Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy jesteśmy Kowalskimi FELIETON "CAŁY TEN POP" o tym, co się dzieje z tą naszą wielką emigracją po 15 latach ot

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Polski bohater tygodnia na herosa nie wygląda. Leciuchno pyzaty, w okularkach i nawet nazywa się zwyczajnie, Kowalski. A nie Franz Maurer, Borewicz, czy chociażby Błaszczak. Sprawa konsula Kowalskiego, wywalonego z Norwegii za walkę z Barnevernetem, odbierającym dzieci polskim emigrantom, to jednak przypadek jakby symboliczny. Dla całej naszej wielkiej emigracji.

Swoją drogą o konsulu z polskiej strony wszyscy - a to u nas coś na kształt cudu - pieją z zachwytu. Bo to ponoć facet, który walczył, udowadniał Norwegom, że się mylą i któremu zawsze się chciało. A ja tylko ciekaw jestem, czy gdyby był konsulem amerykańskim lub francuskim, to Norwegowie też potraktowaliby go z buta?

Od startu masowych wyjazdów Polaków za pracą – już nie na „czerwone paszporty” i dziadka z Wehrmachtu - minęło 15 lat. Ci, co w 2004 ruszyli po studiach na zmywaki, mają dziś czterdziechę. Czego się wtedy baliśmy? Ot, choćby tabunów eurosierot. Problem się pojawił, ale bez przesady. Na pewno wielu ludzi znalazło fajną stabilizację, na którą nie mieli szans w tamtej Polsce, na pewno wielu ludziom takie marynarskie życie połamało rodziny. Nie sprawdziły się te z lekka kolonialne marzenia pięknoduchów, żeby było jak na Zachodzie – Polscy emigranci mieli wracać i zmieniać mentalność ludu. Ani nie wracają, ani nie zmieniają. Niekiedy pielegnują w sobie zresztą dziwaczny obraz Polski sprzed 20 lat, co psychologicznie zrozumiałe, bo ze względu na tamtejsze koszty często bardziej trwają niż naprawdę żyją, a tymczasem ich rodacy w kraju przestali trwać, a zaczęli żyć.

Nie sprawdziło się też jednak to, że nasz wdzięk i urok, wyeksportowane w skali makro, zmienią stereotypy o Polakach – hałastrze z dzikiego kraju ubogich kuzynów. Bo zmieniają słabo.

Porozmawiajcie z rodakami stamtąd, ilu tak naprawdę mają przyjaciół Norwegów czy Niemców? Z kim pracują? Czytałem ostatnio reportaż o pani, która od dekady tyra na Wyspach i nigdy nie pracowała z „prawdziwym” Anglikiem. Z Azjatami, Afrykanami, nawet czasami Hiszpanami tak, ale z Angolem "od pokoleń", jakoś nie. A co najlepiej łamie stereotypy narodowe? Kontakty z pojedynczymi ludźmi, którzy okazują się zupełnie inni niż przypuszczaliśmy. I tu efekt skali nie zadziałał.

Parę lat temu tłumaczyłem panu Holendrowi z branży, że u nas, w Polsce, coś tam rozwiązane jest znacznie nowocześniej. A on patrzył na mnie, jakbym plótł, że ziemia jest płaska. Bo to przecież niemożliwe. I pewnie trochę podobnie jest z tymi norweskimi urzędnikami i policjantami, którzy mają wdrukowane w główki myślenie o biednych polskich rodzinach, co to przyjechały za chlebem. I o polskim konsulu też.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska