Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W piątek obchodziliśmy Krajowy Dzień Położnej, dziś przypada Międzynarodowy Dzień Pielęgniarki

Małgorzata Chojnicka
Danuta Marczewska podaje mamie maleństwo
Danuta Marczewska podaje mamie maleństwo Małgorzata Chojnicka
Wioletta Kozłowska i Danuta Marczewska z lipnowskiego szpitala mają na swoim koncie ponad 30 lat pracy. Ich zawody wymagają cierpliwości i umiejętnego podejścia do cierpiących.

Najbliżej pacjentów są pielęgniarki i położne. To zawody, w których nie każdy się sprawdzi. Wymagają nie tylko profesjonalizmu, ale także umiejętnego podejścia do cierpiącego człowieka - zrozumienia, cierpliwości, sympatii, a przede wszystkim ciepłego uśmiechu.

Niosą ulgę w cierpieniu

Minęło już 30 lat od momentu, kiedy Wioletta Kozłowska zaczęła pracować na lipnowskiej chirurgii. Od wielu lat pełni funkcję pielęgniarki oddziałowej. - Po liceum medycznym dostałam pracę na chirurgii, jeszcze w „starym” szpitalu - mówi Wioletta Kozłowska. - Po przeniesieniu do nowego budynku oddział liczył 80 łóżek. Zdarzały się ciężkie chwile, ale nigdy nie straciłam wiary w sens tego, co robię. W naszej pracy najważniejsze jest poczucie obowiązku, systematyczność i sumienność, ale też takie naturalne zainteresowanie pacjentem.

Do opieki nad chorym nie każdy się nadaje. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie i dostrzec, ile osób nie radzi sobie z samym widokiem krwi. Zmierzenie się z cierpieniem i ze śmiercią, wpisaną w nasze życie, również nie jest sprawą prostą. Do pewnych wydarzeń nie można się przyzwyczaić, ale trzeba nauczyć się z nimi żyć.

- Najgorszy był dla mnie dyżur, podczas którego zmarło siedmioletnie dziecko. Jako młoda mężatka, planująca dopiero własne dzieci, strasznie przeżyłam tę śmierć - dodaje nasza rozmówczyni.

Oddziałowa odpowiada za personel pielęgniarski - jest zarówno koleżanką po fachu, jak i szefem. Wspiera, ale też wymaga.
- Mam naprawdę dobry i zgrany zespół, a nasza praca jest trudna - mówi Wioletta Kozłowska. - W ferworze obowiązków nie możemy zatracić kontaktu z pacjentem. Wymaga on naszego zainteresowania. Podczas wykonywania obowiązków staramy się rozmawiać, poświęcać jak najwięcej czasu. Osoby starsze potrafią opowiedzieć nam całe swoje życie, a zdarza się i tak, że ktoś tylko odburknie. Mamy kontakt z cierpiącym człowiekiem, który nie zawsze jest sympatyczny. Trzeba to zrozumieć. Staram się pomagać za wszelką cenę, w ramach swoich umiejętności i doświadczenia, oraz dawać z siebie wszystko każdego dnia.

Pomagają w przyjściu na świat

Położna doświadcza na co dzień cudu narodzin. To ona towarzyszy rodzącej podczas całego porodu, a potem zajmuje się nią do momentu, kiedy opuszcza z maleństwem szpital. Wspiera i pomaga, a potem rozwiewa wątpliwości młodej mamy. Zawód ten wymaga oddania i empatii, ale też stanowczości, opanowania i silnego charakteru. Porody są różne i w każdej chwili może się zacząć dziać coś niedobrego. Wtedy liczą się sekundy.

Od ponad trzydziestu lat na bloku porodowym w lipnowskim szpitalu pracuje Danuta Marczewska. W tej chwili odbiera już porody u kobiet, którym pomagała przyjść na świat, gdy zaczynała pracę.

- Położną zostałam trochę z przypadku - opowiada Danuta Marczewska. - Ukończyłam liceum w Płocku i zastanawiałam się, co dalej. Akurat powstawało tam medyczne studium zawodowe i postanowiłam, że się do niego wybiorę i zostanę położną. Nigdy nie żałowałam podjętej wówczas decyzji. Po szkole trafiłam do lipnowskiego szpitala i pracuję tu już 33 lata. Lubię swoją pracę i w dalszym ciągu cieszę się, gdy witam na świecie kolejne dziecko. Zarówno dla matki, jak i dla noworodka poród jest ciężkim doświadczeniem. Moje zadanie polega na tym, żeby pomóc im przez to przejść.

Trzeba zaufać

Położna towarzyszy rodzącej przez cały czas - robi zapis tętna płodu i wykonuje zlecenia lekarskie. Teraz poród wygląda zupełnie inaczej, bo kobieta nie musi już leżeć nieruchomo na plecach. Praktycznie do ostatniej fazy porodu może przybierać taką pozycję, w której czuje się najlepiej. W tej materii w ostatnich latach zmieniło się bardzo dużo.

Wioletta Kozłowska podczas pracy
Wioletta Kozłowska podczas pracy
Małgorzata Chojnicka

- Najważniejsze, żeby rodząca zaufała położnej - kontynuuje. - Wtedy łatwiej się współpracuje, a na tym właśnie polega poród. Sama przecież też byłam pacjentką i znam doskonale strach, jaki się czuje na porodówce. Wiem, jak dłuży się czas. Pierwszy poród miałam ciężki i groziło mi cesarskie cięcie. Strasznie bałam się narkozy i tak się zmobilizowałam, że urodziłam własnymi siłami.

W pracy położnej są radosne chwile i te na szczęście przeważają, ale też takie, kiedy nie można już było nic zrobić. One zapadają głęboko w pamięć.

- Nigdy nie zapomnę sytuacji, gdy odebrałam martwe dziecko - mówi Danuta Marczewska. - Długo nie mogłam dojść do siebie, a przed oczyma miałam maleńką dziewczynkę. Pracowałam wtedy może od dwóch lat. Kobieta zgłosiła się do szpitala po odejściu wód i z niewyczuwalnym tętnem płodu. Innym razem przejęłam pacjentkę, która rodziła już całą noc. Miała już wszystkiego dość, bo była tak obolała. Udało mi się tak poprowadzić ten poród, że urodziła śliczną Ewę siłami natury. Dla takich chwil warto pracować.

WARTO WIEDZIEĆ

Międzynarodowy Dzień Pielęgniarki obchodzony jest od 1973 roku w dzień urodzin Florence Nightingale, prekursorki nowoczesnego pielęgniarstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska