Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Toruniu w rodzinach zastępczych żyje ponad 400 dzieci

Justyna Wojciechowska-Narloch
Kornelia i Artur Skórzyńscy przeprowadzili się do Torunia ze Śląska. W mieszkaniu na Rubinkowie prowadzą rodzinny dom dziecka
Kornelia i Artur Skórzyńscy przeprowadzili się do Torunia ze Śląska. W mieszkaniu na Rubinkowie prowadzą rodzinny dom dziecka Grzegorz Olkowski
To praca, ale nie taka jak każda inna. Niby daje pieniądze, ale nie uznaje weekendów ani świąt. Mowa o rodzicielstwie zastępczym, które jest ratunkiem dla setek skrzywdzonych i porzuconych dzieci.

W Toruniu pieczą zastępczą zajmuje się prawie 300 rodzin. Ich członkowie stanowią rodziny spokrewnione, niezawodowe, zawodowe, specjalistyczne oraz rodzinne domy dziecka. Są ostoją dla tych dzieci, których rodzice nie chcieli bądź nie umieli się nimi zająć.
[break]
Tylko klimat się zmienił
Kornelia i Artur Skórzyńscy do Torunia przyjechali ze Śląska. Tam od 2003 roku prowadzili rodzinę zastępczą. Wszystko się jednak skomplikowało, kiedy zaczęły przewlekle chorować ich biologiczne dzieci - chłopiec i dwie dziewczynki (dziś odpowiednio 15, 13 i 5 lat). Lekarze jednoznacznie stwierdzili, że całej trójce nie służy zanieczyszczone śląskie powietrze. Była obawa, że rodzeństwo zapadnie na astmę.
- Zrozumieliśmy, że musimy zmienić klimat. Najlepszy byłby ten nad morzem, ale wydało się nam to za daleko od ukochanego Śląska. Mniej więcej po środku był Toruń. Piękne miasto, z piernikami, które kocham - tak decyzję o przeprowadzce wspomina Kornelia Skórzyńska. - Musieliśmy zrezygnować z rodzicielstwa zastępczego, pozamykać wszystkie sprawy. Ze względu na dzieci zostaliśmy zmuszeni do życiowej rewolucji.
Rodzina znalazła mieszkanie w bloku na Rubinkowie, na czwartym piętrze. Cała piątka szybko się w Toruniu zaaklimatyzowała, a dzieci po woli odzyskiwały nadszarpnięte zdrowie. Pani Kornelia poszła do pracy. Wytrzymała tam tylko pół roku. Zrozumiała, że jej życiowym posłannictwem jest opieka nad dziećmi.
Kobieta bardzo chwali przychylność toruńskiego MOPR, który czuwa nad pieczą zastępczą. Szybko znaleziono Skórzyńskim nowych podopiecznych. Dopiero wówczas pani Kornelia poczuła się tu jak w domu.
Ósemka do opieki
Dziś w mieszkaniu na czwartym piętrze wielkiego blokowiska mieszka 10 osób. Skórzyńscy nie są już rodziną zastępczą, lecz rodzinnym domem dziecka. Pod ich opieką jest trójka biologicznych dzieci i piątka w pieczy zastępczej. To dwa rodzeństwa: w pierwszym jest dwóch chłopców w wieku 15 i 14 lat oraz 11-letnia dziewczynka, drugie to 2,5-letni chłopiec i 7-miesięczna dziewczynka. To właśnie z nią wiąże się wydarzenie, które pani Kornelia nazywa magicznym.
- Mała jest z nami od początku, od czwartego dnia życia. Była bardzo delikatna, słabiutka. Kiedy ją wzięliśmy pojawiła się u mnie laktacja, choć najstarszą córkę przestałam karmić 3 i pół roku temu. To niesamowite, ale tak silny był instynkt macierzyński, tak organizm zareagował na maleńkie dziecko – opowiada Kornelia Skórzyńska. - Kiedy o tym mówię, to ludzie patrzą z niedowierzaniem.
Artur Skórzyński, mąż pani Kornelii, prowadzi działalność gospodarczą. Ma nienormowany czas pracy, ale też często nie ma go w domu. Niemal codziennie opuszcza mieszkanie już o godz. 7 rano. Ma to też swoje plusy: może tak zorganizować swoje obowiązki, by być z dziećmi w ciągu dnia.
Wyjątkowe czwartki
Codzienność rodziny Skórzyńskich ubrana jest w sztywne ramy. W innym razie rodzice i dzieci pogubiliby się w gąszczu obowiązków. Wszystkich obowiązuje harmonogram z wyliczonym czasem na zabawę, lekcje, posiłki.
- Kiedy starsze dzieci są w szkole i przedszkolu ja mam czas dla maluchów. Zabieram je wtedy w specjalnym wózku, w którym mieszczą się oboje, na długi spacer. Wtedy się bawimy, oglądamy świat, jedziemy na plac zabaw. Przy okazji oczywiście zakupy czy załatwianie różnych formalności - opowiada pani Kornelia. - Staram się, żeby to były chwile tylko dla nich.
Tradycją stało się już, że raz w miesiącu z domu wychodzi pani Kornelia. Sama. Dzieje się to w czwartki, kiedy kino organizuje Ladies Night. Wcześniej przygotowuje dla wszystkich kolację i całuje na dobranoc.
Kiedy pytamy Skórzyńskich, czemu to akurat oni robią to co robią, ci mają gotową odpowiedź.
- Kiedy urodziło się nam drugie dziecko, w łóżeczku obok leżała dziewczynka porzucona przez matkę. Pielęgniarki nazwały ją Nadzieją. Wówczas zrozumieliśmy, że takich dzieci jest znacznie więcej – mówią małżonkowie. - Pół roku później mieliśmy już w domu 8-dniowe dziecko, którego nie chcieli jego rodzice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska