Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wariacje na pręty i kamienie

Krzysztof Błażejewski, Barbara Dybkowska
Zastanawiał się Pan kiedyś, czym właściwie jest dla Pana muzyka?

Rozmowa z jednym z najwybitniejszych polskich kompozytorów współczesnych, ZYGMUNTEM KRAUZEM

<!** Image 2 align=right alt="Image 146070" sub="Fot. Krzysztof Błażejewski">Zastanawiał się Pan kiedyś, czym właściwie jest dla Pana muzyka?

Muzyka jest dla mnie uniwersum, które obejmuje świat. Dla mnie wszystko i wszyscy są zanurzeni w muzyce, a niektórzy, tak jak ja, zajmują się tym wyłącznie. Zatem muzyka jest czymś, co mnie pochłania w całości. Do tego stopnia, że jest nią nasiąknięte nawet życie osobiste.

Co to znaczy komponować? Zbierać nuty, które przychodzą do głowy? Gdzie ten proces twórczy ma miejsce? Na ulicy, na spacerze, przy biurku?

Większość ludzi, jak się zorientowałem, sądzi, że kompozytor to człowiek, który buja w obłokach i stamtąd spływa na niego natchnienie, które w gotowej formie przelewa się potem na papier. W rzeczywistości jest to bardzo skomplikowana praca, wymagająca od człowieka ogromnej energii, zarówno intelektualnej, emocjonalnej, jak i fizycznej. Do tego naprawdę trzeba siły, ponadto samotności, skupienia i ciszy. Gdy komponuję, wstaję rano i zabieram się zaraz do pracy. Najlepiej, gdy jest to praca systematyczna, po kilka godzin dziennie, kiedy nikt i nic nie przeszkadza.

<!** reklama>Gdzie Pan tworzy?

W zasadzie pracuję w swoim domu w Warszawie, gdzie mam dość dobrze urządzoną pracownię. Równie często komponuję w moim domku letnim. Ale bywa też inaczej. Ostatnio byłem przez trzy tygodnie w Kanadzie i USA, a jednocześnie gonił mnie termin ukończenia zamówionej kompozycji, więc do pracy nad utworem wykorzystywałem każdą wolną chwilę, niezależnie od tego, gdzie przebywałem.

Jak Pan zapisuje swoje pomysły?

Jestem tradycjonalistą. Do zapisu używam ołówka, papieru nutowego i gumki, po czym oddaję dzieło kopiście, który zapisuje je elektronicznie. Ja już nie dam rady się przestawić, ale wszyscy moi uczniowie posługują się przy komponowaniu bezpośrednio komputerami.

Potrzebny jest wtedy Panu jakiś instrument?

Jestem pianistą i fortepian przy komponowaniu musi być obecny, bo nie wszystko potrafię sobie wyobrazić. Niektóre połączenia dźwięków, frazy czy rytm sprawdzam sobie przy klawiaturze.

Pana ulubione instrumenty?

Mam wiele ulubionych instrumentów, ale fortepian jest jedynym, na którym gram. Szczególnie lubię natomiast saksofon, gitarę elektryczną i akordeon, które często dodaję do ustalonego kanonu orkiestry symfonicznej, w zestawie której ich przecież nie ma.

Jak powinniśmy nazywać obecnie komponowaną muzykę - współczesna, poważna, klasyczna?

Z nazwą jest rzeczywiście problem, bo hasło „muzyka współczesna” nie tylko odnosi się wyłącznie do czasu jej powstawania, ale i odstrasza wszystkich. Określenie „poważna” też nie jest szczęśliwe. Trzeba mówić, że jest to muzyka klasyczna, tzn. wyrastająca z artystycznej tradycji muzyki, poczynając od Monteverdiego, Vivaldiego czy Bacha, tylko że jest ona aktualnie komponowana. Naturalnie, jest to inna muzyka niż ta, która powstawała w czasach Mozarta czy sto lat temu, ale to jest ten sam nurt. Klasyczna, a zarazem współczesna.

Spróbuje Pan określić, jaka jest Pańska muzyka?

W muzyce, którą obecnie komponuję, szczególnie zależy mi na emocjonalnym charakterze. Chcę wyrazić moje emocje w taki sposób, żeby były zrozumiałe dla słuchacza. To jest muzyka ekspresyjna, która zwraca dużą uwagę na barwy dźwięków, kolorystykę i zawiera maksymalne kontrasty, od spowolnionej i wyciszonej, do bardzo ostrej i drapieżnej.

Ma Pan ulubionego kompozytora? Takiego, do którego nawiązuje Pan przy tworzeniu?

Nie odpowiem na to pytanie. Każdy kompozytor ma prawo pielęgnować w sobie mniemanie, że jest unikalny i jedyny.

A Fryderyk Chopin?

Tak, Chopin jest dla mnie niezwykle ważny. Z nim spośród wszystkich kompozytorów spędziłem najwięcej czasu. Przygotowywałem się przecież kiedyś do występu w konkursie chopinowskim, grywam Chopina do dziś na recitalach. W tym roku, który jest akurat rokiem Chopina, mam kilka związanych z nim projektów, które będę realizował. Jeden z nich to instalacja architektoniczno-dźwiękowa na Zamku Królewskim w Warszawie, gdzie w czymś w rodzaju labiryntu, zbudowanym przez architekta, będą umieszczone głośniki, z których popłynie skomponowana przeze mnie muzyka na postawie wybranych przeze mnie utworów Chopina. Drugie przedsięwzięcie znajdzie swój finał w czerwcu w Teatrze Wielkim w Warszawie na festiwalu „Chopin open”. Zamówiono u mnie utwór na chór kameralny. Będzie to wizja podróży artysty po Europie malowana dźwiękami.

Słynie Pan z przetwarzania kompozycji Chopina. Skąd się wziął taki pomysł?

Od wielu lat jako pianista daję recitale, podczas których gram Chopina po swojemu i dodatkowo improwizuję na temat tych utworów. To wydaje mi się naturalne. Grając tak długo utwory Chopina, jednocześnie będąc kompozytorem i mając swoje pomysły, zacząłem rozszerzać niektóre myśli twórcy. Dawniej w postaci np. „wariacji na temat” tego rodzaju kompozycje powstawały dość powszechnie w oparciu o dzieła wielkich mistrzów, potem ta tradycja zanikła.

Zapewne marzył Pan o karierze pianisty. Kiedy zwyciężyła kompozycja?

Jako sześcioletni chłopiec zacząłem naukę gry na fortepianie. Rodzice, bliscy i nauczyciele uznali, że mam w tym kierunku pewne zdolności, poszedłem do szkoły muzycznej. Tam w naturalny sposób myślałem o sobie jako o pianiście w przyszłości. Jednak już w liceum ujawniły się moje zainteresowania kompozytorskie. Zacząłem interesować się nie tylko tym, żeby jeszcze lepiej zagrać jakąś etiudę czy sonatę, lecz także stworzyć coś własnego, wypowiedzieć się bardziej osobiście.

Pierwsza własna kompozycja...

To było tak banalne, że aż głupio o tym mówić. Pewnego wieczoru byłem sam w domu w Łodzi, zgasiłem światło, siadłem do fortepianu, spojrzałem na... gwiazdy za oknem i starałem się połączyć dźwięki z tym, co widziałem. Tak powstał utwór, który nazwałem Preludium. Zapisałem go potem, ale nigdy nie został wydany. Z tego okresu, przed rozpoczęciem studiów, zostało mi wiele utworów, które zostały wydane w Wiedniu. Korzysta z nich młodzież podczas nauki.

Słucha Pan popu, rapu, hip-hopu, jakiejkolwiek muzyki rozrywkowej? A może ma Pan ulubionego wykonawcę?

Ja się tym w ogóle nie interesuję. Uważam, że kompozytor musi szczególnie dbać o to, czego słucha, co to mu daje i jak go to buduje. I tak postępowałem od młodych lat, dbając o kreowanie samego siebie. Czasem muszę tego słuchać, ale zawsze, jeśli jest taka możliwość, natychmiast po wejściu do jakiegoś lokalu proszę o wyłączenie albo wyciszenie muzyki. Tak robię nie tylko w Polsce, lecz we wszystkich miejscach na świecie, gdzie przebywam. Czasem się nade mną litują...

Jak przechodzi się drogę od skandalisty okręcającego fortepian papierem toaletowym do twórcy oper?

Ten papier pojawił się w okresie awangardy, na przełomie lat 60. i 70. zeszłego wieku, kiedy muzycy bardzo intensywnie poszukiwali nowych sposobów wypowiedzi, wyrażenia siebie oraz buntu. Ja należałem do tej generacji i stąd to się wzięło. To normalne, że człowiek się zmienia. To samo stało się i ze mną.

Dlaczego, Pana zdaniem, w filharmonii właściwie nie ma muzyki komponowanej współcześnie?

Z jednej strony dlatego, że żyjącym kompozytorom trzeba za wykonanie ich muzyki płacić, z drugiej jednak, widzę również brak odwagi szefów sal koncertowych i przeświaczenie, że ludzie na to nie przyjdą. To błąd.

Jednak większość nawet zdeklarowanych miłośników muzyki klasycznej z góry odrzuca współczesne, a zatem i Pańskie kompozycje, nie chce ich słuchać.

A gdzie mają ich słuchać, jeśli się ich nie gra? Przywołam osobisty przykład. Gdy studiowałem u Nadii Boulanger, dała mi ona do posłuchania utwory Oliviera Messiaena i Antona Weberna. Na początku mnie też wydawało się, że to nie jest nic warte. Kazała mi jednak słuchać dalej wytrwale. I po jakimś czasie stały się dla mnie strawne, a potem nawet je polubiłem i zacząłem cenić.

Teczka osobowa

Zygmunt Krauze

Urodził się w 1938 roku w Warszawie. Ukończył studia pianistyczne i kompozytorskie w Warszawie i Paryżu. W 1967 r. założył zespół Warsztat Muzyczny, z którym występował ponad 20 lat.

Znany jest jako kompozytor muzyki unistycznej, niepodobnej do żadnej innej, niemającej kontrastów i napięć w tradycyjnym rozumieniu, a także jako pianista. Zasłynął, m.in., z używania nietypowych przedmiotów do wydobywania z nich dźwięków, np. kamieni, metalowych prętów, a także przestrzenno-muzycznych pokazów performance. Otrzymał dziesiątki nagród i odznaczeń; zasiadał w jury największych konkursów muzycznych na świecie.

Prowadził kursy kompozycji, m.in., we Włoszech, Jugosławii, Izraelu, Indiach, Chinach, na Tajwanie i w Niemczech; wykładał na uniwersytetach, m.in., w USA, Japonii, Korei, Hongkongu i Francji. Był długoletnim prezesem PTMW i prezydentem Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Współczesnej.

Autor muzyki fortepianowej, utworów kameralnych, dzieł symfonicznych, muzyki do przestawień teatralnych i oper („Iwona, księżniczka Burgunda”, „Gwiazda”, „Balthazar”).

Autorka książki o kompozytorze „Zygmunt Krauze” (2001), Krystyna Tarnawska-Kaczorowska, napisała, m.in.: Był zawsze poza wszelkimi szkołami, stylami, modami (...) Skrajny indywidualista. Zawsze inny (...) nigdy niczego wiernie nie naśladuje, nie powiela”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska