Nauczyciel to zawód z wyboru?
Myślę, że nie. Pedagogikę opiekuńczo-wychowawczą ukończyłam raczej z przeświadczeniem, że będę pracować z dziećmi i młodzieżą, ale poza szkołą. Stało się jednak inaczej. W moim przypadku zadecydowały raczej tradycje rodzinne. Mama przez ponad 30 lat pracowała jako nauczycielka. Znałam więc ten zawód od podszewki. Jest piękny, bo przekazując wiedzę i wartości, mamy swój udział w kształtowaniu młodego człowieka. Wymaga ciągłego doskonalenia, a uczniowie ciągle nas zaskakują. Do oddziału przedszkolnego trafiają małe dzieci, a kiedy kończą szóstą klasę nic już w nich nie ma z tego przestraszonego malucha, którego przyprowadzili do nas rodzice. Wówczas widzi się ten rozwój.
Ostatecznie została Pani polonistką?
Po pedagogice wybrałam się jeszcze na filologię polską i uczę języka ojczystego w starszych klasach. Pracę zawodową rozpoczynałam w niewielkiej szkole w Ostrowitem, a po urlopie wychowawczym trafiłam już do lipnowskiej „piątki”. I tak pracuję tu 25 lat.
A co z wypaleniem zawodowym?
W tym zawodzie nie da się wypalić, bo jest zbyt dynamiczny. Każdy dzień przynosi nowe problemy, wyzwania i radości. Nie zamieniłabym go na żaden inny. Dzieci odmładzają, bo musimy za nimi nadążyć. Wzajemnie też czerpiemy od siebie. Dzięki uczniom poznałam książki o Harrym Potterze i o przygodach wampirów z sagi „Zmierzch”. Muszę wiedzieć, czym się interesują, aby z nimi o tym porozmawiać. Stąd jestem na bieżąco z literaturą dziecięca i młodzieżową, niekoniecznie tylko z kanonu lektur.
Kieruje Pani najmniejszą szkołą w mieście…
Jesteśmy najmniejszą szkołą, ale nabór od lat utrzymujemy na stałym poziomie. We wrześniu po raz pierwszy będziemy mieć trzy klasy pierwsze. W czasach niżu demograficznego nasi nauczyciele mają poczucie stabilizacji zawodowej. Nie muszą się obawiać zniżki godzin czy utraty pracy. Dobry nauczyciel powinien w swojej szkole czuć się dobrze. Tylko wówczas będzie zmotywowany do pracy.
W czym tkwi tajemnica sukcesu?
Wiele czynników złożyło się na nasz sukces. Jednym z najważniejszych jest świetnie przygotowana kadra. Mimo ograniczeń finansowych mamy bogatą ofertę zajęć edukacyjnych i pozalekcyjnych. Od lat tradycją są „zielone szkoły”. Ogromny nacisk kładziemy na sprawy wychowania, co bardzo podoba się rodzicom. Jeśli są jakieś problemy, zawsze staramy się pomóc rodzinie. Wychowujemy uczniów w człowieczeństwie. To motto naszej szkoły. Uczymy empatii, organizując szereg akcji charytatywnych. Prężnie działa też samorząd uczniowski. Dużą wagę przywiązujemy do ukształtowania systemu wartości i do szkolnego ceremoniału. Takie działania procentują i dobrze rokują na przyszłość.
Wpływ na rekrutację mają z pewnością wyniki sprawdzianu szóstoklasistów…
Wyniki mamy wyższe od średniej powiatu, a czasami również od średniej wojewódzkiej. Opracowaliśmy specjalny program, aby wyniki były jak najlepsze. Korzystamy z zewnętrznych badań, a nauczyciele ciągle się doskonalą. Muszą być twórczy i kreatywni, aby potrafili dotrzeć do uczniów. Najbardziej mnie cieszy, gdy moi byli uczniowie przyprowadzają do naszej szkoły swoje dzieci. To dowód na to, że było im tu dobrze i darzą nas swoim zaufaniem.
Jakie ma Pani hobby?
Lubię pracę w ogrodzie, która mnie odstresowuje. Nie jest on wprawdzie zbyt duży, ale zawsze znajdzie się zajęcie, które dobrze wpłynie na moje samopoczucie. Z radością gotuję dla bliskich i kocham muzykę. Słucham bardzo różnorodnej. Moim ostatnim odkryciem muzycznym jest najnowsza płyta Stanisława Soyki, taka jazzowo-swingująca. Jestem nią zauroczona. Muzyki słucham w zależności od nastroju. Lubię Stinga, Marka Grechutę, ale też i Abbę. Kocham atmosferę, jaka panuje na koncertach. Cenię zarówno aktywny wypoczynek, jak i ten z książką w ręku. Czytam trochę modowo, bo staram się być na bieżąco z nowościami wydawniczymi. Pod choinkę otrzymałam nawet czytnik, a więc nadążam za nowinkami technicznymi.
Najbardziej szalona rzecz, jaką Pani zrobiła w życiu?
Chyba kurs nauki jazdy, na który zapisałam się po „czterdziestce”. Egzamin zdałam pomyślnie i stałam się posiadaczką prawa jazdy.
Jak wspomina Pani swoje dzieciństwo?
Mieliśmy z bratem kochający dom. Byłam ukochaną córeczką tatusia. Straciłam go, niestety, dość szybko, bo miałam 21 lat, gdy zmarł. Mama była moją nauczycielką. Uczyła mnie w młodszych klasach i miała wpływ na moją pierwszą edukację. Dzieciństwo to też smak drożdżówki i makowca, które piekła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?