Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy już wiedzą...

rozmawia Lucyna Tataruch
40 procent osób dorosłych jest nieśmiałych, a 80 procent deklaruje, że kiedyś tego doświadczyło. Jest to więc wszechobecne zjawisko - mówi dr Magdalena Grabowska.

Zdarza się, że ktoś przychodzi do Pani gabinetu i mówi: „Jestem nieśmiały, proszę mi pomóc”?
Tak, zdarza się. Często pojawiają się też przy tym opisy konkretnych sytuacji, które sprawiają tej osobie trudność. Na przykład: mam ogromny problem, żeby powiedzieć coś na forum, zagadać do kogoś na przyjęciu. Nie umiem wyrazić swojej opinii, krytycznej oceny. Nie potrafię być asertywny. Co ciekawe, wiele takich osób zgłasza, że całkowicie nie do przejścia są dla nich rozmowy telefoniczne.

Łatwiej jest stanąć z kimś twarzą w twarz, niż do niego zadzwonić?
Przy spotkaniu mamy większą kontrolę nad sytuacją - widzimy czyjś wyraz twarzy, mimikę, gesty. Natomiast w trakcie rozmowy telefonicznej jesteśmy całkowicie pozbawieni możliwości obserwowania. I to blokuje osoby nieśmiałe.

Mam wrażenie, że tego typu problemy dotyczą całkiem sporej grupy ludzi.
Zdaniem prof. Philipa Zimbardo - specjalisty w tym temacie - 40 procent osób dorosłych jest nieśmiałych. 80 procent deklaruje, że kiedyś tego doświadczyło, a 25 procent określa się jako chorobliwie nieśmiałych. To zjawisko wszechobecne. Częściej dotyka kobiet, co wynika zapewne z różnić w socjalizacji. Z poziomu gabinetu mogę jednak powiedzieć, że po pomoc zgłasza się więcej mężczyzn.

To pewnie dlatego, że stereotyp nie pozwala facetowi być nieśmiałym, a kobiecie do niedawna jeszcze wręcz nie wypadało wychodzić przed szereg.
Tak, i jest to poparte badaniami. Stereotyp kobiety i mężczyzny różni się kwestią nakazową, czyli tym, jacy powinniśmy być. Cecha nieśmiałości bardzo się w tym przebija - kobiecie wolno, ale jest to podszyte lekceważeniem. Natomiast mężczyźnie się tego nie wybacza. Dlatego też wielu panów odczuwa większą potrzebę poradzenia sobie z tym problemem.

Zjawisko jest wszechobecne, ale jednak nie wszyscy chodzą na terapię. Czyli - jak sądzę - można z tym żyć?
Można. Co więcej - nieśmiałość miewa też zalety. Takie osoby są społecznie postrzegane, jako bardziej poważne, dyskretne, skromne czy bezkonfliktowe. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy skręcamy w stronę chorobliwej nieśmiałości czy nawet fobii społecznej i nie jesteśmy już w stanie realizować swoich celów życiowych. Znam przypadki młodych osób, takich w okresie wczesnej dorosłości, które nie mogą niczego załatwić, nie potrafią pójść po zakupy, bo wiąże się to z rozmową w sklepie. Nie chodzą na zajęcia szkolne, bo nie daj Boże zostaną o coś zapytani. Sama obecność innych ludzi jest już dla nich niebezpieczna. Proszę sobie wyobrazić, jak trudne musi być życie w takim lęku.

Nieśmiałość to lęk?
Lęk to jeden z jej komponentów. Najprościej ujmując, jest to zespół negatywnych emocji, wywołujących najczęściej poczucie skrępowania, zawstydzenia, zażenowania. Doświadcza się go w sytuacjach społecznych. Pojawia się wtedy fizjologiczna reakcja stresu - odpowiedź na zagrożenie, którego realnie nie ma. Podnosi się nam poziom kortyzolu, adrenaliny, noradrenaliny. Zaczynamy się pocić, przyspiesza nam puls, robimy się czerwoni i mamy sucho w ustach. Głowa nam mówi o niebezpieczeństwie, ciało to potwierdza.

Czuję się tak za każdym razem, gdy muszę wystąpić przed jakąś grupą. Jak sobie poradzić z tymi wszystkimi objawami?
Przede wszystkim - nie udawać pewniaka. To bardzo ważne.

Zawsze udaję.
Tak jak wiele osób. Ludzie starają się nadrabiać udawaną pewnością siebie, a to jeszcze bardziej podnosi poziom stresu. Niekiedy wystarczy nazwać swoją nieśmiałość, czyli np. powiedzieć: „Przepraszam, niezbyt wyraźnie mówię, bo nie za dobrze czuję się w tych okolicznościach”. Albo rozpoczynając wystąpienie rzucić: „Proszę mi wybaczyć, jestem trochę zdenerwowana, mam nadzieję, że za chwilę mi to przejdzie”.

Sprawdziłam to kiedyś. Trochę pomaga.
Pomaga, bo najgorsze już się stało - wszyscy już wiedzą! (śmiech) Wbrew pozorom, to bardzo dobrze działa na samopoczucie w danej sytuacji.

Jest jeszcze to nawracające pytanie: „Co oni wszyscy sobie o mnie pomyślą?”…
Sęk w tym, że wystąpienie minie i prawdopodobnie nikt już nie będzie o pani myślał.

To okrutne!
Ale jakże kojące! Proszę się z tym pogodzić (śmiech). Nie chcę nikomu umniejszać, ale naprawdę każdy ma swoje życie, inne problemy. Warto wyzbyć się przekonania, że od takich ocen cokolwiek zależy. Osoby nieśmiałe przywiązują zbyt dużą wagę do opinii obcych ludzi. Przejmują się rozmową z ekspedientką w sklepie, chociaż tak naprawdę nie powinno ich za bardzo interesować, co ta pani sobie o nich pomyśli. Przy wystąpieniach na forum jest podobnie. Chyba że to wydarzenie ma w jakiś sposób zdecydować o naszym losie, np. jest to rozmowa o pracę. Wtedy wręcz musimy się przejmować. Trzeba dać sobie prawo do emocji, wbrew temu, co niekiedy mówią różni specjaliści od coachingu, ucząc ludzi, by nie odczuwali stresu w sytuacjach stresowych. Ujmę to tak: jeśli uciekamy na widok ratlerka - powinniśmy zacząć się o siebie martwić. Ale gdy leci na nas wataha wilków, a my się jej nie boimy, to też warto się nad sobą zastanowić.

Mój przykład to ratlerek…
Myślę, że tak. Reakcja musi być adekwatna do sytuacji. Pytanie brzmi: czy potrafimy tę sytuację prawidłowo rozpoznać?

Zimbardo powiedział kiedyś, że nieśmiałość jest więzieniem, do którego sami siebie wtrącamy. Dlaczego to sobie robimy?
Na pewno nikt nie robi sobie tego celowo. Przyczyny możemy podzielić na dwie grupy - odległe w czasie i takie, które wywołują nieśmiałość w danym momencie. Do tych bieżących - że tak je nazwę - zalicza się przede wszystkim niestabilną samoocenę i zbyt mocne odbijanie się w lustrze społecznym, czyli uzależnienie oceny swojego zachowania od tego, co myślą inni. Następuje rozbieżność między „ja idealnym” a „ja realnym” i w tym zestawieniu zawsze wypadamy źle. Jeśli jesteśmy w pełni zależni od opinii z zewnątrz, to każdy krytyczny głos staje się dla nas ciosem. Zaczynamy więc unikać wszelkich kontaktów.

Niestabilna samoocena to efekt wcześniejszych przykrych doświadczeń?
Najczęściej niestety wynosimy ją z domu. Źródłem takich kłopotów może być niewłaściwy styl wychowania, wygórowane oczekiwania wobec dziecka, niewzmacnianie go. Ale nie chcę zrzucać wszystkiego na rodziców. Chorobliwie nieśmiałe osoby często mają też gdzieś w historii odrzucenie przez grupę rówieśniczą i brak pewnych umiejętności społecznych, których można się nauczyć. Np. asertywności.

Rodzice nieśmiałych dzieci powinni jednak się martwić i rozmyślać: co robię źle?
Tak naprawdę, nieśmiałość powinno się diagnozować w okresie dorastania, a w pełni widoczna jest ona dopiero w dorosłości. Dzieci też doświadczają takich emocji, jednak jeśli 4-latek jest nieśmiały w kontakcie z obcą osobą, to nie demonizowałabym tego. Jest szansa, że to minie. Natomiast im starsze dziecko i im większy lęk przed wystąpieniami, kontaktami itp., tym rośnie ryzyko, że przerodzi się to w problem. Pomaga na pewno tłumaczenie od małego różnicy między oceną człowieka a oceną zachowania. Sprawdzają się tu proste komunikaty, np.: „To, że ktoś będzie się śmiał z tego, co robisz, nie znaczy, że ty jesteś śmieszny”.

Jak Pani pracuje z dorosłym nieśmiałym?
Gdy ktoś przychodzi do mnie z takim problemem, to najpierw zastanawiam się, skąd się to wzięło. Ustalam przyczyny. Chcę w ten sposób jedynie oddzielić kwestie usuwalne od nieusuwalnych. No bo jeśli ktoś był podle traktowany przez swoich rodziców, krytykowano go za wszystko, to przepraszam, ale ja już tych doświadczeń nie zmienię. Możemy za to zmienić objaw, czyli nieśmiałość. Jeżeli natomiast problemem jest zaniżona samoocena, to pracujemy nad nią. Gdy uda nam się ją zmienić, objaw też zniknie. Zazwyczaj tak się właśnie dzieje.

Co najbardziej pomaga w uporaniu się z tym problemem?
Akceptacja siebie. Musimy znać swoje zalety, wady i zastanowić się, czy z tymi wadami nie możemy sobie zwyczajnie żyć? Nie trzeba się wciąż doskonalić. W pewnym wieku człowiek powinien już dojść do takiego punktu, gdzie może powiedzieć: „Jestem OK, w tym lepsza, w tamtym gorsza od innych”. I tyle.

Tak po prostu przestać nad sobą pracować?
Co innego rozwój, a co innego dążenie do doskonałości rozumianej jako obraz siebie bez wad. Ludzie bez wad są nudni - o ile w ogóle tacy istnieją! Można oczywiście sięgnąć np. po treningi umiejętności, interpersonalne, asertywności, bo to pomaga zbudować pewność siebie. Jednak warto też uporządkować sobie lustro społeczne.

Jak?
Zastanówmy się, które osoby powinny być dla nas znaczącym źródłem uwag. Kto z naszego otoczenia jest nam życzliwy, myśli o nas pozytywnie, chce dla nas dobrze? Gdy od takiego człowieka usłyszymy krytyczną ocenę, to warto się nad tym zastanowić. Ale jeśli krytykuje nas ktoś, kogo intencji nie znamy, to po co przejmować się taką opinią? Ważne jest również to, by dać sobie zgodę na śmieszność.

Oj, łatwo powiedzieć.
W tym może pomóc bliska osoba. Często polecam swoim klientom, żeby poszli do miasta i razem z siostrą, bratem, partnerem czy przyjacielem poćwiczyli „akademię dziwnych kroków”. Idziemy, wydurniamy się - celowo wystawiamy się na śmieszność, w każdej chwili możemy przestać, wszystko dzieje się w kontrolowany sposób, co zmniejsza poczucie lęku. To pozwala przećwiczyć odczuwanie czyjegoś śmiechu, zdziwionych spojrzeń.

I osoby nieśmiałe sobie z tym radzą?
To jedno z prostszych ćwiczeń. Trudniejszym są np. „pajacyki” na Starym Rynku podczas głośnego śpiewania „Wlazł kotek na płotek”, ale przyznam, że rzadko dochodzimy do tego etapu (śmiech). Zwykle nie jest to potrzebne. Szukamy takiej sytuacji, która jest trudna, ale jeszcze wykonalna. I proszę mi wierzyć - dziwne kroki działają. Nagle okazuje się, że to w ogóle nie jest aż tak straszne. Ktoś się ze mnie śmieje, patrzy na mnie, swoje myśli - no i co z tego? Ziemia kręci się nadal, żyję, nic się nie zmieniło. To całkiem wyzwalające doświadczenie.

*Dr Magdalena Grabowska

prowadzi prywatną praktykę psychologiczną i blog na temat psychologii i seksuologii; pracownik Instytutu Psychologii UKW w Bydgoszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wszyscy już wiedzą... - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska