Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

VIP W PODRÓŻY - Kujawiak w syberyjskiej tajdze

Jan Oleksy
Kiedy widzisz, jak kilkanaście par tańczy kujawiaka, a dzieje się to tysiące kilometrów od Polski, nie ma rady: coś chwyta cię za serce - mówi Maciej Karczewski, optometrysta z Torunia, wyjeżdżający na Wschód ze specjalnymi misjami.

Romek Koperski to facet, który zawsze musi robić rzeczy albo najtrudniejsze, albo wręcz niemożliwe. Po wspólnej wyprawie do Wierszyny w zeszłą zimę, już latem zaczął obmyślać kolejny zimowy wyjazd na Syberię, tym razem do Chakasji. - Ponieważ najlepsze efekty zawsze daje metoda "na fakty dokonane", identycznie postąpił „Komandir”. Najpierw opublikował na wielu stronach, portalach i w podróżniczych czasopismach informacje, że robi z nami kolejną część akcji dla Polaków na wschodzie i dopiero potem zadzwonił do mnie pytając, czy pojadę… Wiedział doskonale, że na każde wariactwo związane z okularami i Syberią, piszę się zawsze - opowiada Maciej Karczewski.

Wybrać dobry termin

Kluczową sprawą był termin wyprawy. Ze względu na łatwiejszy dojazd do wielu miejsc, idealna do podróży po Syberii jest zima. Jeśli nie ma gdzieś utwardzonych dróg, to właśnie mróz i lód umożliwiają dotarcie na kołach w wiele niedostępnych miejsc. Ale zimą w Soczi odbywały się Igrzyska Olimpijskie. Kilka zamachów i wybuchów latem i jesienią sprawiło, że wszystkie „służby” w Rosji postawiono na równe nogi. - Zakładaliśmy, że kontrole graniczne i odprawy celne będą wzmocnione i bardzo skrupulatne. Mieliśmy się czego obawiać, bo w naszych torbach, oprócz kaset i opraw okulistycznych, sprzętu gabinetowego, skiaskopów, oftalmometrów, miało się znaleźć około 1000 par okularów i opraw. Gdybyśmy z tym wpadli na gorliwych celników czy inne służby, to w najlepszym razie odesłaliby nas z tym całym majdanem do Polski – wyjaśnia pan Maciek. Dlatego postanowili wbić się z terminem w początek marca, w dwa wolne tygodnie pomiędzy Igrzyskami a Paraolimpiadą.

Misja staje się zagrożona

Zaczęli zastanawiać się nad składem osobowym i tym, co mają zabrać. Im bliżej wyprawy, tym więcej osób obawiało się wyjazdu ze względu na nabrzmiałą sytuację na Krymie i zwyczajny lęk o siebie. - Odbiło się to na naszej ekipie. Dwie okulistki zrezygnowały z ekspedycji na krótko przed wyjazdem - dodaje optometrysta. Misja stała się realnie zagrożona. Niełatwo znaleźć kogoś, kto na dwa tygodnie przed wylotem ma wolny czas, pieniądze i ochotę na spanie na ziemi, by pojechać ciężko pracować daleko w głąb Rosji, i to zimą. - Tu okazało się po raz kolejny, że przyjaźnie zawierane na Syberii są niezniszczalne. Jacek i Waldek, nadleśnicy z naturą podróżniczą, po jednym telefonie byli na tak. Pozostawało tak ustawić pracę, aby na Syberii zrobić z nich „sprawnych optyków” - śmieje się się pan Maciek.

Uśmiech na Dzień Kobiet

W końcu wyjazd został dopięty. - Z Gdańska leciał „dobry duszek” naszej wyprawy, Iwonka z Radia Gdańsk, Komandir i ja, leśnicy i Maciek dosiedli się w Warszawie, a Przemo dołączył do nas w Moskwie - wymienia członków wyprawy pan Karczewski. Na lotnisku pierwsza przeszkoda, czyli odprawa celna okularów i sprzętu. Postanowili robić dobrą minę i mieć nadzieję na cud. - W kolejce do odprawy zauważyłem kobietę w mundurze celnika. Był to 8 marca, próbuję więc sposobem. Podchodzę do niej z uśmiechem, życzeniami „wszystkiego najlepszego z prazdnikom” prosto z Polski i zaczęliśmy się obejmować - wspomina uczestnik wyprawy. W dzielnej urzędniczce obudziła się słowiańska dusza i bez rozpinania choćby jednej klamry w walizkach, cała ekipa przeszła na „gościnną ziemię rosyjską”.

Syberia z lotu ptaka

Za trzy godziny siedzieli już w samolocie krajowego Aerofłotu w drodze do Abakanu. Wielkie, na przemian białe i szarozielone przestrzenie niekończącej się Syberii, zaczynają budzić respekt i powoli czują, że to nie jest wycieczka, ale całkiem poważna wyprawa. Pod nimi jedynie tajga i śnieg. - Port lotniczy w Abakanie przypomina raczej nasze lotniska sportowe, zaś widoczne tuż za płotem drewniane domki i rdzewiejące obok pasa stare cysterny i śmigłowce robią wrażenie, jakbyśmy przenieśli się nieco w czasie - komentuje optometrysta z Torunia.

Z orzełkiem na piersiach

W budynku lotniska, wśród bardzo radzieckiego wystroju, zdarzyło się coś niezwykłego. Czekało na nich dwóch młodzieńców ubranych w czerwone bluzy z białym orzełkiem na piersiach i napisem Polska na plecach. - Po prostu mnie zamurowało. Jestem międzynarodowym sędzią wioślarskim, kilka razy w roku biorę udział w poważnych sportowych zawodach, ale jeszcze nigdy nie byłem tak zaskoczony i poruszony widokiem „kadrowej” bluzy. Kurczę, pomyślałem, jak bardzo dumni i świadomi swej polskości muszą być ci dwaj młodzi faceci. Dla takich ludzi warto było tutaj przyjechać! - podkreśla optometrysta – podróżnik. Z lotniska zapakowali się w stare łady i pojechali do hotelu. Zmiana czasu i ponad 26 godzin podróży zrobiły swoje, musieli się zdrzemnąć i coś zjeść .

Koncert chwyta za gardło

Następnego dnia cała ekipa została zaproszona na polski koncert do pobliskiego domu kultury. - Zakładaliśmy, że potrwa to jakiś kwadrans i usłyszymy dwie piosenki w stylu „Wlazł kotek” - uśmiecha się pan Maciek. - Tymczasem czekał nas prawie dwugodzinny program, cały w języku polskim, z kilkudziesięcioma wykonawcami i tancerzami, od małych dzieci do studentów. Mieszkam w Toruniu, na granicy Pomorza i Kujaw, kiedy więc zobaczyłem, jak 12 par tańczy ponad 8 tys. km od Polski kujawiaka, coś chwyciło mnie mocniej za serce. I chociaż na co dzień słucham zupełnie innej muzyki, to wspólnie z nimi śpiewałem „Stokrotkę” czy „Serce w plecaku” - wspomina.

Sto osób dziennie

Kolejny dzień rozpoczęli od wizyty na polskim cmentarzu, potem przyjazd do polskiej szkoły i pierwsza grupa pacjentów. Szybko ustawili ławki, wypakowali sprzęt i przeszmuglowane okulary z kartonów po butach i... wzięli się do roboty. - W tym roku zaaranżowaliśmy dwa stanowiska i dzięki temu przebadaliśmy prawie setkę osób dziennie. Wieczorem jakiś poczęstunek, obowiązkowa degustacja lokalnych spirytualiów (często produkowanych bez pełnego nadzoru Federacji Rosyjskiej), rozkładanie śpiworów, a rano dalej w drogę - opowiada Maciej Karczewski. Tak badali przez dwa dni w Abakanie, potem w Szuszynskoje, kolejne dni w Minusinsku, aż w końcu w Znamience. Tam spędzili trzy dni, badając nie tylko Polaków, ale także Rosjan, Ukraińców, Chakasów, Buriatów i każdego, kto tego potrzebował.

Królowie polscy i... Putin

W szkole w Znamience na cele diagnostyczno-mieszkalne zaanektowali salę do nauki historii i języka polskiego. - Naszej pracy ze ściennej tablicy przyglądał się cały poczet królów polskich Matejki, a z drugiej gazetki – czujne oko samego Władimira Władimirowicza – dodaje pan Maciek. Za szkolnym oknem śnieg i masywy gór Sajanu Zachodniego skąpane w słońcu, a oni prawie jak w domu, badają całe polskie rodziny. Wyprawa zakończyła się szczęśliwie, zbadali ponad 520 osób, w wieku od 5 do 91 lat, wydali ponad 840 par zabranych z Polski okularów, a resztę oddali księdzu proboszczowi polskiej parafii w Abakanie, aby w miarę potrzeb rozdawał je swoim parafianom.

Plac Czerwony na do widzenia

Ostatniego dnia, już bez badań, cała grupą pojechali zobaczyć największą w Rosji zaporę i elektrownię wodną na Jeniseju. Niesamowite wrażenie siły i potęgi ogromnej rzeki, zamkniętej murem betonu wysokim na 230 metrów. Następnego dnia rano, opuścili Krasnojarski Kraj, by dotrzeć do Moskwy. - Poszliśmy zaliczyć Plac Czerwony, trzasnęliśmy sobie fotkę z Leninem i kremlowskimi kurantami, a na stacji metra zjedliśmy pożegnalny obiad za ostatnie ruble. Mam nadzieję, że mimo gotującej się Ukrainy, podziałów i obaw, za rok znowu spakujemy w podróżne torby okulary, trochę ciepłej odzieży i wrócimy do cudownej i tajemniczej tajgi - mówi z nutką nostalgii pan Maciek.

Wyprawa jak rekolekcje

- Myślę, że taki wyjazd jest potrzebny każdemu, nie tylko jako egzotyczna przygoda. Dla mnie był też formą pewnego „zadośćuczynienia” za możliwość dostatniego i spełnionego życia, jak to nasze w Polsce, w porównaniu z rodakami na wschodzie. Tylko na Syberii, na tle ogromu przestrzeni i potęgi natury, można zdać sobie sprawę z tego, czym jest ojczyzna i co w życiu jest naprawdę ważne - wyznaje bez patosu Maciej Karczewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: VIP W PODRÓŻY - Kujawiak w syberyjskiej tajdze - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska