Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z "žNowościami" za granicę

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Otwarty właśnie sezon turystyczny powinniśmy chyba zamknąć. Po wycieczce do Lubicza trudno bowiem będzie znaleźć równie intrygującą atrakcję.

<!** Image 3 align=none alt="Image 216485" sub="Uczestnicy pierwszej w te wakacje wycieczki z „Nowościami” na terenie młynów w Lubiczu Dolnym [Fot.: Szymon Spandowski]">

Otwarty właśnie sezon turystyczny powinniśmy chyba zamknąć. Po wycieczce do Lubicza trudno bowiem będzie znaleźć równie intrygującą atrakcję.

Granice państw mają swoje dobre strony, ponieważ czynią świat zróżnicowanym, a przez to ciekawym. Pasjonujące okazują się szczególnie wtedy, gdy od dawna już nie obowiązują. Dzięki temu po obu stronach dawnego kordonu można krążyć bez ograniczeń, poszukując związanych z nim śladów niezwykłej przeszłości. Szkoda, że tak bardzo w naszym regionie zapomnianej.

Proszę spojrzeć i wyobrazić sobie, jak ten widok mógł się prezentować wcześnie rano, jesienią 1911 roku, gdy oczom stacjonujących tu rosyjskich pograniczników ukazał się balon.<!** reklama>

Spoglądamy zatem z wysokości ulicy Lipnowskiej w Lubiczu Górnym, położonym dawniej po rosyjskiej stronie granicy, na należący wtedy do Prus Lubicz Dolny i słuchamy opowieści przewodniczki naszej sobotniej wycieczki Anny Zglińskiej, która pod kierunkiem profesor Magdaleny Niedzielskiej z UMK pisze doktorat na temat położonego między ziemią dobrzyńską i chełmińską odcinka byłej granicy między zaborami. Historia z balonem była jedną z wielu, jakie na trasie można było usłyszeć. Dotyczyła niemieckich aeronautów, którzy wystartowali z Berlina w powietrzną podróż do Torunia. U celu zniosło ich jednak na granicę, gdzie przywitała ich rosyjska kanonada. Podniebni podróżnicy nie stracili jednak zimnej krwi, przed karabinowymi kulami schowali się za workami z balastem, następnie cały jego ładunek wyrzucili, dzięki czemu uszkodzony balon poszybował w górę i opadł dopiero pod Mikołajkami. Tam aeronauci zapakowali go najpierw na dorożki, a później pociągiem przewieźli do Berlina, gdzie rozpoczęło się postępowanie. Dowód w sprawie, postrzelany kawałek powłoki balonowej sprzed niemal stu lat, odnalazła nasza przewodniczka w berlińskim archiwum. Fragment balonu Berlin I, w którym o mały włos stracił nad Lubiczem życia Hans Gericke, triumfator odbywających się kilka tygodni później w Kansas City, do dziś najbardziej prestiżowych zawodów balonowych o puchar Gordona Benetta (Gericke zdobył wtedy pierwsze miejsce lecąc balonem Berlin II), był tylko archiwalnym dodatkiem do bogatej kolekcji dokumentów wymienianych między stroną niemiecką i rosyjską.

- Rosjanie w pierwszej chwili utrzymywali, że żadnego incydentu nie było - mówi Anna Zglińska. - Później przyznali, że owszem, balon się pojawił, ale strzelano do niego wyłącznie ślepymi nabojami. Wreszcie zgodzili się, że to ślepaki nie były, jednak zapewnili, że od tego momentu strzelanie do balonów na tym odcinku granicy zostało zakazane.

To tylko jeden z epizodów bardzo bogatej przeszłości podzielonego granicą Lubicza. W awanturę, jaka wybuchła między właścicielami położonych po obu stronach Drwęcy młynów, wmieszane były ministerstwa spraw zagranicznych Berlina i Petersburga. I wojna światowa najwyraźniej tylko przez przypadek zaczęła się od incydentu w Sarajewie, a nie w Lubiczu. Na dawnym niemieckim brzegu rzeki żołnierze już kilka razy zakładali bagnet na broń. Historia ta jest tak interesująca, że opis jej trzeba zostawić na później.

Karmiąc sobie uszy tym wszystkim, przeszliśmy w sobotę z Lubicza Górnego do Dolnego, zahaczając po drodze o budynek dawnej rosyjskiej komory celnej i zatrzymując się przed miejscem, w którym kiedyś stał budynek sali rewizyjnej, zlokalizowany przez naszą przewodniczkę. Cała grupa, trzymając w kieszeniach kserokopie przepustek wydawanych przed wiekiem przez obie strony, przekroczyła most na Drwęcy (o losach tej przeprawy również można książkę napisać) i zatrzymała się przed dawną siedzibą poczty w Lubiczu Dolnym, a jeszcze dawniej - pruską komorą celną.

- Budynek na pierwszy rzut oka jest typowy, bo podobnych Niemcy postawili na granicy wiele - tłumaczy Anna Zglińska. - Posiada jednak przybudówkę wzniesioną dla pracujących tu urzędniczek.

Skoro na początku wszystkim uczestnikom wycieczki rozdaliśmy przepustki, trzeba było je sprawdzić. Zrobiliśmy to zatem tam, gdzie kontrola się odbywała - przed siedzibą komory właśnie. Papierki nie były tylko pamiątkami z wyprawy, jeden z wycieczkowiczów został zatrzymany za posiadanie rosyjskiej fałszywki. Nasz kontroler był tego świadom, bo został wcześniej o tym poinformowany. Niemieccy urzędnicy z podobnych luksusów skorzystać jednak nie mogli.

- A delikatnie mówiąc, z rosyjskim mieli problemy - mówi Anna Zglińska, która całą inscenizację przygotowała. - Często w ogóle go nie rozumieli, do przekroczenia granicy wystarczyło więc jakiekolwiek rosyjskie pismo urzędowe. To akurat jest kwit pocztowy, ale trafiały się przypadki przejścia granicy np. na podstawie świadectwa szczepienia krowy.

To tylko część wiadomości zdobytych podczas zorganizowanej przez „Nowości” sobotniej wycieczki do Lubicza. Do tematu wrócimy, bo ciekawy i bardzo dziś w regionie zapomniany i z turystycznego punktu widzenia, niedoceniany. Postaramy się to zmienić, bo warto!


Warto wiedzieć

Bardzo dziękujemy właścicielom młynów w Lubiczu Górnym i Dolnym za to, że pozwolili nam się tym budynkom przyjrzeć.

Następna wycieczka z „Nowościami” do miejsc nieznanych lub trudno dostępnych - już w najbliższą sobotę. Szczegóły natomiast w jednym z kolejnych wydań „Nowości”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska