Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wywiad z Włodzimierzem Kowalewskim. Co łączy autora powieści "Excentrycy" z Toruniem?

Michał Żarski
Na planie filmu „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”. Na zdjęciu od lewej: reżyser Janusz Majewski oraz autor książki Włodzimierz Kowalewski.
Na planie filmu „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”. Na zdjęciu od lewej: reżyser Janusz Majewski oraz autor książki Włodzimierz Kowalewski. Jacek Smarz
Pisarz Włodzimierz Kowalewski, autor m.in. powieści „Excentrycy”, która stała się kanwą filmu, mówi o swoim nowym tomie opowiadań pt. „Brzydki człowiek”.

Mieszka Pan w Olsztynie, ale jest Pan związany z Toruniem, chociażby przez studia polonistyczne. W pańskich opowiadaniach z „Brzydkiego człowieka” czuć sentyment do tego miasta i widać dużo toruńskich realiów, opisywanych szczegółowo.

Czuję się mocno związany z Toruniem, a szczegółowość bierze się z mojego podejścia do pisania prozy. Czytelnik musi się czuć tak, jakby sam odwiedzał opisywane miejsca. W każdym utworze podchodzę do tego jak scenograf realistycznego filmu. Urodziłem się na Warmii i Mazurach, gdzie istnieje specyficzny typ pamięci historycznej. Moi dziadkowie i rodzice wspomnieniami sięgali nie do tych miejsc, w których ja wyrastałem; matka pochodzi z Wileńszczyzny, ojciec - z Warszawy. A ja nie wiedziałem nic o swojej ulicy, o domu, w którym mieszkam, o właścicielach domowych sprzętów, których przez lata po nich używaliśmy. To zagubienie pogłębiała jeszcze zakłamana polityka historyczna PRL. Toruń natomiast zaskoczył mnie swoją ciągłością w czasie. Gdy przyjechałem tu jako student w 1975 roku, zobaczyłem rodziny żyjące przez kilka pokoleń w tych samych mieszkaniach, stare meble i bibeloty od początku w tych samych rękach, książki z lat 20. z podpisami dziadków, stojące wciąż na tych samych półkach. Przeszłość była czytelna wszędzie, we wspomnieniach ludzi, w resztkach dawnych szyldów na murach, nawet nad wejściem do DS1 przy Mickiewicza widoczny był ślad po napisie „Dom Społeczny im. Marszałka Józefa Piłsudskiego”. Choć to dziwne dla młodego człowieka, ale byłem wtedy bardzo poruszony tą toruńską określonością, pewnością korzeni, tym trwaniem w czasie bez przerw i „czarnych dziur”.

Wspomina Pan o czasie przedwojennym, więc chcę zapytać o tło opowiadania „Śmie-chowicz”, którego akcja rozgrywa się w Toruniu przed 1939 rokiem.

Tło tego opowiadania zrosło się z różnych historii, które kiedyś słyszałem, oraz, mówiąc nieładnie, ze współczesnego tzw. researchu. Jeszcze w latach 70., wjeżdżając pociągiem do Torunia od strony Olsztyna, zwróciłem uwagę na dość tajemniczy, modernistyczny budynek - po lewej stronie, zaraz przed dworcem głównym. Dowiedziałem się, że przed wojną mieściła się tam Pomorska Rozgłośnia Polskiego Radia, uruchomiona w roku 1935, od razu popularna wśród słuchaczy. Musieli więc być także ludzie, jakieś radiowe osobowości, rozpoznawalne postacie, na pewno barwne, inspirujące. Ale tło tego opowiadania to także Bydgoskie Przedmieście.

Zobacz także: Ekscentrycy to będzie dobry film - mówi Włodzimierz Kowalewski

Opowiadanie to rozpoczyna również pewna dedykacja.

To dedykacja dla mojego przyjaciela, prof. Krzysztofa Ćwiklińskiego. Przez pewien czas mieszkał przy ulicy Konopnickiej, później przy Bydgoskiej. Tamtejsze stare kamienice zawsze mnie fascynowały. Powiedziałem gdzieś, że to okręty, które płyną przez czas i kumulują w swoich wnętrzach opowieści, wchłaniają pamięć o postaciach, które je zaludniały. Zbudowane jeszcze przed I wojną światową, pozostały do naszych czasów w niezmienionej formie. Ilu ludzi musiało w nich mieszkać? Kto patrzył przez okna i widział, tak ja z pokoju Krzysztofa na przykład szachulcowy budynek, gdzie przed II wojną mieścił się konsulat III Rzeszy? Powstał więc pomysł opowiadania o człowieku, który tak mocno zatraca się w czasie, że znika w takim mieszkaniu i zostaje wchłonięty przez ponadzmysłową rzeczywistość, przez żywioł literackiej fikcji. Zresztą to opowiadanie jest zalążkiem powieści, którą bardzo powoli piszę.

Wątki toruńskie pojawiają się również w innym opowiadaniu z tomu, we „Władysiu”.

„Władyś” jest dawnym tekstem. Jego pierwszą wersję napisałem jeszcze w latach 80. Ukazał się po raz pierwszy w „Czterech opowiadaniach o śmierci”, a zainspirowany został innym wspaniałym miejscem, ulicą Warszawską i skrzyżowaniem z Bulwarem Fila-delfijskim z widokiem na Wisłę. Bohater jest echem frapującej postaci dr. Henryka Moese - logika i filozofa, z którym miałem zajęcia na uczelni, podobnie jak kilka pokoleń toruńskich polonistów. Mieszkał tam przed wojną jako młody człowiek, mieszkał po wojnie jako pracownik uniwersytetu, tam też chyba zmarł. Zainspirował mnie na tyle, na ile z zewnątrz mogłem poznać jego osobowość i tak powstała postać Władysia, zgorzkniałego filozofa zawiedzionego filozofią, przez całe życie bezskutecznie próbującego zmienić sposób pojmowania przez ludzi zjawiska śmierci.

Tego realizmu nie udałoby się osiągnąć bez źródeł. Jak wygląda kwestia dostępności materiałów dotyczących najnowszej historii miasta?

Kiedyś takie źródła były trudno dostępne, potem pojawiło się ich więcej. Do dziś mam niewielką broszurę autorstwa profesora Jerzego Ser-czyka, który jako pierwszy w latach 70. opisywał dawne realia życia w mieście, przypomniał nazwy dawnych sklepów, trasy tramwajów, atmosferę toruńskiej ulicy. Wkrótce pojawiła się też obszerna monografia Torunia przygotowana przez historyków z UMK. Oczywiście, nie można tego porównywać z zasobem informacji dostępnych dzisiaj.

Gdzie jeszcze przywoływał Pan wątki toruńskie?

W powieści „Bóg zapłacz” nie określiłem, co prawda, o jakim mieście piszę, ale przywołuję pewne wspomnienia z akademików w miasteczku „Centrum”. Na początku lat 80. pisałem również nieukończoną powieść pod tytułem „Pewna jesień”. Wtedy wiele rzeczy musiałem sobie wyobrażać, bo dostępna ikonografia była dość skąpa. Dużo o Toruniu myślę, często tutaj bywam. W Toruniu urodziła się Joanna, moja żona. To najpiękniejsze miasto na świecie, a Bydgoska jest najpiękniejszą ulicą na świecie. Na Bydgoskim Przedmieściu bywali Przybyszewski i Witkacy, w tamtejszym pensjonacie „Zofijówka” zatrzymywali się na przykład znani aktorzy występujący gościnnie w toruńskim teatrze. Z pewnością już wtedy odczuwali niezwykłą atmosferę tej części Torunia. Jeśli gdziekolwiek chciałbym mieszkać poza Olsztynem, to właśnie tu.

Zobacz galerię: Excentrycy w Toruniu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska