„Śliczną pogodę mieliśmy wczorajszej niedzieli - pisała „Gazeta Toruńska” 14 lipca 1903 roku. - Skorzystali z niej nasi mieszkańcy i tłumnie poczynili wycieczki za miasto bądź to koleją, parowcem lub powózkami. Każdy zdążał w swoją najbardziej ulubioną stronę i każdy dzięki ślicznej pogodzie ubawić się mógł do woli. W mieście po południu zrobiło się wskutek tego głucho i pusto”.
[break]
Dość szybko jednak głucho i pusto być przestało. W tym samym numerze toruński dziennik informował o obfitych opadach w Galicji i Królestwie Polskim. Według telegraficznych doniesień z południa, w Krakowie woda miała już o ponad trzy metry przekroczyć normalną wysokość. W Toruniu wodowskaz pokazywał 240 centymetrów, ale trzeba było liczyć się z tym, że strzałka pójdzie w górę.
I poszła. Następnego dnia toruńska prasa donosiła o kolejnym oberwaniu chmury w Małopolsce. „Cała okolica Krakowa stoi już pod wodą, jak daleko okiem sięgnąć - pisał polski dziennik. - W Toruniu poziom wody podniósł się od wczoraj do dziś o 140 centymetrów. Spodziewa się tu przyboru wody o całe sześć metrów powyżej zera. Jeśli woda tę wysokość dosięgnie, to cała okolica będzie zalaną, a straty natenczas będą ogromne”.
Gorączkowa akcja ratunkowa
16 lipca na toruńskim nabrzeżu o niedawnej niedzielnej senności nikt już nie pamiętał. „Gazeta” biła na alarm: „Woda ciągle przybiera, a wodomierz pokazywał dziś w Toruniu o godzinie trzeciej i pół 5 metrów 32 centymetry nad zwykły poziom. (...) W niżej położonych śpichrzach gorączkowo odbywa się przeładowanie różnych towarów i zboża, które wysokim stanem wody zostały zagrożone. Niektóre śpichrze już stoją w wodzie. (...) Tratwy z drzewem na Wiśle chronią się nad samymi brzegami na łąkach Kępy bazarowej. W nocy słyszano krzyki tonących flisaków, wołających rozpaczliwie o ratunek.”
Zagrożone zostały m.in. składy drewna i kamienia, które znajdowały się nad rzeką, przy murach Nowego Miasta. Nadal jeszcze pływające parowce ładowane były na wysokości Bramy Ciemnej bez normalnie w tym celu używanych pomostów.
22 lipca 1903 roku lokalna prasa poinformowała o tym, że królowa polskich rzek zaczyna się uspokajać, w Toruniu osiągnęła poziom 492 centymetrów. Wiadomość ta pojawiła się jednak dopiero na trzeciej stronie, cała pierwsza poświęcona była zmarłemu właśnie papieżowi Leonowi XIII.
Kataklizm dotknął głównie gospodarzy z Doliny Wisły. Spustoszył łąki i pola, na których wcześniej trwały jeszcze żniwa. „Cały brzeg od bramy mostowej, aż do żelaznego mostu, który już podczas zimowej powodzi znacznie został uszkodzony, teraz jeszcze bardziej został rozszarpany - pisała „Gazeta Toruńska”. - Miasto będzie zmuszone na gwałt cały ten brzeg wymurować, ażeby na przyszłość dalszych złych następstw uniknąć”.
Rzeczywiście, zajęło się tym, chociaż przygotowania do budowy nowego nabrzeża trwały jeszcze kilka lat. Tymczasem woda opadła, zaczynały również opadać związane z powodzią emocje. Służby miejskie zabrały się za usuwanie szlamu z zalanych wcześniej ulic, marynarze natomiast starali się wyłowić drewno - ślady po rozbitych flisackich tratwach.
Druga fala
Spokój zapanował w Toruniu? Pozorny. Kilka dni później znów popadało i woda zaczęła gwałtownie przybierać. Wodowskaz podskoczył do 412 centymetrów i o ile dziś taki stan wody oznacza głównie potop w niektórych ogródkach działkowych, o tyle wtedy powodował znacznie poważniejsze konsekwencje. „Tratwy z drzewem musiano powiązać, gdyż o przejeżdżaniu swobodnem nie może być mowy - raportowała „G. T.” ostatniego dnia lipca. - Ulica, na której położone są szyny kolei nabrzeżnej, stoi zupełnie pod wodą. Tak samo dosięga woda śpichrzy położonych w dolinie”.
Administracja pruska zadziałała w tej sytuacji bardzo szybko. Pozostałe po powodzi błoto na łąkach i polach jeszcze nie obeschło, a poszkodowani dostali pomoc. Wrogo nastawiony do zaborcy dziennik już 21 sierpnia 1903 roku poinformował, że: „Posiedzicielom w nizinach nadwiślańskich w tych dniach wypłacono zapomogi. Niektórzy utracili prawie cały zbiór żniwny. Zapomogi wynoszą 600, 400, 300, 200 i 100 marek”.
Nie była to pierwsza poważna powódź w regionie, ani, niestety, ostatnia. 21 lat później, w marcu 1924 roku region nawiedził kataklizm równy niemal biblijnemu potopowi. Fala powodziowa na Wiśle miała wtedy ponad siedem metrów wysokości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?