Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W domu przegrali drugi raz z rzędu. Olimpia znów na krawędzi

Karol Piernicki
Słoweniec Dejan Zigon (w biało-zielonej koszulce) znów wszedł z ławki, ale Olimpii nie udało się wywalczyć remisu
Słoweniec Dejan Zigon (w biało-zielonej koszulce) znów wszedł z ławki, ale Olimpii nie udało się wywalczyć remisu Gerard Szukay
Drugą porażkę w rundzie rewanżowej zanotowali piłkarze Olimpii. To sprawia, że w trzech ostatnich kolejkach walka o utrzymanie na pierwszoligowym froncie pójdzie na noże.

Po ubiegłotygodniowej porażce u siebie z MKS-em Kluczbork, w tygodniu biało-zieloni uporali się w Siedlcach z Pogonią i znów przeskoczyli w górę ligowej tabeli. Niestety, w miniony weekend doznali drugiej pod rząd porażki przed własną publicznością. Tym razem ulegli 0:1 Miedzi Legnica.

Eksperymenty w obronie

Gospodarze do meczu przystąpili w eksperymentalnym ustawieniu. Na bok obrony przesunięty został Mariusz Malec, natomiast parę stoperów utworzyli Matic Zitko i Arkadiusz Kasperkiewicz, dla którego był to pierwszy mecz od bardzo długiego czasu (ostatnio zagrał z dziewiątej kolejce). Już pierwsze minuty pokazały, że łatwo nie będzie. Goście groźnie zaatakowali, ale na posterunku był Bartosz Fabiniak, który nogą obronił strzał Wojciecha Łobodzińskiego, a potem uderzenie z dystansu Adriana Łuszkiewicza.

W 18. minucie gospodarze tyle szczęścia już nie mieli. Jani Petteri Forsell mocno bił rzut wolny w pole karne Olimpii, tam lot piłki przeciął Michał Stasiak, a ta znalazła drogę do siatki obok bezradnego Fabiniaka.

Snajper się pomylił

Olimpia szybko mogła odpowiedzieć, jednak strzał przewrotką Nildo był minimalnie niecelny. Do końca pierwszej połowy klarownych sytuacji pod obiema bramkami już nie było, a strzały z obu strony chybiły celu.

Podobnie było także w drugiej części meczu. Jedni i drudzy mieli swoje okazje, ale brakowało wykończenia. Emocjonująca była zwłaszcza końcówka, kiedy strzał Marcina Kaczmarka poszybował minimalnie ponad poprzeczką. Potem dwukrotnie znów wykazał się bramkarz grudziądzan, który obronił strzały Marcina Garucha oraz Forsella.

Ataki bez skutku

- Pierwsze minuty pokazały, że mogliśmy otworzyć wynik, bo Nildo uciekł obrońcom. Być może troszeczkę inaczej potoczyłaby się wówczas gra - powiedział na pomeczowej konferencji Jacek Paszulewicz, trener Olimpii. - Od 30. minuty zmieniliśmy ustawienie i skorygowaliśmy pewne rzeczy. Dzięki temu wróciliśmy do gry. Druga połowa to już nieustanne nasze ataki. Aczkolwiek klarownych, stuprocentowych sytuacji nie zdołaliśmy sobie wypracować. Chciałbym pochwalić swój zespół za to, że do końca wierzył oraz walczył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska