Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiem, że to koniec RECENZJA "SPOD EKRANU" filmu "KURSK"

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Czasami nie liczba ofiar jest najważniejsza. Bo są takie tragedie, które ruszają nas tak naprawdę z innych powodów. W katastrofie atomowego „Kurska” zginęło 118 marynarzy, ale cały świat przeżywał przede wszystkim tragedię tych 23, którzy początkowo z katastrofy ocaleli. I tkwili zamknięci w puszce na dnie Morza Barentsa, zastanawiając się, czy szybciej nadejdzie pomoc, czy wykończy ich brak tlenu, woda, zimno, ciśnienie... A cały świat czekał, czy następnego dnia znowu zastukają młotkiem te cztery razy, dając znak, że jeszcze żyją.

Opowieść o „Kursku” można było zmajstrować na wiele sposobów, od łzawego hollywoodzkiego gniota po intymną opowieść o ludziach, którzy wiedzą, że ich życie kończy się w ekspresowym tempie. Choć przecież ciągle jest nadzieja... Thomas Vinterberg, swego czasu współtwórca duńskiej Dogmy, wybrał opowieść o kameralnym dramacie rodzin, sklejonym z ostrą publicystką. Publicystyka mam wrażenie zwyciężyła. A do tego, choć film jest poruszający, to w paru miejscach jednak zgrzyta.

A oglądamy przede wszystkim oskarżenie wymierzone w zdychające imperium, które poświęci wszystko dla swej sławy i chwały - a zwłaszcza poświęci ludzi, bo tych zawsze było dostatek. Ale mamy tu też oskarżenie mentalności, przyzwalającej na śmierć jednostek w imię honoru wspólnoty. Śmierć 23 ocałałych była przecież tak tragiczna, bo można jej było uniknąć, gdyby Rosjanie przyjęli pomoc z Zachodu, zamiast powtarzać jak mantrę, że u nich wszystko Zachodowi dorównuje, a nawet go przewyższa.

Tak więc „Kursk” zaczyna się od obrazków z życia w miasteczku-garnizonie, gdzie nieopłacanym i biedującym marynarzom został tylko honor i szczera wiara w potęgę i chwałę floty rosyjskiej. Zaczynają się manewry, okręt „Kursk” po awarii i wybuchu torpedy ląduje na dnie. Ocaleli czekają na pomoc zalewani wodą i walczący o każdy oddech, a na powierzchni trwa festiwal propagandowych bzdur, napinania się polityków i wojaków oraz walki rodzin o pomoc. Akcja ratunkowa to dramat, sprzęt szwankuje, albo dawno go rozprzedano. I jak wiadomo happy endu nie było. I pewnie dlatego nie mogła to być hollywoodzka superprodukcja.

Co na minus? Trochę za słabo namalowano sylwetki bohaterów, są nieznośnie jednowymiarowe. Brak uje też rozbudowanej warstwy ideolo, tłumaczącej takie, a nie inne reakcje czynowników imperium. I na pewno jest tu parę scen niepotrzebnych, jakby wyrwanych z innego, patetycznego kina.

Co na plus? Sama realizacja, z niby dokumentalną trzęsącą się momentami kamerą. Świetna jest rekonstrukcja postradzieckich realiów i zachowań. No i niezłe mamy aktorstwo, z wybijającym się wielkim Maksem von Sydowem w roli stojącego nad grobem, rosyjskiego admirała, który bez mrugnięcia okiem pociągnie do tego grobu innych.

Czy uda się skończyć z plastikiem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska