Wybitna toruńska aktorka Zofia Melechówna, przez kilkadziesiąt lat związana z Teatrem Wilama Horzycy, już nie gra. Zajmuje się za to działalnością pedagogiczną.
<!** Image 2 align=right alt="Image 174498" sub="1 stycznia 2008 roku, podczas Koncertu Noworocznego, prezydent Michał Zaleski wręczył Zofii Melechównie medal „Thorunium” / Fot. archiwum">Aktorka urodziła się w 1926 roku w Wilnie, zaś w 1951 roku ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Przez pierwsze siedem lat, tuż po studiach, występowała na scenach w Olsztynie, Bielsku-Białej i Rzeszowie.
Następny był Toruń, gdzie pracowała aż do przejścia na emeryturę. Zagrała ponad 70 ról, m.in. Klarę Zachanassian w „Wizycie starszej pani” F. Durrenmatta, Królową Małgorzatę w „Iwonie Księżniczce Burgunda” Gombrowicza, Lenę w przedstawieniu „Rodzynek w słońcu”, Panią Orgonową w „Damach i huzarach”, George Sand w „Lato w Nohant” Iwaszkiewicza, Generałową w „Idiocie” Dostojewskiego czy Siostrę Krystynę w „Zakonnicy” Diderota.
<!** reklama>Na swoim koncie ma także kilka ról filmowych: m.in. w „Zabiciu ciotki” oraz „Owocach miłości”.
Podczas rozmowy z „Nowościami” stwierdziła, że nie chce rozmawiać o tym, co dzieje się obecnie w teatrze. Za to chętnie wróciła wspomnieniami do swoich dawnych ról. Najbardziej ceni tytułową rolę w „Balladynie” w reżyserii Hugona Morycińskiego, którą grała w teatrze w Rzeszowie.
- Ten spektakl graliśmy w latach 50., w sumie 123 razy - dwa razy objeżdżaliśmy województwo rzeszowskie. Ostatnie 10 spektakli graliśmy we Lwowie, w tym dwa razy w tamtejszym Teatrze Wielkim. Później moskiewski recenzent napisał o mojej roli - aktorka odkrywa na dnie ciemnej duszy bohaterki jakieś kropelki światłego początku. Jaka gama uczuć odzwierciedla się w jej oczach, kiedy ona - już królowa - posyła na męki swoją matkę. I to było idealna charakterystyka tego co zagrałam - opowiada aktorka.
Z kolei jej ostatnią rolą była postać Wróżki w „Kopciuszku” w reżyserii Wiesława Komasa, spektaklu Teatru Wilama Horzycy, którego premiera odbyła się w 2003 roku.
- Pamiętam, jak pewna pani przyszła z dzieckiem. Po spektaklu widziałam, że płakała. To było coś niezwykłego - pani płacząca na spektaklu dla dzieci - mówi pani Zofia.
Obecnie już nie gra, ale zajmuje się działalnością pedagogiczną. Choć nie chce zdradzać, czego konkretnie uczy, to doświadczenie w tej materii ma duże. Przez dwadzieścia lat uczyła bowiem kultury żywego słowa w Zespole Szkół Chemicznych i w II Liceum Ogólnokształcącym w Toruniu. Poza tym pomagała w reżyserowaniu zespołom amatorskim w okolicach Torunia i w Chełmnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?