Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyciskanie akcjonariuszy

Grażyna Ostropolska
Najpierw rozdawano im akcje pracownicze, teraz się je odbiera. Przymusowy wykup papierów wartościowych od mniejszościowych akcjonariuszy wywołuje protesty w największych zakładach w Inowrocławiu, Włocławku i Świeciu.

Najpierw rozdawano im akcje pracownicze, teraz się je odbiera. Przymusowy wykup papierów wartościowych od mniejszościowych akcjonariuszy wywołuje protesty w największych zakładach w Inowrocławiu, Włocławku i Świeciu.

<!** Image 2 align=none alt="Image 195450" sub="Po skupie akcji od wszystkich akcjonariuszy papiernia Mondi Świecie zniknie z giełdowego parkietu. W maju główny udziałowiec przejął w drodze przymusu ostatnie 3,4 mln akcji, płacąc za każdą 72 zł. Na zdjęciu uroczystość z okazji zainstalowania w zakładzie Mondi supernowoczesnej maszyny papierniczej. [Fot. Marek Wojciekiewicz]">- To zamach na naszą własność, kolejna nacjonalizacja! - oburzają się związkowcy z Inowrocławskich Kopalni Soli „Solino”.

- Chcą nas odciąć od informacji o firmie i pozbyć się społecznej kontroli - sugerują akcjonariusze z włocławskiego Anwilu.

- Krzywdzą emerytów, którzy traktowali swoje akcje jak lokatę na starość - skarżą się byli pracownicy świeckiej papierni Mondi.<!** reklama>

W uszach brzmi im jeszcze propaganda, towarzysząca rozdawaniu akcji w prywatyzowanych zakładach (do załóg trafiało 15 proc. akcji) - Będziecie współdecydować o przyszłości firmy, oceniać zarząd, podejmować uchwały lub je zaskarżać - słyszeli od przedstawicieli Skarbu Państwa. Dziś mówią, że ta piękna idea prysła jak

bańka mydlana.

Część pracowników sprzedała akcje, bo nie odczuwała korzyści z ich posiadania. - Większościowi akcjonariusze celowo podejmowali uchwały o niewypłacaniu dywidendy, a zysk przeznaczali na kapitał zapasowy, aby posiadaczy niewielkich pakietów akcji zniechęcić - słyszymy we włocławskim Anwilu. Uchwała o przymusowym wykupie akcji tej spółki od mniejszościowych posiadaczy zapadła na ostatnim walnym zgromadzeniu.

<!** Image 3 align=none alt="Image 195450" sub="W pikietach przed siedzibą Inowrocławskich Kopalni Soli „Solino” SA brali udział związkowcy NSZZ Solidarność z całego kraju. Protestowano, m.in., przeciw zamiarom sprzedaży warzelni soli przez głównego udziałowca spółki, co groziło utratą 200 miejsc pracy. W efekcie do sprzedaży nie doszło. [Fot. Renata Napierkowska]">Kodeks spółek handlowych, uchwalony przed 11 laty pozwala na taki manewr, jeśli stosuje go akcjonariat, reprezentujący co najmniej 95 proc. zakładowego kapitału. PKN Orlen tyle zdążył zgromadzić, zdobył też pełnię władzy w organach Anwilu SA, więc z przepchnięciem uchwały nie miał najmniejszego kłopotu. Na walnym zgromadzeniu ustalono, że przymusowemu wykupowi podlega 637927 akcji. Za każdą z nich Orlen zapłaci 118,29 zł , a te, których akcjonariusz mu nie przekaże, zostaną unieważnione.

- Cena akcji została zaniżona! - buntują się przymuszeni do sprzedaży pracownicy Anwilu i składają w toruńskim sądzie rejestrowym wniosek o „rozstrzygnięcie rozbieżności w cenie akcji” oraz powołanie biegłego, który

godziwie wyceni jej wartość.

- Według naszej wiedzy, księgowa wycena majątku Anwilu w 2010 r. wynosiła 2645 mln zł, co ustawia cenę jednej akcji na poziomie 196,04 zł, zaś z bilansu za 2011 r. wynika, że powinna ona kosztować 178,40 zł - kalkulują drobni akcjonariusze. Wśród wnioskujących do sądu o powołanie niezależnego biegłego jest Czesław Zarzeczny, emerytowany pracownik Anwilu: - Ostatnią dywidendę wypłacono nam w 2007 r., a od trzech lat robiono wszystko, by cenę akcji pomniejszyć - twierdzi. Opowiada o dobrowolnym skupie akcji Anwilu jesienią ubiegłego roku. Oferowano wówczas 86 zł za jedną akcję.

<!** Image 4 align=none alt="Image 195450" sub="Anwil we Włocławku. Jego pracownicy obawiają się, że zakład zostanie sprzedany. [Fot. Jarosław Czerwiński]"> - Sprzedających nie było zbyt wielu, ale wystarczyło, by Orlen przekroczył magiczny próg 95 proc. udziału w kapitale naszej spółki i mógł się pozbyć pozostałych akcjonariuszy - tłumaczy Zarzeczny. Uczestniczył w ostatnim walnym zgromadzeniu. Zgłosił dwa sprzeciwy - Byłem przeciwny, m.in., powołaniu biegłego rewidenta z firmy, której nazwa padła dopiero na walnym, a w projekcie uchwał jej nie podano - mówi. Uważa, że wybór wyceniającego akcje, które Orlen chciałby kupić jak najtaniej, powinien być ostrożny i transparentny. - Nie powinna to być osoba z firmy doradzającej Orlenowi i przez Orlen zaproponowana, a tak się właśnie stało i wzbudziło to nasz niepokój - dzieli się uwagami, przekazanymi sądowi.

- Chcielibyśmy wiedzieć, czy przy wycenie akcji, typowanych do przymusowego wykupu, uwzględniono fakt, że Anwil SA nabywa regularnie, za setki milionów złotych, obligacje emitowane przez PKN Orlen i wykupuje je po 30 dniach. Ciekawi nas też, dlaczego ostatni rok bilansowy Anwilu SA

zamknięto stratą na papierze

i czy nie miało to przypadkiem wpływu na pokrzywdzenie mniejszościowych akcjonariuszy - akcjonariusze zadają pytania, na które toruński sąd gospodarczy będzie szukał odpowiedzi. Sędziowie mają pod ręką (w KRS) coroczne sprawozdania finansowe Anwilu, więc o weryfikację danych nie będzie trudno. - Do sądu wystąpiła grupa 10 drobnych akcjonariuszy, którzy uczestniczyli w ostatnim walnym, ale mamy już oświadczenia ponad setki innych, z pakietami od 200 do 800 akcji, którzy przystępują do sprawy w charakterze uczestników postępowania i oczekujemy kolejnych zgłoszeń - informuje Czesław Zarzeczny.

Po Anwilu krążą odbitki z branżowego biuletynu, w którym dyrektor Krzysztof Dzuba informuje o finansach spółki: „Przychody ze sprzedaży w Anwilu wyniosły w 2011 r. 2,3 mld zł i były o 38 proc. wyższe niż w roku poprzednim. Zysk wyniósł 290 mln zł i też był wyższy niż w 2010 r., ale mimo tak wysokich wyników operacyjnych, Anwil zanotował stratę na poziomie minus 221 mln zł”.

Skąd taka strata? - To był cud na papierze! - śmieją się pracownicy, przywołując kolejną wypowiedź dyrektora Dzuby, który tak tłumaczy ujemny wynik Anwilu za ubiegły rok: „Jest to jednorazowe obniżenie wartości księgowej majątku, zmniejszające wynik spółki, ale bez wpływu na poziom gotówki”.

- A my chcemy wiedzieć, czy ten papierowy odpis amortyzacyjny obniżył cenę akcji, przeznaczonych do przymusowego wykupu - mówią rugowani ze spółki akcjonariusze. Nie kryją też obaw, że za przymusowym wykupem akcji kryć się może chęć podzielenia na części i sprzedaży włocławskiego Anwilu. - Łatwo to zrobić, gdy ma się w spółce 100 procent i nikogo nie trzeba pytać o zgodę - tłumaczą.

PKN Orlen sięga również po pełnię władzy w Inowrocławskich Kopalniach Soli „Solino”. Protestują zakładowe związki zawodowe. Piszą ostry

list do ministra skarbu państwa

Mikołaja Budzanowskiego: „Wyrażamy sprzeciw wobec decyzji o przymusowym wykupie akcji od pracowników IKS Solino przez PKN Orlen. Dotychczasowe działanie głównego akcjonariusza doprowadziło do wybudowania niesprawnych podziemnych magazynów strategicznych rezerw paliwowych, co potwierdziły liczne kontrole, przeprowadzone w spółce m.in. przez NIK, i wymusiło na parlamencie RP, w celu spełnienia wymogów UE, uchwalenie ustawy o magazynowaniu zapasów paliw poza granicami Polski. Taki ewenement nie zapewnia bezpieczeństwa interesom naszego państwa i ogranicza rozwój podziemnej gospodarki magazynowej, a przymusowy wykup niewielkich pakietów pracowniczych akcji spowoduje likwidację ostatniego społecznego elementu kontroli nad działaniami, podejmowanymi w tej strategicznej spółce. Oczekujemy od pana ministra, jako akcjonariusza PKN Orlen, wstrzymania przymusowego wykupu, który ma zostać uchwalony na najbliższym walnym zgromadzeniu” - to fragment tego pisma. Odpowiedzi związkowcy nie otrzymali, a uchwałę o przymusowym wykupie przegłosowano. Cenę jednej akcji zaproponowany przez Orlen biegły ustalił na 45,96 zł.

- Ja to nazywam małą nacjonalizacją, bo narusza się gwarantowaną nam konstytucyjnie własność - mówi Jerzy Gawęda, przewodniczący zakładowego związku „Solidarność” przy IKS Solino. Jego zdaniem, przymusowy wykup pracowniczych akcji sprawia, że zatraca się sens zmian, wprowadzanych w Polsce po 1989 r. - Przyznawaniu pracownikom akcji towarzyszyło założenie, że utożsamią się oni z zakładowym majątkiem i nauczą współodpowiedzialności, a potem z tej grupy drobnych akcjonariuszy powstanie średnia klasa społeczna. Teraz to założenie pada, bo uchwala się prawo, które przymusowo odbiera pracownicze akcje i

nie chroni słabszego.

- ocenia Jerzy Gawęda. Twierdzenie, że drobny akcjonariusz może w spółce nabroić, więc najlepiej się go pozbyć, uważa za przesadzone. - Może on jedynie wywrzeć presję; zwrócić uwagę na nieprawidłowości i zażądać zapisania ich w protokole. Może też powiadomić o nich opinię publiczną, bo drobny akcjonariusz to ważny element kontroli społecznej - podkreśla związkowiec. Uważa, że przymusowy wykup akcji, bez podania ważnych przyczyn to proceder niebezpieczny dla demokracji. - Zastanawiamy się, czy nie powinno się spojrzeć na to szerzej i odwołać do międzynarodowego trybunału, który zbada, czy polskie prawo nie narusza Konstytucji - mówi w imieniu związkowców z IKS Solino. Argument, że drobny akcjonariusz, mający dostęp do ważnych informacji może je przekazać konkurencji, tak kwituje: - Nie róbmy dzieci z dorosłych ludzi, bo dojdziemy do granic absurdu.

Koledzy Gawędy, którym Orlen odebrał akcje, myślą podobnie: - Głównego akcjonariusza denerwuje to, że domagamy się, by podjął obiecane inwestycje, gwarantujące bezpieczeństwo i rozwój spółki, oraz ujawniamy zagrożenia, związane z faktycznym stanem podziemnych magazynów. Traktują nasze petycje, strajki i pikiety w ważnych dla kraju sprawach,

jak brzęczenie muchy,

zakłócające im spokój - oceniają związkowcy. Władze PKN Orlen nie ukrywają, że pełna kontrola nad spółkami z ich grupy kapitałowej ma ułatwić efektywniejsze zarządzanie i uprościć podejmowanie ważnych decyzji. Podkreślają, że przymusowy wykup akcji drobnych akcjonariuszy jest zgodny z polskim prawem, a ich wycena przez fachowego biegłego rewidenta daje gwarancję godziwej ceny.

- O tej godziwej cenie można by podyskutować - zauważa emerytowany pracownik koncernu Mondi, producenta papieru ze Świecia, gdzie za jedną przymusowo wykupywaną akcję płacono 72 zł. - Gdybym widział, co nam szykuje główny akcjonariusz spółki, sprzedałbym swoje akcje dwa lata temu, gdy skupowano je po 100 zł - mówi rozżalony emeryt. Traktował swój pakiet jak lokatę na starość, nie protestował, że od kilku lat spółka nie wypłacała akcjonariuszom dywidendy, a teraz czuje się skrzywdzony.

- Emeryci, którzy do nas przychodzą, nie kryją niezadowolenia z powodu zmuszenia ich do sprzedaży akcji - przyznaje Marek Witomski, szef zakładowej Solidarności w Mondi. On sprzedał swoje akcje wcześniej, a pieniądze zainwestował w nieruchomość i uważa, że lepiej na tym wyszedł. Spory pakiet akcji zakupiła też jego organizacja związkowa. - Zrobiliśmy to, by uczestniczyć w walnych zgromadzeniach i mieć informacje z pierwszej ręki - przyznaje związkowiec. Teraz musieli je sprzedać, bo... - Co tu dużo mówi mówić... Prawo w naszym kraju jest takie, a nie inne i daje właścicielowi, który ma co najmniej 95 proc. akcji, prawo wykupienia pozostałych - tłumaczy. Pamięta czasy, gdy akcje świeckiej Celulozy sprzedawano po 5 zł i z sentymentem wspomina czas największej prosperity spółki, gdy skupowano je po 100 zł. - Cenę tegorocznego przymusowego wykupu ustalono najpierw na 69 zł za sztukę, a potem podniesiono ją do 72 zł. Zawsze to coś... - kwituje.


Opinie

<!** Image 5 align=left alt="Image 195450" >Cezary Nowosad, ekspert BCC ds. rynku kapitałowego

Przymusowy wykup akcji, określany jako squeeze out, czyli... wyciskanie akcjonariuszy, wszedł wraz z kodeksem spółek handlowych do polskiego prawa. Ułatwia on zarządzanie spółką dużym akcjonariuszom, którzy ponoszą najwyższe ryzyko, związane z jej funkcjonowaniem, ponieważ to ich kapitał narażony jest na największe straty.

Kodeks określa sposób wyceniania akcji. Jeśli w tym czasie pojawiły się w spółce nietypowe wydarzenia, na przykład duże jednorazowe odpisy amortyzacyjne, i akcjonariusze uważają, że miały one wpływ na niższą wycenę akcji, mogą zwrócić się do sądu rejestrowego z wnioskiem o wyznaczenie innego biegłego w celu sporządzenia nowej wyceny. Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że przymusowy wykup mniejszościowych akcji przypomina nacjonalizację i wyklucza społeczną kontrolę spółki. To chybiony zarzut, bo mniejszościowi akcjonariusze nie mają wpływu na spółkę, a od kontroli jest rada nadzorcza.

<!** Image 6 align=left alt="Image 195450" >Jerzy Gawęda, przewodniczący zakładowej komisji NSZZ „Solidarność” przy IKS Solino

Jeśli mamy naruszać gwarantowaną nam konstytucyjnie własność, to prawo powinno iść w takim kierunku, by o przymusowym wykupie pracowniczych akcji przez większościowego akcjonariusza decydował sąd. Uważam, że należy sprecyzować zakres wrażliwych dla bezpieczeństwa państwa spraw, w których można zastosować taki przymus.

Nie powinno być tak, że to główny akcjonariusz wyznacza biegłego i ustala cenę akcji, bo jej wycenę też powinien zlecać sąd. Nie widzę przyczyn ani podstaw do tego, by grupa PKN Orlen przymusowo wykupywała akcje, przyznane pracownikom IKS Solino przez Skarb Państwa, bo nie jest to własność kradziona, którą można cofnąć. Mamy pretensje do rządu, że mimo naszych protestów, sprzedał w 2011 r. swoje akcje (25 proc.) w IKS Solino spółce PKN Orlen, pozbawiając się bezpośredniego nadzoru nad strategiczną rezerwą paliw. 


W nawiązaniu do naszych artykułów

„Butla ze śmiercią...”

Odpowiedź firmy Anwil, związana z tekstem Grażyny Ostropolskiej pt.„Butla ze śmiercią nie miała atestu”, opublikowanym 17.08.2012 r. (dziennikarka zapytała, co zrobiła spółka Anwil, by nie powtórzył się taki wypadek jak ten z 4.10.2006 r., w którym wskutek wybuchu butli z ciekłym chlorem zginęła pracownica laboratorium PRO-LAB):

„Kwestie bezpieczeństwa wszystkich osób, przebywających na terenie firmy, Anwil traktuje z najwyższą powagą. Dlatego natychmiast po zdarzeniu, które miało miejsce w 2006 r., wspólnie z firmą PROLAB dokonaliśmy pełnej analizy wypadku i podjęliśmy działania, aby wyeliminować możliwość jego powtórzenia. Nasze prace prowadziliśmy niezależnie od czynności wykonywanych przez organa państwowe.

Dokonaliśmy zmian w metodologii poboru i wykonywania analiz zawartości trójchlorku azotu (NCl3) w ciekłym chlorze. Całkowicie zmieniliśmy próbniki do poboru chloru, wprowadzając rurki teflonowe o małej średnicy w kształcie sprężyny, dzięki czemu pracownik ma możliwość, natychmiast po pobraniu próbki, odstąpienia od analizy w przypadku wizualnego stwierdzenia zmian w próbce. Wprowadziliśmy także zmiany w technologii, aby zminimalizować możliwość kumulacji NCl3.

Zalecenia organów kontrolnych pokryły się z naszymi działaniami. Wystąpiliśmy także o zmianę Polskiej Normy PN-EN 937, według której wykonywana była analiza zawartości trójchlorku azotu, w celu poprawienia dokładności oznaczenia zawartości trójchlorku azotu w chlorze ciekłym. Norma została zmieniona w 2009 r. Obniżyliśmy w stosunku do Polskiej Normy dopuszczalny poziom zawartości NCl3 w ciekłym chlorze, obowiązujący w naszym zakładzie.

W oparciu o wnioski wyciągnięte po wypadku, opracowaliśmy ponownie raport bezpieczeństwa dla instalacji produkcyjnej. Niezwłocznie poinformowaliśmy o zdarzeniu i proponowanych zmianach w metodyce, zalecanej w Polskiej Normie innych polskich producentów chloru”.

**Krzysztof Wojdyło,
Biuro Marketingu, Anwil SA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska