Członkowie Międzynarodowej Rady Ochrony Zabytków ustanawiając w 1983 roku dzień 18 kwietnia Międzynarodowym Dniem Ochrony Zabytków, nie mieli serca. Czy naprawdę w całym kalendarzu nie było bardziej pogodnych momentów? Dwa lata temu, podczas pierwszego toruńskiego Maratonu Zwiedzania Zabytków, było przenikliwie zimno, podobnie jak rok temu. Teraz również trzeba było sięgnąć po czapki i parasole. Pomimo tego, w zorganizowanym przez toruński oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami sobotnim maratonie po Chełmińskim Przedmieściu i Bielanach, wzięło udział kilkadziesiąt osób.
Wyruszyliśmy sprzed pozostałości Pomorskiej Fabryki Samochodów, Motorów i Maszyn braci Cierpiałkowskich przy Szosie Chełmińskiej. Mikrofon przewodnika tradycyjnie przechodził z rąk do rąk, ponieważ takie wycieczki są zawsze spacerami w towarzystwie bardzo ciekawych osób. Zaraz po starcie okazało się, że zwiedzamy Chełmionkę w towarzystwie potomkiń założycieli największej firmy motoryzacyjnej w przedwojennej Polsce zachodniej. Dzięki temu fabryka przy Szosie Chełmińskiej, zanim ostatecznie zniknie, na pewno się jeszcze na łamach „Nowości” pojawi i to w wersji ze swoich najlepszych czasów.
Czytaj też: Parkomaty w Toruniu nielegalne?!
Odwiedziliśmy siedzibę deweloperów z przełomu XIX i XX wieku, którzy zbudowali większość kamienic przy ulicy Warszawskiej. Firmie Ulmer & Kaun poświęcona będzie strona Retro w środowym wydaniu gazety.
Dalej trzeba było zwiedzać nieco po omacku, ponieważ od skrzyżowania z ulicą Bema, po Chełmionce w zasadzie nie zostało już śladu. Na szczęście mieliśmy sporo archiwalnych zdjęć i wspomnień.
- W naszym domu nie zamykało się drzwi, wszyscy przecież się znali. Pewnego razu jednak mojej mamie zginął pierścionek - wspominał Ryszard Kowalski, jeden z naszych przewodników, dawny mieszkaniec, a może raczej: mieszkaniec dawnego domu przy Szosie Chełmińskiej 71. - Początkowo oczywiście podejrzenie padło na mnie, ale udało mi się mamę przekonać, że nie mam z tym nic wspólnego.
Zobacz też
Poszukiwania nic nie dały, jedynym wyjściem jakie pozostało, było odwołanie się do sił nadprzyrodzonych. To nie było takie trudne, dzięki pani Lewandowskiej, która mieszkała w tym samym domu i miała sposoby na to, aby skontaktować się z duchami. Używała do tego książeczki do nabożeństwa należącej do zmarłej osoby, różańca i klucza. O tym, w jaki sposób udało jej się wykryć złodzieja i zmusić go do tego, aby oddał pierścionek, będzie można przeczytać w książce opowieściami z Chełmionki napisanej przez Ryszarda Kowalskiego oraz Małgorzatę Iwanowską-Ludwińską. Dzieło to powinno się pojawić w księgarniach w połowie maja, co wcześniej jeszcze zapowiemy.
Rozmawiająca z duchami pani Lewandowska miała szczęście, że mieszkała na Chełmionce w połowie XX wieku, a nie kilkaset lat wcześniej, kiedy na znajdującej się tuż obok Łakomej Górze, gdzie później przez ponad 130 lat istniała rakarnia, najprawdopodobniej płonęły stosy. Tak w każdym razie wynika z opisu zostawionego przez XIX-wiecznego toruńskiego historyka, Praetoriusa.
Maraton trwał ponad sześć godzin i zakończył się zwiedzaniem stacji pomp na Bielanach.
Nocne zwiedzanie nowej elektrociepłowni:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?