Tamtego piątkowego popołudnia, 15 maja 2015 roku, Igor jak zwykle poszedł grać w piłkę na gminnym boisku ze starszym bratem, 15-letnim Błażejem, i kolegami. Boisko dobrze widać z okien gabinetu wójta Świecia nad Osą, tak samo zresztą, jak ze szkoły i ośrodka kultury, użytkujących obiekt. Dziś stoją już na nim tylko dwie wmurowane na stałe bramki. Wtedy z boku leżały jeszcze cztery przenośne. Dwa dni wcześniej, we wtorek, z bramek tych korzystali oldboje.
- Mamo, na Igora bramka spadła! Krew mu z nosa leci! - zaalarmował matkę przez telefon starszy syn. Wszystko rzuciła i pojechała na boisko. Zajęło jej to kilka minut. Oczywiście, że już drżała o dziecko, ale myśli o tym najgorszym nie miała. Wypadek, nieszczęście - tak wtedy myślała.
- Gdy dobiegałam do Igora, nie było mu już jak pomóc. Nie mogła też nic zrobić pielęgniarka z ośrodka zdrowia (znajduje się tuż przy boisku - przyp. red.) ani ratownicy z karetki. Potem Błażej mi powiedział, że gdy układał brata na trawie na boku, to jeszcze czuł puls - relacjonowała nam pani Małgorzata Hinz.
Rekonstruując zdarzenie na podstawie relacji dzieci, śledczy ustalili później, że Igor w pewnym momencie zawisł na bramce. Ta przewróciła się na niego i uderzyła go w głowę - jej uraz był bezpośrednią przyczyną zgonu.
Od 16 maja 2015 roku Prokuratura Rejonowa w Grudziądzu prowadziła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Od początku ma jeden podstawowy problem: do bramki, która przygniotła Igora, nikt się nie przyznawał. Boisko jest gminne, ale Urząd Gminy właścicielem bramki się nie poczuwał. Gminna szkoła i Gminny Ośrodek Kultury, które z boiska korzystały, także.
- Po wielu miesiącach śledztwa, podczas którego naprawdę sprawdziliśmy wiele wątków (nawet na pierwszy rzut oka nieprawdopodobnych), musieliśmy je umorzyć. Nie znaleźliśmy osoby, która byłaby odpowiedzialną za ową przenośną bramkę - mówi prokurator Agnieszka Reniecka, szefowa Prokuratury Rejonowej w Grudziądzu. - Tym samym śmierć 11-latka pozostaje w kategorii tragicznego, nieszczęśliwego wypadku.
Śledczy przesłuchiwali urzędników i mieszkańców, badali dokumentację. Sprawdzili doniesienia członków OSP. Jak twierdzą, nie pozwoliło to ustalić, skąd przenośne bramki w ogóle wzięły się na gminnym boisku i kto za nie odpowiada.
- Nasza decyzja o umorzeniu śledztwa jest nieprawomocna. Rodzice zmarłego chłopca mają prawo do zażalenia - dodaje prokurator Reniecka. - Do osobnego postępowania wyłączyliśmy wątek prawidłowości prowadzenia przez gminę dokumentacji nadzoru nad obiektami. Wynik jego postępowania nie będzie miał już jednak wpływu na śledztwo w sprawie śmierci dziecka.
Igor Hinz miał 11 lat, świetnie się uczył. - Dzień przed śmiercią liczył sobie średnią, bo od 5,2 dzieciaki w gminie dostają stypendium - wspomina jego mama. Jako najmłodszy z trójki rodzeństwa był typową maminą przylepą. - Łóżko mi słał, sprzątał w domu, a jak się martwiłam, to zaraz pocieszał - dodaje pani Małgorzata. Pochowany został na świeckim cmentarzu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?