Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z kraju bezbożnego do Torunia, ukochanego miejsca na ziemi

Natalia Mielnikow-Paczkowska
1938 r. Na spacerze w parku na Bydgoskim Przedmieściu dziadkowie ze swoimi dziećmi Tatianą i Michałem oraz siostrzeńcem Borysem
1938 r. Na spacerze w parku na Bydgoskim Przedmieściu dziadkowie ze swoimi dziećmi Tatianą i Michałem oraz siostrzeńcem Borysem n
Podobnie jak moja mama jestem rodowitą torunianką, ale moje korzenie rodzinne sięgają Wschodu - moi przodkowie pochodzą z rosyjskiej Samary.

Mój dziadek hrabia Jerzy War-łamow urodził się w carskiej Rosji. Po rewolucji październikowej stwierdził, że jego ojczyzna umarła, a los zrządził, że Polska, Toruń stały się dla niego ukochanymi miejscami na ziemi.

Jego dziadkiem był bogaty kupiec z Samary - Annajew. Poślubił on Polkę, którą uwielbiał. Mieli oni jedną córkę Helenę, która wyszła za mąż za Piotra Warłamowa, uzdolnionego technicznie inżyniera, budowniczego kolei warszawsko-wiedeńskiej. Z tego małżeństwa urodziło się troje dzieci: Sergiusz, Helena i mój dziadek Jerzy.

Rewolucyjna Sodoma i Gomora

Kiedy wybuchła rewolucja październikowa, mój dziadek był kadetem carskiej armii. Powrócił do Petersburga, gdzie War-łamowie mieli dom, a tam już trwała rewolucyjna Sodoma i Gomora. Dziadek dotarł do klasztoru, gdzie przebywała jego siostra Helena. Zastał ją w ciężkiej depresji. Dziadek postanowił uciec z „kraju bezbożnego”. Zabrał siostrę, urodzonego przez nią chłopczyka i ikonę. Dotarli do Odessy. Niestety, nie dostali się na ostatni statek odpływający do Europy.

Po licznych, niekiedy dramatycznych przeprawach, dotarli do... Torunia. Tutaj, jak opowiadał dziadek, ujrzał zjawisko pełne gracji, subtelności - zielonooką 16-letnią Aleksandrę Zabołotną i w niej się bezgranicznie zakochał. Zresztą z wzajemnością.

Czytaj też: W autobusie lub tramwaju bez biletu i bez obaw

Moja babcia Aleksandra Zabołotna pochodziła z rodziny bardzo patriotycznej. Urodziła się we Włocławku, była wychowywana przez swoją babcię Teklę Chądzyńską herbu Ciołek. 22 lipca 1923 moi przyszli dziadkowie stanęli na ślubnym kobiercu w soborze prawosławnym w Aleksandrowie Kujawskim. Potem zamieszkali w Toruniu przy ulicy Mickiewicza 76.

Po ojcu dziadek odziedziczył talent do mechaniki. Zrobił prawo jazdy, jeździł jako kierowca taksówki, później zainwestował we własne samochody. Był szczęśliwym człowiekiem. Miał dwoje dzieci, które mógł kształcić i wychowywać w religijnym duchu w nowej Ojczyźnie.

Dziadek na froncie, babcia w pociągu

W sierpniu 1939 r. dziadek dostał przydział do 8. Dywizjonu Przeciwlotniczego, a babcia jako sanitariuszka - do pociągu pancernego. Dzieci wysłano do Brześcia Litewskiego, do rodziny Zabołotnych.

Jerzy Warłamow pracował do 30 sierpnia 1939 r. jako kierownik obsługi stacji „Polski Fiat” przy ulicy Mostowej 36, należącej do Edmunda Szwen-gruba. Będąc już w polskim wojsku zorganizował przekazanie wszystkich posiadanych przez firmę samochodów na rzecz wojska. Babcia dostała się do niemieckiego obozu, zachorowała na tyfus. Życie uratował jej lekarz obozowy, Żyd z Krakowa, pan Jeger.

W 1940 r. rodzina odnalazła się w Warszawie, gdzie dziadkowie zamieszkali u swoich krewnych.

Po wojennej tułaczce z powrotem w Toruniu

Czytaj dalej - kliknij poniżej

Po wojnie rodzina zdecydowała się na powrót do Torunia. Jako pogorzelcy z Warszawy otrzymali piękne mieszkanie wybudowane dla niemieckich oficerów przy ulicy Moniuszki 39a. Był fortepian, skórzany komplet wypoczynkowy, piękne dywany, srebra.

Sielanka trwała krótko. Ktoś doniósł do NKWD, że dziadek był rosyjskim szlachcicem. Późnym wieczorem 13 marca 1945 r. do mieszkania wtargnęli Sowieci. Wyprowadzili dziadka w kapciach i pidżamie i osadzili w toruńskim okrąglaku. Następnego dnia zabrali wszystkie meble. Dziadka wraz z innymi aresztowanymi pognano piechotą z Torunia do Grudziądza, stąd do Działdowa, a następnie Ciechanowca, gdzie więźniów załadowano do bydlęcych wagonów i wywieziono w głąb ZSRR. Dziadek trafił do obozu pracy w Workucie, gdzie kopał rowy pod gazociąg. Kiedy wrócił stamtąd, wyglądał jak wrak człowieka.

Ja urodziłam się w Toruniu, w mieszkaniu dziadków przy ulicy Moniuszki.

Dziadek, mój życiowy idol, zmarł na zawał 2 listopada 1959 r. na działce, którą mieliśmy dokładnie w tym miejscu, gdzie stoi teraz rektorat UMK. Babcia nauczyła mnie, że rzeczy materialne, majątki to są sprawy drugorzędne, a solą życia pozostają ludzie. Babcia Aleksandra przeżyła męża o 20 lat.

Zobacz też

Medale otrzymują pary, które mogą pochwalić się przynajmniej 50-letnim stażem małżeńskim

Jubileusze małżeńskie w Toruniu. Przeżyli ze sobą pół wieku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska