Worek kartofli, czyli nie podskakujcie no, obywatelu Sikorski

Taka sytuacja: - Proszę kilo cytryn - mówimy do pana w warzywniaku. - Proszę bardzo - odpowiada sprzedawca, po czym kładzie na ladzie worek nadgniłych kartofli. Robimy wielkie oczy, a sprzedawca tłumaczy, że tamte żółte to były złe, bo kwaśne i nie wiadomo skąd. A te są nasze, krajowe, narodowe, sercu bliskie.

- Ale to nie cytryny są - odpowiadamy. A sprzedawca odpowiada, że są, bo obcy zalewają nasz rynek cytrusami, więc musimy się bronić i nasze cytryny muszą być takie. I koniec gadania, należy się 12 złotych i płać pan, bo jak nie, to wzywam policję.

ZOBACZ TAKŻE: Abonament RTV nie będzie ściągany od dłużników?

Absurd? Pewnie że absurd, ale tak właśnie jest z abonamentem rtv, a nawet gorzej, bo kupowanie cytryn nie jest obowiązkowe, a abonament, owszem, jest.

O haraczu tym przypomniał ostatnio Radosław Sikorski, poseł Parlamentu Europejskiego, który na wezwanie do zapłaty 900 zł zaległości abonamentowych odpowiedział, że płacić nie zamierza, bo, jak twierdzi: „media publiczne zostały zawłaszczone przez klakierów jednej partii politycznej i służą utrzymaniu tej partii przy władzy, a nie misji, do której zostały powołane”.

Wirtualnemedia.pl o komentarz poprosiły prof. Janusza Kaweckiego, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która abonament wyznacza, rozdziela i zbiera - zlecając to zadanie Poczcie.

Kawecki dał odpór twierdząc, że abonament należy płacić: „Pan poseł wie, że jeżeli powinien płacić, a nie płaci, to Poczta będzie dochodzić swych praw i z pewnością dojdzie ich prędzej czy później”.

Inaczej mówiąc, niech Sikorski nie podskakuje, bo jeśli ma obowiązek, to niech płaci.

Rzecz jest jednak bardziej skomplikowana, niż to się prof. Kaweckiemu zdaje wydawać. Już nie żyjemy w PRL i jeszcze nie żyjemy w katolickim państwie narodu polskiego i owszem Sikorski, jak każdy inny obywatel, obowiązki wobec państwa i jego instytucji ma, ale też państwo ma obowiązki wobec obywatela.

Chętnie bym się dowiedział, co prof. Kawecki i pozostali członkowie KRRiT - rady, która zgodnie z ustawą „stoi na straży wolności słowa” i „interesów odbiorców” oraz zapewnia „otwarty i pluralistyczny charakter radiofonii i telewizji”, co więc ci państwo zrobili, by inny zapis obowiązującej przecież do dziś Ustawy o RTV, ten który mówi o tym, że media publiczne oferują programy „cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością”, był respektowany?

Nie, nie mam złudzeń, że prof. Janusz Kawecki, wieloletni przewodniczący Zespół Wspierania Radia Maryja
w służbie Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie i Narodowi Polskiemu wyróżniony Złotą Odznaką Radia Maryja z Diamentem (nie umiem sobie odmówić przyjemności podania pełnej, oficjalniej i jak widać bardzo skromnej nazwy tego ciała) i wybitny znawca problematyki wpływu drgań na budowlę, walczyć będzie jak lew o pluralizm w mediach państwowych. O nie, nie po to go prezydent Duda powołał do KRRiT. Warto jednak, co leży w obowiązkach rady.

Prawie trzydzieści lat temu zawarto rodzaj umowy społecznej: państwo tworzy publiczne media, które służą społeczeństwu rzetelną, bezstronną informacją, a społeczeństwo łoży na to abonamentową daniną. Kilka lat temu rządząca państwem władza kopnęła w stolik, de facto media publiczne zlikwidowała, zamiast informacji mamy propagandowy, partyjny chłam, ale nadal każe za to płacić. Jakby to były świeżutkie cytryny, a nie śmierdzący worek kartofli.