Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wśród amiszów czułam się najbezpieczniej w życiu

Marcin Kalk
Dr Dagna Dejna: - Byłam zaskoczona, jak zdyscyplinowane i karne są amiszowskie dzieci.
Dr Dagna Dejna: - Byłam zaskoczona, jak zdyscyplinowane i karne są amiszowskie dzieci. archiwum
Rozmowa z dr Dagną Dejną z Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika

Dlaczego postanowiła Pani badać społeczność amiszów, tak odległą naszej kulturze?
Bardzo lubię wyzwania, dlatego podjęłam studia doktoranckie pod kierunkiem prof. Aleksandra Nalaskowskiego, u którego początkowo pisałam pracę na zupełnie inny temat. Pewnego dnia natknęłam się na ogłoszenie, że w toruńskim Domu Muz organizowane będzie spotkanie z jedyną w Polsce rodziną amiszów. Już wówczas trochę o nich wiedziałam, bo zawsze interesowały mnie pewnego rodzaju szczeliny we współczesności. Poszłam tam i doznałam całkowitego olśnienia. Gdy przedstawiłam ten temat pracy profesorowi, okazało się, że on zawsze chciał zbadać społeczność amiszów, ale nigdy nie miał ku temu odpowiedniej okazji.
Zrealizowała więc Pani niespełnione marzenie promotora...
Tak, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Amisze zawsze wydawali mi się fascynującą społecznością. Swoją wyprawę do nich poprzedziłam znacznym umocowaniem teoretycznym, przeprowadzonym pod okiem prof. Donalda Kraybilla. Odkryłam wówczas, że nawet w Stanach Zjednoczonych kulturę tę bada się z pozycji biurka, bez wychodzenia z gabinetu. Ja chciałam natomiast uczestniczyć w życiu tej społeczności. Byłam tam jednak tylko gościem, ponieważ nie można stać się amiszką.
Jak została Pani przyjęta w tej hermetycznej bądź co bądź społeczności?
Spędziłam tam prawie cztery tygodnie, choć nie udało mi się wywalczyć oficjalnego pozwolenia na prowadzenie badania etnograficznego wewnątrz społeczności. Pojechałam po prostu do jednej z amiszowskich wiosek w samym sercu Hrabstwa Lancaster, zapukałam do czyjegoś domu i zapytałam, czy mogę zostać. Pierwsi gospodarze zamknęli mi drzwi przed nosem, drudzy tak samo. Wtedy zorientowałam się, że posługujemy się różnym kodem kulturowym, więc ci ludzie nie rozumieją, co to znaczy, że jestem z Polski, albo że chcę napisać o nich książkę. Trzecia rodzina, do której drzwi zapukałam, pozwoliła mi jednak zostać. Następnego dnia, by się odwdzięczyć, posprzątałam stajnię, a ponieważ była to duża stajnia, zostałam tam na dłużej.
Byli ciekawi świata, z którego Pani do nich przybyła?
Nie zadali mi ani jednego pytania o kraj, z którego pochodzę, lub o to, kim jestem. Zapytali tylko o jeden aspekt, a mianowicie o rodzinę. Chcieli wiedzieć, czy moja babcia jeszcze żyje, pytali o moich rodziców, rodzeństwo… Gdy dowiedzieli się, że mam tylko jedną siostrę, dziwili się. Gdy usłyszeli, że w wieku dwudziestu kilku lat nie mam jeszcze męża, pomyśleli, że jestem na coś chora. Wszystko dlatego, że amisze bardzo szybko się pobierają i tworzą zazwyczaj wielodzietne rodziny. Taki sposób życia wydaje im się naturalny i nie znają innego.
Jak zweryfikowała Pani swoje wyobrażenia na temat tej społeczności podczas wyjazdu?
Cały ten pobyt był dla mnie serią niespodzianek. Zaskakiwało mnie wszystko - od charakterystycznego zapachu amiszów po ich konsekwencję. Społeczność ta żyje według ściśle wyznaczonych zasad, które dają im poczucie bezpieczeństwa. My żyjemy w świecie, w którym wszystko jest możliwe, gdzie nagina się obyczaje. Amisze natomiast nie znają sformułowania „tak, ale…”. Jeśli coś jest u nich ustalone, to trzymają się tego bez względu na okoliczności.
Czy takie obwarowanie życia zasadami nie prowadzi do buntu?
Wprost przeciwnie. Kultura amiszów od lat utrzymuje się w niemal niezmienionej formie właśnie ze względu na głęboko zakorzeniony konserwatyzm. Miałam okazję brać udział w lekcjach prowadzonych w amiszowskich szkołach i byłam zaskoczona, jak zdyscyplinowane i karne są tam dzieci. Nie odbiera im się jednocześnie dziecięcej beztroski. Przed przyjęciem chrztu, co u protestantów odbywa się w okolicach 16/18 roku życia, amisze mają okazję wyjechać z wioski i zasmakować zewnętrznego świata. Badania wykazują jednak, że zdecydowana większość wraca. Wychowani są w przekonaniu, że świat na zewnątrz jest zepsuty i zły. Istnieje także ryzyko, że nie poradziliby sobie we współczesnych społeczeństwach, bo nie są przygotowani do takiego życia.
Czy stara się Pani stosować w swoim życiu jakieś cechy tej społeczności?
Tak, pracowitość. Jest to cecha, którą bardzo cenię sobie u drugiego człowieka, a która jest niezwykle charakterystyczna dla amiszów. Są to ludzie bardzo praktyczni, co, w połączeniu ze wspomnianą już konsekwencją, sprawia, że tworzą wokół siebie bardzo bezpieczny świat, pełen zasad, od których nie ma odstępstw. Pobyt w Lancaster County wspominam jako okres, w którym czułam się najbezpieczniej w swoim życiu.
A czy mogłaby Pani żyć tak, jak amisze?
Jestem w stanie docenić wartości takiego życia, lecz bez żadnych wątpliwości mogę stwierdzić, że nie. Za bardzo lubię samochody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska