska, przekazywana bez zapisu z pokolenia na pokolenie, ze swoimi odrębnymi skalami, niesamowitą energią, techniką, dramatyzmem, sublimacją i niezwykle złożonymi strukturami. W muzyce poważnej zaś mam wielu faworytów, z nieco mniej znanych to na przykład Gabriel Fauré, którego genialna „Pawana” w straszliwej popowej wersji była hymnem mistrzostw świata w piłce nożnej we Francji w 1994 roku.

Jestem głównie słuchaczem płytowym i radiowym - kocham najlepszą na świecie radiową „Dwójkę”! - ale najlepiej słucha mi się muzyki, kiedy chodzę. Ani w domu, ani w filharmonii nie umiem się tak skoncentrować, jak w ruchu. Cóż, wynalazcy walkmana i innych urządzeń przenośnych mają u mnie duże piwo.

Czy ten ruch w jakiś sposób wiąże się z fascynacją sportem?

Pewnie coś jest na rzeczy. Lubię sport i jako kibic, i w praktyce. W latach szkolnych zdarzało mi się czytać dzienniki sportowe od deski do deski - miałem więcej czasu i lepiej wtedy pisano. Oglądanie sportu niesie też w sobie przeżycia estetyczne, zarówno od strony piękna, jak i emocji. Endorfiny uwalniane w sporcie, jak i w sztuce są chyba mocno pokrewne.

A mój ulubiony film to „Rydwany ognia” o igrzyskach w 1924 roku. Z gier zespołowych najlepiej realizowałem się w koszykówce, choć w piłkę nożną też od biedy trafię. W liceum grywaliśmy po sześciu na ligowym boisku, dzięki czemu w górach mało który niedźwiedź mógł mnie dogonić, przynajmniej pod górę. Wiem, jak się wsiada na rower i potrafię w miarę utrzymać się na wodzie, także z użyciem żagla. Generalnie lubię większość dyscyplin, brakuje tylko czasu, a niekiedy warunków.

Kultura fizyczna w Polsce nie stoi, niestety, na wysokim poziomie. W Niemczech albo w Danii z zazdrością patrzyłem przed laty na małe ośrodki sportowe, tanie, z prościutkimi hotelikami, gdzie ludzie zjeżdżali sobie z okolic na wspólne uprawianie sportu. A wieczorem muzykowali.

A jak rozwinęła się Pana pasja zawodowa? Kiedy odkrył Pan, że chce tworzyć przedstawienia?

Jako wczesno nastoletni człowiek nie przypuszczałem, że będę pracował w teatrze. Dojście do tego zafascynowania to są lata licealne, kiedy zacząłem wchodzić w dorosłość. Jeśli można tak rzec, w moim przypadku było to połączenie gromu z jasnego nieba z długofalowym procesem. Spotkanie wielu osób, od których się uczyłem, które mnie w to wciągały coraz bardziej, przeżyte spektakle i filmy.

Czym dla Pana jest teatr?

Teatr jest dla mnie jakimś środkiem, a nie celem samym w sobie. Środkiem, jakby wehikułem, którym może sprawniej umiem się posługiwać niż innymi (na przykład nie umiem ładnie rysować) - wiodącym ku tajemnicy, jaką jest nasza istność.

Teatr był i jest dla mnie procesem poznawczym, ale nie tylko w sensie intelektualnym, lecz także, a może przede wszystkim - emocjonalnym. W moim głębokim przekonaniu sztuka, w tym teatr, to nie są odpowiedzi, ale pytania, które stawia. Tutaj poznawczość polega nie na dawaniu odpowiedzi, lecz na stawianiu pytań, które uruchamiają skomplikowany proces organiczny, w wyniku którego następuje przemiana w człowieku, powszechnie pozytywnie kojarzona. Mądrzy ludzie nazwali ją katharsis - oczyszczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska