Wielka lipa z drzewami przy nowym moście. Ile milionów stracił na tym Toruń - pytają radni

W upalne piątkowe południe radni Czasu Mieszkańców zorganizowali konferencję na Rudaku, przy estakadzie mostu im. generał Elżbiety Zawackiej.

- Specjalnie zaprosiliśmy państwa tutaj, ponieważ stoimy w alei dębów, która powinna ciągnąć się aż do Wisły - powiedział do dziennikarzy wiceprzewodniczący Rady Miasta, Maciej Cichowicz. - Miano tutaj posadzić i być może posadzono, 159 dębów. Dębów, które naliczyliśmy idąc tu na konferencję jest 11 albo 12, z czego większość to nie są rośliny sadzone przy dobrze planowanych i dobrze nadzorowanych inwestycjach. Gdyby te wszystkie drzewa były dobrze posadzone, stalibyśmy dziś w cieniu.

Zobacz także: Najstarszy toruński hotel sprzedany! Komu i za ile? [Retro]

O tym, że są z nimi kłopoty wiadomo nie od dziś. W marcu "Nowości" pisały na przykład, że przy całej Trasie Wschodniej padło ponad 500 posadzonych tam drzew.

Opozycyjni radni w 2016 roku wnioskowali do komisji rewizyjnej o przeprowadzenie kontroli, do której doszło.

- Komisja kontrolna zwróciła uwagę na kilka nieprawidłowości - mówi Sylwia Kowalska, radna CzM. - Chcieliśmy kontynuować te prace, jednak poza nami nikt nie był zainteresowany tym, dlaczego drzewa tutaj usychają.

Z dokumentów, jakie radni otrzymali z Urzędu Miasta wynika, że rośliny powinny być okazami zdrowia. Wzdłuż mostu miały się pojawić drzewa już odhodowane, z bryłą korzeniową o średnicy 120 centymetrów.

- To bardzo rzadko spotykany parametr. Takie drzewa mają w bryle korzeniowej ogromny zapas pokarmowy, udatność takich nasadzeń sięga w zasadzie stu procent - mówi Cichowicz, który jest z wykształcenia historykiem i leśnikiem. - Wszystkie protokoły i dokumenty potwierdzają, że nie tylko projektujący i przygotowujący inwestycję zadbali, aby te drzewa były najlepszego rodzaju, ale również odbierający potwierdzili, że takie drzewa w tej inwestycji zastosowano.

Dodatkowo, zgodnie z wytycznymi projektowymi, dęby przy moście miały być sadzone w wykopach o średnicy dwóch metrów, z półtorametrowym podkładem żyznej ziemi. Dlaczego zatem w miejscu dębowej alei jest pustynia z rachitycznymi roślinami?
- Wykopaliśmy jeden pień jaki został po uschniętym dębie - mówi Maciej Cichowicz. - Okazało się, że bryła korzeniowa, która była deklarowana i potwierdzona licznymi protokołami dotyczącymi, przypominam, inwestycji z ogromnym dofinansowaniem unijnym, miała do 50 centymetrów. Gdzie się podziało brakujących 70 centymetrów?

Jak dowodzą radni, konsekwencje jakie rodzi to pytanie wykraczają daleko poza sprawę drzew. Nasadzenia były takim samym elementem przetargu mostowego, jak budowa całej przeprawy.

- W przetargu wygrywa firma, która zaoferuje najniższą cenę za to, czego się od niej oczekuje. To jest podstawa prawa o zamówieniach publicznych - dodaje radny Cichowicz.

Rośliny posadzone przy moście zdecydowanie nie są takimi, jakie oczekiwano. Sadzonki nie są tanie, siłą rzeczy pojawia się więc pytanie o pieniądze. Drzew przy moście miało być dużo, suma zatem staje się znaczna.

O to, jakie straty finansowe poniosła gmina w związku z niezgodnymi z zamówieniem nasadzeniami, oraz nieprawidłowościami przy ich odbiorze, radni pytają w wystosowanym w piątek oświadczeniu, którego tekst dołączamy. Poprosiliśmy również, aby do jego treści ustosunkowali się szefowie Miejskiego Zarządu Dróg. Oto odpowiedź dyrektora Rafała Wiewiórskiego:

"MZD systematycznie przeprowadza kontrole i przeglądy zieleni, przy udziale Inżyniera Projektu. Drzewa, które się nie przyjęły podlegają wymianie przez wykonawcę w ramach gwarancji. Miasto z tego tytułu nie poniosło i nie poniesie żadnych dodatkowych kosztów. Obecnie jest wykonywana kolejna inwentaryzacji drzew. Dla ochrony interesu nas wszystkich mieszkańców Torunia-użytkowników mostu- okres gwarancji na nowe nasadzenia został wydłużony o kolejne 5 lat".

NowosciTorun