Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Własne wizje i upór w dążeniu do ich realizacji są cnotą człowieka, a nie jego wadą

Ewa Jankowska-Driemel
Henryk Jankowski żył w latach 1919 - 1999. Był twórcą i pierwszym redaktorem naczelnym toruńskich „Nowości”, wydawanych od końca 1967 r.
Henryk Jankowski żył w latach 1919 - 1999. Był twórcą i pierwszym redaktorem naczelnym toruńskich „Nowości”, wydawanych od końca 1967 r. Adam Zakrzewski
- Trzeba było napisać wprost. Heniu Jankowski nie realizował linii partii. Dlatego trzeba było się go pozbyć - pisze w liście do redakcji córka twórcy „Nowości”, odnosząc się do wydanych niedawno wspomnień jego następcy, Zefiryna Jędrzyńskiego.

Zadziwia mnie zaangażowanie się „Nowości” w reklamę książki „Było jak było” pióra Zefiryna Jędrzyńskiego. Aż dwa artykuły pełne ocen typu: świetne pióro, fascynująca opowieść, znakomite źródło informacji, a do tego hasło „Zachęcamy do lektury” i zdjęcie książki w rękach córki - wszystko to pachnie kryptoreklamą. Trudno to usprawiedliwić faktem, że w książce znalazły się wątki dotyczące „Nowości” i to one stały się asumptem do napisania o drugim redaktorze naczelnym. Zarówno red. Tomasz Bielicki, jak i Krzysztof Błażejewski wpadli w swoistą pułapkę. Akurat ta część książki poświęcona przygodzie red. Jędrzyńskiego z „Nowościami” jest najsłabszą stroną publikacji. Mimo kilku archiwaliów udostępnionych po raz pierwszy publicznie, ten fragment wspomnień jest pełen półprawd, niedopowiedzeń, ze sprytnym przemilczeniem niewygodnych informacji. Uważny i logiczny Czytelnik ma szansę sam to wyłapać, a co dopiero dziennikarze „Nowości” starszego pokolenia. Milczą. No cóż, redaktor Zefiryn Jędrzyński to ich kolega, starszy już pan, nie wypada. Czyżby?

Z pełnym poszanowaniem dla wieku i dokonań redaktora Jędrzyńskiego, ze zrozumieniem jego prawa do kłopotów z pamięcią odważam się zabrać głos w sprawie. Jako osoba, która przeżyła PRL, zna jego realia, przepracowała ponad trzydzieści lat w dziennikarstwie, ale przede wszystkim jako córka Henryka Jankowskiego.

Nie byłoby „Nowości” gdyby nie marzenia, pasje i wytrwałość mojego ojca. Od zera stworzył on koncepcję tej pionierskiej w skali kraju popołudniówki, a potem dzięki prywatnym koneksjom, krok po kroku, podążył do celu. Znalazł lokal na redakcję, dopilnował jego remontu i wyposażenia, znalazł ludzi, którzy zechcieli realizować jego wizję. Jak pamiętam, władze i partia nie ułatwiały tego zadania, problemy się piętrzyły. Ojca nie było w domu całymi dniami.

Pierwszy oficjalny numer „Nowości” ukazał się z datą 30, 31 grudnia 1967 roku, 1 stycznia roku 1968
Pierwszy oficjalny numer „Nowości” ukazał się z datą 30, 31 grudnia 1967 roku, 1 stycznia roku 1968
Szymon Spandowski

Gazeta nie miała żadnej reklamy, bo nie było pieniędzy. To był dopiero skok na głęboką wodę. Jak łatwo przewidzieć - z trudnościami, które jakimś cudem i przy pomocy domowych funduszy udało się ojcu pokonać. Gazeta w krótkim czasie znalazła wiernych Czytelników, pod kioskami zaczęły ustawiać się kolejki. I gdyby wtedy decydenci dostrzegli potencjał ekonomiczny gazety - zwiększyli jej objętość i nakład, sukces byłby murowany. Ale nie o to wtedy chodziło. „Nowości” pod kierownictwem Jankowskiego były zaledwie tolerowane przez partię i bydgoskiego wydawcę RSW. Redaktor naczelny nie był spolegliwy i niezbyt chętnie wykonywał partyjne polecenia. W pewnym momencie stał się niewygodny. Trzeba było się go pozbyć. Zrobiono to nagle, bez białych rękawiczek. Zarzuty postawiono ojcu w Warszawie, 15 lipca 1975 roku, w dniu Jego imienin.

Kulisy zwolnienia

Los zrządził, że byłam wtedy w stolicy służbowo i poznałam kulisy zwolnienia. W środowisku dziennikarskim Warszawy i Gdańska aż huczało, padały konkretne nazwiska. Powszechnie było wiadomo, że Henryka Jankowskiego ze stanowiska redaktora naczelnego „Nowości” zmiótł układ, który potrzebował w gazecie kogoś zaufanego, wiernego, przewidywalnego. Słowem - swojego człowieka.

O pretekstach do wyrzucenia mojego ojca z „Nowości” już trochę pisano. Jak wiem, nie było jednego konkretnego zarzutu. Poważne zastrzeżenia Warszawy wzbudziła „niepoprawna politycznie” publikacja (na pierwszej stronie) informacji o inicjatywie ToMiTo dotyczącej powrotu do zwyczajowej nazwy ul. Chełmińskiej, która w owym czasie była oficjalnie ul. Dzierżyńskiego. No i co mamy po latach? Towarzystwo Miłośników Torunia jest wydawcą wspomnień Zefiryna Jędrzyńskiego, który nie ukrywa swych partyjnych sympatii i układów, jakie wyniosły go ze stanowiska z-cy red. naczelnego „Gazety Pomorskiej” na naczelnego w Toruniu. Otwarcie pisze też o sentymencie do Torunia, który bez wątpienia też był czynnikiem motywującym redaktora do ucieczki z reorganizowanej „Pomorskiej”. Autor szeroko rozpisuje się o niskim nakładzie, małej objętości i deficycie „Nowości” jakby zupełnie zapominając, że w tamtych czasach za finansowe sznurki prasy pociągał zupełnie ktoś inny. Jednocześnie ubolewa, że mimo posiadanego poparcia, w pewnym momencie, jemu samemu nie udało się zwiększyć przydziału papieru dla „Nowości”.

Za zupełnie nietrafiony uważam również zarzut, że materiały w „Nowościach” były bezimienne, że podpisywali się jedynie dwaj dziennikarze. Oni akurat pisali recenzje, wypowiadali własne sądy, które wymagały pełnego podpisu. Przy drobnych informacjach, które zajmowały większość miejsca w ówczesnych 4-stronicowych „Nowościach” wystarczały inicjały. Nikt nigdy odgórnie tych spraw nie regulował, był wolny wybór dziennikarzy.

„Prosiłem o publicystykę i reportaże, których dotąd nie było” pisze red. Jędrzyński o początkach swej pracy w Toruniu. Było tego typu publikacji tyle, na ile pozwalała objętość. Wystarczy zajrzeć do archiwum. I aż dziw bierze, że autor o tak dobrze udokumentowanym zamiłowaniu do archiwistyki nie poparł tej tezy żadnymi tabelkami, fiszkami bądź statystykami.

I tak można by dalej ciągnąć sprostowania przekłamań, jakie pojawiły się w książce w części poświęconej „Nowościom”.

Nie do wszystkich korekt czuję się upoważniona. Mam tylko nadzieję, że więcej precyzji jest w tych licznych fragmentach publikacji, w których autor chwali się swoimi sukcesami i osiągnięciami finansowymi. Przy tak potężnym wsparciu zewnętrznym wynik nie mógł być inny. Pytanie, czy nie mógł być jeszcze lepszy? Późniejsze lata pokazały bowiem, że dobrze zarządzane i redagowane „Nowości” (pozbawione parasola ochronnego) doskonale dają sobie radę finansowo, nawet w warunkach silnej konkurencji rynkowej.

Dziennikarska rzetelność

Kupując książkę Zefiryna Jędrzyńskiego, w której wiele miejsca poświęcił bliskim mojemu sercu sprawom, oczekiwałam dziennikarskiej rzetelności, tak niezbędnej w procesie pisania i redagowania. Niestety, wyraźnie deficytowej w ostatnich czasach. Szkoda, że autor, który potrafił szczerze przyznać się do swoich słabości i kompleksów z dzieciństwa oraz młodości, nie umiał lub nie chciał równie szczerze odnieść się do swej „nowościowej” przygody. Było jak było. Wielu wie i jeszcze pamięta. W książce - wyszło jak wyszło - co nie oznacza, że wszyscy zainteresowani powinni milczeć. Jako córka Henryka Jankowskiego poczułam wręcz obowiązek, by publicznie zareagować na publikację, która jednoznacznie sugeruje, że mój ojciec nieudolnie kierował gazetą, winny był jej deficytu, nadmiernie oszczędzał na dziennikarzach i długopisach, wysyłał sekretarkę z reklamówką, pociągiem, po pieniądze na wypłaty itp.

Panie redaktorze, trzeba było napisać wprost - Heniu Jankowski był niepoprawnym marzycielem, nie realizował linii partii. Dlatego trzeba było się go pozbyć, ja zdecydowałem się go zastąpić i wykonywałem polecenia partyjne. Tyle by wystarczyło i byłabym usatysfakcjonowana. Zwłaszcza, że w Pana książce znalazłam kilka nieznanych mi zdjęć ojca. Szczególnie dziękuję za fotkę na stronie 130, ze spotkania z I sekretarzem KW PZPR, na której mój ojciec siedząc z boku, wyprostowany, wyraźnie dystansuje się od całego towarzystwa.

To zdjęcie najlepiej obrazuje ówczesne postawy mojego ojca, z którego mam prawo być dumna. Był dla mnie autorytetem, wzorem do naśladowania. Szkoda, że „Nowości’ w dniu 3 lutego br. zamieściły ową fotę, obcinając postać red. Jankowskiego. Niestety, nie dożył czasów, gdy własne wizje i upór w dążeniu do ich realizacji są cnotą człowieka, a nie jego wadą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska