Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyzysk publiczny. Czemu w urzędach płacą tak mało?

Małgorzata Oberlan
Krzysztof Kołodziej ochrania Urząd Miasta Torunia. Ta instytucja, ogłaszając niedawno przetarg na sprzątanie, zastosowała klauzule społeczne.
Krzysztof Kołodziej ochrania Urząd Miasta Torunia. Ta instytucja, ogłaszając niedawno przetarg na sprzątanie, zastosowała klauzule społeczne. Grzegorz Olkowski
Marmury w sądach, szklane windy w urzędach, ultranowoczesne gmachy uczelni... A w nich - ludzie pracujący za 6 zł za godzinę. Czy żółte kartki za wyzysk i społeczne klauzule odmienią ich los?

Ochroniarze i sprzątaczki, bo o nich głównie mowa, wykorzystywani są od lat w wielu publicznych instytucjach. W urzędach, sądach, prokuraturach, szpitalach i inspektoratach tyrają na śmieciowych umowach za głodowe stawki. „Nie mamy wyboru. Rozstrzygając przetargi na ochronę i sprzątanie, musimy kierować się kryterium najniższej ceny” - to zdanie, które chętnie powtarzają szefowie publicznych instytucji. Nie do końca prawdziwe, bo znowelizowane najpierw w 2014, a potem w 2016 roku przepisy o zamówieniach publicznych dają pole do ludzkiego podejścia.

Zółte kartki za wyzysk
„Odpowiedźcie sobie Państwo na pytanie, czy chcielibyście pracować za 5,79 zł za godzinę?” - z tym pytaniem komisja krajowa NSZZ Solidarność zwróciła się do dyrekcji Sądu Rejonowego w Legnicy, który w publicznym zamówieniu na ochronę wybrał firmę, która tyle właśnie płaciła pracownikom.

Pytanie to, zmieniając tylko godzinowe stawki, komisja krajowa zadała już kilkadziąt razy. Pytała Jego Magnificencję Rektora Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Gdańsku (6,88 zł za godzinę pracy dla ochroniarzy), pytała Prezesa Sądu Okręgowego w Łodzi (6,6 zł dla portierów), pytała też dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Toruniu (niecałe 6 zł dla ochroniarzy)...

Pytania zawsze zadawane były na żółtym blankiecie, bo w ramach akcji „Żółte kartki”. W każdym liście też związkowcy wykładali kawę na ławę. „Wybierając ofertę z tak niską ceną za roboczogodzinę godzą się Państwo na skazywanie pracowników na marginalizację, biedę, pracę ponad normy” - pisali.

**

Czytaj też: Jak 91-letni NN odzyskał tożsamość**

Jak reagowali szacowni prezesi, dyrektorzy i rektorzy? Różnie. Tym bardziej, że informacja o wlepieniu żółtej kartki automatycznie kierowana była przez NSZZ Solidarność do przełożonych (w przypadku toruńskiego WORDU - do marszałka województwa), Urzędu Zamówień Publicznych oraz mediów. I to niektórych rozjuszało...

- Generalnie jednak żółe kartki działały. Oprócz niskich stawek godzinowych piętnowaliśmy także brak stosowania w zamówieniach publicznych klauzul społecznych, jak np. wymogu, by przynajmniej jakaś część ochroniarzy czy sprzątaczek danej firmy zatrudniona była na etacie, a nie na umowie śmieciowej - podkreśla Katarzyna Zimmer-Drabczyk, ekspert ds. dialogu i polityki społecznej komisji krajowej NSZZ Solidarność w Gdańsku.

„Przychodzili i pytali o pieniądze”
- Tak, to było niegodziwe traktowanie pracowników - przyznaje dziś Marek Staszczyk, dyrektor WORD w Toruniu. - Więcej, ochroniarze przychodzili do nas na skargę, że nie mogą się od pracodawcy doprosić wypłat na czas.

Dyrektor zapewnia jednak, że to już przeszłość. - W grudniu minionego roku rozwiązaliśmy umowę z tą firmą ochroniarską. W przetargu wybraliśmy nową firmę: Argus. Mamy pewność, że zapłaci ochroniarzom minimalną stawkę krajową. W umowie zawarliśmy też zapisy chroniące pracowników - podkreśla Marek Staszczyk.

Ta „już przeszłość” specjalnej chluby dyrektorowi nie przynosi. Żółtą kartkę WORD w Toruniu dostał bowiem w połowie 2015 roku. W grudniu 2016 roku WORD rozwiązał umowę z płacącą głodowe stawki firmą, bo zmuszony był dostosować się do nowych realiów. Od stycznia 2017 roku weszła przecież w życie minimalna stawka godzinowa przy umowach zleceniach (13 zł brutto za godzinę).

Klauzule społeczne natomiast w zamówieniach publicznych można było już stosować od 2014 roku. Ba, wręcz zalecano to czynić! Znowelizowane wówczas Prawo zamówień publicznych umożliwiło zamawiającym wymaganie od firm np. tego, by jej ochroniarze czy sprzątaczki byli zatrudnieni na umowach o pracę. Można również wymagać zatrudnienia przez firmę osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, niepełnosprawnych czy młodocianych. Można...

Nowelizacja przepisów w lipcu 2016 roku poszła jeszcze dalej. Zobowiązała administrację publiczną do wymagania od przedsiębiorców, by osoby realizujące publiczne zlecenia były zatrudniane na etat. Inną ważną zmianą było wprowadzenie zasady, zgodnie z którą cena nie może stanowić więcej niż 60 proc. wagi wszystkich kryteriów.

Chcąc nie chcąc, publiczne instytucje powinny już oddalić się od wyzysku. Tak się jednak nie stało.

Szpitale oporne, bo „NFZ nie da”

- Naszej akcji „Żółte kartki” nie zamykamy. Przeciwnie - rozszerzamy ją. Porozumieliśmy się z Państwową Inspekcją Pracy. Przekazywać będziemy jej sygnały od ludzi, którym pracodawcy nie będą płacić minimalnego wynagrodzenia - zapowiada Katarzyna Zimmer-Drabczyk.

Przypomnijmy, że od 1 stycznia br. nie wolno pracownikowi na umowie o pracę płacić mniej niż 2000 zł brutto. A temu na umowie-zleceniu - mniej niż 13 zł brutto za godzinę. I że PIP może sprawdzać wreszcie także te drugie zarobki.

- W ostatnich miesiącach minionego roku wiele instytucji publicznych renegocjowało kontrakty na ochronę czy sprzątanie, by firmy mogły sprostać nowym stawkom. Mieliśmy już jednak sygnały, że np. nie zrobiło tego sporo szpitali. Tłumaczyły się tym, że nie wiedzą, ile pieniędzy dostaną z NFZ - mówi Katarzyna Zimmer-Drabczyk.

**

Przeczytaj także: Rachunek za lata koszmaru**

Zaznaczmy tu od razu, że szpitale nad sytuacją ubolewały.
- Po raz pierwszy w historii mamy kontrolować wynagrodzenia pracowników na umowach cywilnoprawnych (potocznie: śmieciówkach). I, zapewniam, do nowych obowiązków jesteśmy gotowi. Kontroli będzie sporo. Ruszymy niebawem, po wypłatach za styczeń - zapowiada Wojciech Szota, zastępca dyrektora Okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy.


Pańszczyzna w ministerstwach

W lutym i marcu 2016 roku ochroniarze zrzeszeni w NSZZ „Solidarność” Pracowników Firm Ochrony, Cateringu i Sprzątania kontrolowali warunki pracy kolegów w jednostkach administracji publicznej. Co odkryli w Warszawie?

„Okazuje się, że najgorzej mają ci, których w drodze do biura mija codziennie Jarosław Gowin, czyli szef Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Ochroniarze dostają tam 5,5 zł na rękę za godzinę. Nieco lepiej jest w Ministerstwie Rozwoju - tam można zarobić 6,5 zł. Ochroniarscy „krezusi” pracują za to w resorcie zdrowia, gdzie dostają całe 7 zł za godzinę” -informował tygodnik Newsweek.

Aby wyjść na swoje, ochroniarze w publicznych instytucjach zmuszeni byli i są pracować nawet po 300-400 godzin miesięcznie. Jak wygląda życie takiego człowiek, stan zdrowia i jakość świadczonej pracy, nie trzeba tłumaczyć.

Według szacunków związkowców i organizacji pozarządowych, instytucje publiczne mają 40 procent udziału w rynku ochrony i aż 60 w rynku sprzątania. Od kogo, jeśli nie od nich wymagać przestrzegania standardów i bycia wzorem dla firm prywatnych? Jeśli klauzul społecznych nie stosują ośrodki pomocy społecznej, to jak oczekiwać tego od firm prywatnych?

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska