Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W prywatnej klinice w Lipnie zmarł noworodek.

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
- Za późno zrobili cesarskie cięcie - twierdzi ojciec dziecka, który zaalarmował policję. - Rozumiem ból, ale błędu nie popełniliśmy - odpowiada Lech Bramorski, szef kliniki.

22-letnia kobieta w dziewiątym miesiącu ciąży zgłosiła się do niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Bra-Med w Lipnie w środę wieczorem. Wtedy jej córeczka jeszcze żyła. W czwartek przed godziną 6 rano lekarze przeprowadzili cesarskie cięcie. Dziewczynka z wagą 2300 gramów przyszła na świat żywa, ale natychmiast trzeba było ją reanimować. Niestety, zmarła.
[break]
Dziś sekcja zwłok
- Ojciec zmarłego noworodka zgłosił nam, że śmierć nastąpiła na skutek zaniedbań personelu medycznego placówki, który nieodpowiednio zajmował się jego żoną. Najkrócej mówiąc, twierdzi, że do cięcia cesarskiego doszło zbyt późno - relacjonuje Anna Kozłowska, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Lipnie.
Na dziś zaplanowana jest sekcja zwłok dziecka. Jej wyniki mają dać odpowiedź na pytanie, dlaczego zmarło. Czy czas wykonania cesarskiego cięcia ma związek ze zgonem, czy też - jak twierdzą medycy z Lipna - przyczyną tragedii jest jakaś wada wrodzona dziecka. Wczoraj policjanci pracowali w klinice Bra-Med. Zabezpieczali dokumentację i przesłuchiwali świadków. Dziś sprawę przejmie Prokuratura Rejonowa w Lipnie.
- Sprawa jest bolesna, ale trzeba wstrzymać się z sądami. Dopiero wyniki sekcji zwłok rzucą na nią więcej światła - podkreśla Anna Kozłowska.
„Nowościom” udało się wczoraj dłużej porozmawiać z Lechem Bramorskim. To nie tylko szef niepublicznej placówki w Lipnie, w której doszło do tragedii, ale i bardzo doświadczony, wciąż czynny ginekolog - położnik. Pracuje zawodowo od 1963 roku, czyli ponad pół wieku.
Reanimowałem, a oni krzyczeli
- Ta pacjentka znajdowała się pod naszą opieką. Było to jej pierwsze dziecko. Ciąża przebiegała normalnie - mówi dr Lech Bramorski. - W środę wieczorem zgłosiła się do nas na oddział głównie dlatego, że taki miała wyznaczony termin porodu. Kobieta miała zachowane wody płodowe, akcji porodowej nie było. Odczuwała jednak pewne bóle.
Według położnika, przez całą noc pacjentka i dziecko były pod właściwą opieką medyczną. Nie działo się nic niepokojącego. Dopiero rano, przed godziną 6, położną zaniepokoiło zanikające tętno dziecka.
- Natychmiast cała ekipa zajęła się kobietą. Poród odbył się przez cesarskie cięcie. Dziewczynka urodziła się żywa, choć mała, z wagą 2300 gramów. Tętno ginęło i konieczna była reanimacja. Dziecko zostało zaintubowane przez anestezjologa. Robiliśmy wszystko, by je uratować - zapewnia lekarz.
Lech Bramorski uczestniczył w reanimacji. Odszedł od dziecka, gdy krzykiem protestować zaczęli ojciec i dziadek. - Wyszedłem do nich na korytarz i chciałem wytłumaczyć, co się dzieje. A ci dwaj mężczyźni z jeszcze jedną kobietą zaczęli krzyczeć do mnie: „Ty morderco, skur...synu, ch...u”. Zaczęli też mnie szarpać - ciągnie położnik. - Rozumiem ból rodziców tracących dziecko i głęboko współczuję. Zrobiłbym wszystko, by odwrócić los. Pragnę jednak zapewnić, że od strony medycznej błędu nie było. Podejrzewam, że dziecko przyszło na świat z jakąś wadą wrodzoną. Możliwe, że serca.
Dlaczego takiej wady lekarze opiekujący się 22-letnią ciężarną nie wykryli wcześniej? To kolejne pytanie jeszcze bez odpowiedzi.
Do tematu wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska