Tchórzofretki, sieci, klatki żywołowne i „rawki” poszły w ruch. Myśliwi z kół łowieckich łowią dzikie króliki na cmentarzu komunalnym w Toruniu.
<!** Image 2 align=right alt="Image 103985" sub="Z wyglądu wydają się przemiłe. W liczbie tysiąca dają się jednak dotkliwie we znaki. W ostatnich miesiącach na cmentarzu komunalnym w Toruniu króliki zniszczyły wiele roślin i naruszyły groby / Fot. Jacek Smarz">Uprzedzają, że problemu nie rozwiążą całkowicie.
Królicza populacja na największej toruńskiej nekropolii, według szacunków Polskiego Związku Łowieckiego, przekroczyła tysiąc sztuk.
- Strasznie dały nam się we znaki. Poobgryzały tuje, poniszczyły kwiaty, pokopały sobie nory i tunele pod grobami - narzekają mieszkańcy odwiedzający miejsca pochówku najbliższych. - Poza tym, ich obecność w takiej liczbie i odchody nie licują z powagą tego miejsca.
Wielkie łowy ruszyły w połowie listopada. Wzięło w nich udział już sześć kół łowieckich, z Torunia, Chełmży, Grudziądza.
Nie damy rady
Ile sztuk z tysiąca udało się odłowić? Na razie tylko 120.
<!** reklama>- Oczekiwanie ze strony „Uskomu”, czyli zarządcy cmentarza komunalnego, było takie, że w ciągu dwóch, trzech tygodni uporamy się z całością. To nierealne - mówi Grzegorz Karpik z PZŁ w Toruniu, który koordynuje akcję. - Po pierwsze, nie jesteśmy zawodowymi myśliwymi. Członkowie każdego z kół mają swoje obowiązki pracownicze, a łowiectwo jest ich hobby. Dlatego na cmentarzu mogą być tylko w weekendy.
<!** Image 3 align=right alt="Image 103985" sub="Fot. Jacek Smarz ">Grzegorz Karpik nie kryje, że choć w kolejce do odłowu stoją już kolejne koła - dzięki „reklamie” w telewizji nawet z Krakowa i Łodzi - to łowy króliczego problemu całkowicie nie rozwiążą. Zgodnie z zapisami o okresach ochronnych, odłów można prowadzić do 15 stycznia. Biorąc od uwagę nadchodzące święta i dotychczasowe tempo łowów, najprawdopodobniej uda się wyprowadzić z nekropolii jedną trzecią zwierząt.
Prezydent Michał Zaleski ma jednak prawo wystąpić do ministra ochrony środowiska o wyjątkowe przedłużenie czasu odłowu. Czy to uczyni, okaże się dopiero w połowie stycznia.
Gdzie trafią króliki?
Łowczy zastosowali na razie trzy metody odłowu.
Pierwsza polega na wpuszczeniu do podziemnego miasta królików wytresowanej tchórzofretki. Zwierzę wypłasza króliki, które wychodzą z nor i trafiają do siatek. Drugi sposób to odłów najpierw do opartych na tyczkach sieci i przemieszczenie zwierząt do klatek. Trzeci to metoda „na rawkę”, czyli ramę obciągniętą siatką. Zwierzęta wabi się w jej zasięg jedzeniem. Wieczorem, gdy króliki żerują, łowczy siatkę opuszczają.
- Kolejny sposób to klatki żywołowne. Zastosować chce je kolejne koło z Grudziądza - mówi Grzegorz Karpik. - Co ważne, wszystkie odłowione dzikie króliki trafiają w miejsce, gdzie ich brakuje, bo na przykład ich populację przetrzebiły choroby. Już zasiliły okolice Chełmży, Lisiego Ogona, Górska i Józefowa.
Nim zwierzęta trafią na specjalnie przygotowane dla nich tereny, wszystkie przechodzą kwarantannę i są szczepione.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?