Pierwsze „prawdziwe” farby dostała w wieku 17 lat. Jednak jej przygoda ze sztuką zaczęła się znacznie wcześńiej, w pracowni warszawskiego rzeźbiarza...
<!** Image 2 align=right alt="Image 68602" sub="Jolanta Zaniewska sama opracowała metodę tworzenia głów lalek z masy papierowej">Chyba prawdą jest, że każda kobieta w głębi duszy pozostaje małą dziewczynką, tylko nie każda potrafi ją w sobie pielęgnować. Gdy zapomni o swoich marzeniach przygnieciona prozą życia, a małe radości przestaną ją cieszyć, to staje się zupełnie innym człowiekiem.
Realizowanie siebie na pewno wymaga sporej odwagi
i determinacji, ale nadaje też życiu sens. Ta sztuka udała się Jolancie Zaniewskiej, która ze stołecznej Warszawy trafiła do niepozornego Skępego.
Dzieciństwo, czas szczęścia
Po wejściu do jej pracowni uderza wszechobecne ciepło i serdeczność, którymi emanuje artystka. Spod jej pędzla wychodzą obrazy, będące balsamem dla udręczonej duszy zabieganego człowieka, niemającego czasu przystanąć i wsłuchać się w siebie. Sceny z baśni powstałych w głowie malarki przenoszą nas w świat szczęśliwego dzieciństwa, kiedy wszystko było o wiele prostsze i łatwiejsze. Z kolei przepiękne, różnobarwne kwiaty pełne są słońca i wystarczy jedynie zamknąć oczy, aby znaleźć się na łące w letni gorący dzień.
<!** reklama>- Mój romans ze sztuką zaczął się we wczesnym dzieciństwie, kiedy to z ciekawością odwiedzałam pracownię znanego rzeźbiarza, znajdującą się na tym samym podwórku, gdzie bawiłam się z rówieśnikami - mówi Jolanta Zaniewska. - Wtedy okazało się, że naprawdę potrafię ulepić coś gliny i coraz lepiej zaczyna mi to wychodzić i sprawia niesamowitą satysfakcję.
Farby, sklejka i kwiaty
Jak wspomina artystka, od zawsze dobrze rysowała i bardzo wcześnie zaczęła interesować się sztuką. - Gdy w jakimś kolorowym czasopiśmie znalazłam zdjęcie, przedstawiające obraz znanego malarza, od razu włączałam go do swojej kolekcji - mówi Jolanta Zaniewska. - Mając 17 lat poprosiłam rodziców, aby kupili mi farby i od tego momentu rozpoczęła się moja przygoda z malarstwem. Najpierw malowałam na zwykłej sklejce i były to oczywiście moje ukochane kwiaty.
<!** Image 3 align=left alt="Image 68602" sub="We wszystich obrazach malarka realizuje swoją wizję świata, nawet jeśli są to pejzaże">Teraz najlepiej czuje się w technice szpachlowej, a na sztalugach ma portret młodszej córki, Oli. Traktuje go jako wyzwanie, gdyż nie tylko chce uchwycić twarz swej latorośli, ale też oddać duszę nastoletniej dziewczyny. Poza tym uwielbia malować koty i miasta pogrążone we śnie. W jej obrazach najważniejszy jest nastrój, a nie odzwierciedlanie rzeczywistości. - Staram się zawsze oddać klimat, który czuję. To jest taka stopklatka moich przeżyć i uczuć. Nawet, gdy maluję pejzaż, to realizuję swoją wizję - dodaje.
Rozsądek ponad sztuką
Jako młoda dziewczyna marzyła o akademii sztuk pięknych, ale zwyciężyło zdroworozsądkowe podejście do życia. Wybrała studium medyczne.
Po skończeniu nauki trafiła na oddział noworodkowy i z poświęceniem oddała się pracy, którą bardzo polubiła.
Jednak poważna choroba uniemożliwiła jej wykonywanie obowiązków pielęgniarki i tak z czasem znalazła się w Skępem, gdzie znalazła wszystko, co do życia potrzebne. Tu praktycznie sama urządziła dom, malowniczo położony w bliskim sąsiedztwie lasu. Pomimo filigranowej sylwetki jest pełna energii. Praktycznie potrafi wszystko - odnowi stare meble, ozdobi ściany, a z resztek włóczki wydzierga sweter. Świetnie wychodzi jej patchwork, gdyż bardzo lubi dobierać kolory i ma dużo cierpliwości do scalania skrawków w całość.
Lalki rodzą się w błędach
Jolanta Zaniewska ma też rzadką umiejętność robienia lalek. - Zaczynam zawsze od buzi z masy papierowej, która nadaje lalce charakter, a potem szyję korpus z białego płótna, wypełniam go i nadaję odpowiedni kształt - tłumaczy artystka.
Wspaniałe sukienki powstają z kolorowych szmatek. By lalki ubrane były tak jak wymarzyła sobie artystka, konieczne są wyprawy do sklepów z używaną odzieżą. Na końcu powstają buty i dodatki - torebki i kapelusze, bez których wiadomo, żadna porządna lalka obejść się nie może.
- Zajmuje to naprawdę dużo czasu, tym bardziej, że uczę się na własnych błędach i sama intuicyjnie wypracowałam metodę tworzenia lalek. Każda z moich panien jest zupełnie inna. Potem moje lale siedzą, piją kawę i plotkują - żartuje Jolanta Zaniewska.
Robić to, co sprawia radość
Od kilku lat należy do Warszawskiego Zrzeszenia Plastyków. Ma na swoim koncie wiele wystaw tkaniny artystycznej z czasów, kiedy należała do warszawskiego koła tkackiego „Penelopa”. Ma męża, dwie córki i dwumiesięczną wnusię Agnieszkę. Uwielbia wstać skoro świt i wybrać się na długi spacer nad jezioro w towarzystwie swych psów. Nie wyobraża sobie życia bez muzyki i tańca. A do końca swych dni chciałaby po prostu robić to, co lubi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?