Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Z woleja”: Żużlowy szok, czyli Polska jako Goliat (felieton)

Ryszard Czarnecki
Australijczycy fetują friumf w FIM Speedway of Nations 2022 w Vojens
Australijczycy fetują friumf w FIM Speedway of Nations 2022 w Vojens @SpeedwayGP/Twitter
Jan Chryzostom Pasek napisał soczystym i barwnym językiem swoje żołnierskie wrażenia z wyprawy do Danii. Był wiek XVII. Co by napisał dzisiaj, gdyby zmartwychwstał i sobotni wieczór spędził znów na ziemi Dunów, oglądając finał Drużynowych Mistrzostw Świata na Żużlu? Cóż, to, co by wyszło spod jego pióra, pewnie by zabolało naszych żużlowców. Jednak szóste miejsce w Vojens przede wszystkim zabolało polskich kibiców.

Szok mieszał się z niedowierzaniem. To tak jakby na piłkarskim mundialu Argentyna ,Brazylia czy Niemcy nie wyszliby z grupy. Specjalnie nie pisałem: Włochy, bo te w ogóle na MŚ do Kataru nie jadą - w półfinale baraży wyeliminowała ich Macedonia, którą teraz każą oficjalnie nazywać Macedonią Północną. Skądinąd to chyba największy sukces w historii futbolu tego nie za dużego bałkańskiego kraju.

Biało-czerwoni w Speedway of Nations, od kiedy światowa federacja motorowa FIM wprowadziła tę kontrowersyjną dla wielu formułę drużynówki, zawsze stawali na podium. Kiedy SoN debiutował we Wrocławiu, zdobyli brąz, potem były same srebrne medale. Dwa razy w finale ulegliśmy Rosji: najpierw podczas mistrzostw rozgrywanych u nich (2019 r.), potem u nas (2020 r. w Lublinie). Wreszcie rok temu w Manchesterze awansowaliśmy z wielką przewagą do finału - w nim dotychczas zdobyte punkty są anulowane, co zresztą wydaje mi się kompletną głupotą. No i w finale niespodziewanie objechali nas Brytyjczycy. Teraz nawet nie powąchaliśmy podium, wyprzedzając tylko Finów. Oj, zabolało.

W książce dla małych dzieci istniała kiedyś postać doktora Nicnieboli,który w wersji filmowej nazywał się Ojboli. Może taki Ojboli przydałby się, żeby postawić diagnozę: co się nagle stało polskiemu speedwayowi?

Bo przecież 24 godziny wcześniej polscy juniorzy znów dali popis i na tym samym stadionie obronili tytuł mistrza świata, wygrywając w finale z Czechami, których obecność tam była sensacją. To, że jest coś nie halo, było widać już w piątek, kiedy seniorzy, nasi trzykrotni z rzędu wicemistrzowie świata, awans do finału wyszarpali dopiero w barażu z Niemcami. Wtedy się pocieszaliśmy, że „pierwsze koty za płoty”. Okazało się jednak, że nie o koty tu chodzi, tylko o konie mechaniczne i jeźdźców, którzy ich okiełznywali, ale w tempie wolniejszym od innych. Wygrała Australia, przy czym obaj reprezentacji kraju kangurów oczywiście jeżdżą w polskiej Ekstralidze, która jest najsilniejszą żużlową ligą na świecie.

Czarny sport w Polsce ma ten status, co piłka nożna w Brazylii. Istnieją aż trzy ligi, co jest światowym ewenementem. W tej drugiej, która oczywiście nazywa się „Pierwszą”, jeździ szereg świetnych żużlowców z zagranicy, którzy nie załapali się na Ekstraligę. W Polsce płaci się zawodnikom najwięcej na kuli ziemskiej. Minęły te czasy, choćby lat 80., kiedy nasi jeźdźcy marzyli o startach w lidze angielskiej ze względu na nowinki techniczne i... funty szterlingi.

Bartek Zmarzlik zmierza po swój trzeci tytuł indywidualnego mistrza świata, Maciej Janowski ma szansę wjechać na podium tychże IMŚ, czyli Grand Prix, najstarsi górale nie pamiętają, kiedy polscy juniorzy nie zdobyli złota w drużynowej rywalizacji na Starym Kontynencie i w świecie… A tu nagle taki duński klops.

Oczywiście w sporcie czasem jest tak, że Goliat dostanie z procy niczym w Biblii i pada. Lubimy, gdy biało-czerwoni obsadzają się w roli Dawida. Gorzej, gdy są przegranym faworytem.

Czarę polskiej, kibicowskiej goryczy przelała inna sensacja w postaci porażki Igi Świątek na turnieju w Warszawie. Cóż, możemy się tylko pocieszać, że nie ma to żadnego wpływu na ranking ATP i że nasza rodaczka wyprzedza konkurentki o 100 forhendów i 50 bekhendów - mówiąc metaforycznie. Dodajmy, że znacznie lepiej poszło na tym turnieju naszym kobiecym deblom: w pierwszej czwórce zameldowały się dwa. Swoją drogą żużel, choć w Polsce jest sportem kultowym i ma liczne rzesze kapłanów, w świecie jednak - i mówię to z przykrością -jest dyscypliną niszową. Z tenisem jest kompletnie inaczej: to jeden z najbardziej globalnych sportów. Stąd królowanie Igi ma szczególny walor pozasportowy - w promocji Polski. I dlatego cieszy fakt, że w Polsce korty i hale mnożą się jak grzyby po deszczu. To się przełoży na kolejne wygrane w Roland Garros i finały w Wimbledonie następczyń Agnieszki Radwańskiej i Igi Świątek, Łukasza Kubota i Jerzego Janowicza.

„Ceterum censeo Carthaginem esse delendam” („Kartagina powinna być zniszczona”), a medalu w Vojens szkoda...

Ryszard Czarnecki

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Z woleja”: Żużlowy szok, czyli Polska jako Goliat (felieton) - Sportowy24

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska