Na podwórku domu przy ul. Wiśniowej w Czernikowie stoi kolorowy plac zabaw zafundowany przez Orlen. Dwie kaczki - tylko do przytulania. W salonie cała piątka, czyli Ewelinka, Krystian, Weronika, Dominika, Marta. Siedzą przy stole. Są po rehabilitacji. Grają. Jest też ciocia Jadzia, która pomaga im od 12 lat. I ulubienica całej rodziny - kotka Balbina. W planach jest pies - labrador.
[break]
W życzliwym otoczeniu
- Tu jest zupełnie inne życie. Powietrze czystsze, dzieci nie chorują. Dwie dziewczynki mają alergię, ale tu lepiej się czują - mówi Małgorzata Kąkol. - Nigdy już bym do Torunia nie wrócił - nie kryje Jerzy Kąkol. - Tu trafiamy na życzliwych ludzi, którzy chcą pomóc. Tam przeszkadzał hałas. Teraz nie ma tego problemu.
Państwo Kąkolowie od trzech lat prowadzą rodzinny dom dziecka. Wcześniej przez wiele lat byli pogotowiem rodzinnym i specjalistyczną rodziną zastępczą.
Dom, do którego przeprowadzili się w lipcu zeszłego roku z myślą o przystosowaniu dla potrzeb niepełnosprawnych dzieci, w tym dwójki na wózkach, kupili po atrakcyjnej cenie. Jest wygodny. Pokoje spore, cztery balkony - tarasy. Na ul. Podchorążych w Toruniu zajmowali duże mieszkanie, ale brakowało przestrzeni, sali do ćwiczeń. Teraz urządzili taką w piwnicy.
Przepisów nie przeskoczysz
Chwalą wójta, szkołę w Czernikowie, do której chodzą teraz dzieci, właściciela ośrodka Tratwa, który zaoferował pomoc w usprawnianiu. Jest jednak jeden kłopot, z którym nie mogą sobie poradzić. Dzieci zajmują pokoje na piętrze, bo innej możliwości nie ma. A więc trzeba je nosić na górę i znosić na dół. Co najmniej kilka razy dziennie. A ważą coraz więcej, rodzice za to są coraz starsi i słabsi. - Życie z windą byłoby o wiele lżejsze - mówi Małgorzata.
Potrzebowaliby ok. 50 tys. zł. na zamontowanie windy krzesełkowej. To najniższy z możliwych koszt.
- Problem polega na tym, że taka winda według przepisów nie kwalifikuje się jako likwidacja barier architektonicznych, tylko technicznych. A na to Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie nie ma pieniędzy - podkreśla Jerzy Kąkol. - Na samym początku, gdy w tej sprawie kontaktowałem się, obiecywali przynajmniej 5 tys. zł, ale teraz okazuje się, że na nic nie możemy liczyć. Paradoks polega na tym, że ministerstwo obniżyło procentowy udział zainteresowanych w takiej inwestycji, ale nie dołożyło pieniędzy, żeby można było z dofinansowania korzystać. W teorii można więc dostać 95 proc. a w praktyce nic.
Dla rodziny Kąkolów w tej chwili nie ma problemu, żeby wziąć do siebie jeszcze jedno dziecko. Zamierzają zresztą zachęcać do rodzicielstwa zastępczego. Mnóstwo dzieci czeka. A tyle jest ludzi, którzy mogliby to robić, mają duże domy i serce. Tylko nie wiedzą, jak się do tego zabrać. Myślą, że to skomplikowane. A - zdaniem pani Małgorzaty i pana Jerzego - wcale nie jest. Trzeba tylko chcieć. Oni chcieli i nadal chcą.
Jak można pomóc?
Jeśli ktoś chciałby pomóc państwu Kąkolom w sprawie windy krzesełkowej, prosimy o kontakt drogą e-mailową.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?