Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaczynałem od noszenia obiadu Monice Olejnik - mówi dziennikarz

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Dwór Artusa KRZYSZTOFDwór Artusa - KRZYSZTOF ZIEMIEC gośc- festwialu Forte Artus ffestiwal - spotkanie prowadził Tomasz Pasiut
Dwór Artusa KRZYSZTOFDwór Artusa - KRZYSZTOF ZIEMIEC gośc- festwialu Forte Artus ffestiwal - spotkanie prowadził Tomasz Pasiut Adam Zakrzewski
Rozmowa z KRZYSZTOFEM ZIEMCEM, dziennikarzem prowadzącym m.in. główne wydanie „Wiadomości”, który gościł na Festiwalu Sztuki Faktu.

Zdaniem widzów i internautów jest Pan jednym z najbardziej wiarygodnych i obiektywnych dziennikarzy. To chyba duży komplement w dzisiejszych czasach?
[break]
Nie do końca wiem, czy to jest komplement. Pewnie kilkanaście lat temu takie określenie byłoby jednoznaczne. Dziś bycie wiarygodnym i obiektywnym jest bardzo trudne i nie wiem, czy w dobie internetu, kiedy człowiek musi być wyrazisty, bo inaczej jest odbierany jako ktoś bez wyrazu i własnych poglądów, pożądane. Trzeba być albo po jednej, albo po drugiej stronie.
Po której stronie jest Krzysztof Ziemiec?
Po żadnej, bo taka jest rola dziennikarza. Musimy szukać prawdy, która nie zawsze jest oczywista. To trochę tak jak z naleśnikiem na patelni, który czasem trzeba podważyć, by się nie przypalił. Moim zadaniem jest pokazanie kilku stron medalu, zapytanie ludzi o zdanie i przede wszystkim pozwolenie im na wyrażenie własnej opinii na dany temat. Chodzi o to, by pobudzić do myślenia.
Oglądając niektóre programy telewizyjne, trudno dostrzec prowadzącego, który stosowałby się do takich zasad. Zwykle obserwujemy ostrą wymianę poglądów pomiędzy gośćmi. Nie ma miejsca na to, by zastanawiać się nad tym, co myśli ten, kto to ogląda...
Porusza pani problem różnych gości zapraszanych przez publicystów z różnych środowisk po to, żeby iskrzyło na wizji. Niestety, prawda jest taka, że właśnie takie programy mają największą oglądalność. Dziś w mediach liczą się słupki i trzeba zapraszać ludzi wyrazistych o odważnych sądach. Ja staram się nie podążać za tą modą, chociaż nie zawsze jest to możliwe. Na początku lat 90. uczyłem się innego dziennikarstwa.
Czy zawsze chciał Pan pracować w mediach?
Tak. Zaczynałem w radiu, a jeśli chodzi o telewizję, to pamiętam, że strasznie fascynowały mnie czasy kabaretu Olgi Lipińskiej i serialu „Kariera Nikodema Dyzmy”. Bardzo chciałem być w takim świecie, no i w wyniku pewnego postanowienia to mi się udało. Najważniejsze było to, by wspiąć się na ten szczyt, jakim wówczas była dla mnie telewizja.
Trudno jest przetrwać na szczycie?
To bardzo osobiste pytanie. To trudne, ale dzięki sumienności i pewnej przyzwoitości się udaje. Za mną nie stoi żadna siła ani koteria, no może widzowie, ale trzymam się wersji, że to, co mam teraz, to kwestia pracowitości i wytrwałości.
Myśli Pan, że właśnie tego brakuje młodym dziennikarzom? Podobno coraz mniej studentów dziennikarstwa chce pracować w tym zawodzie...
Trudno im się dziwić, ponieważ dziś jest bardzo mało możliwości pracy dla dziennikarzy. Są dwie drogi: albo się założy, że przez jakiś czas, przepraszam za określenie, będzie się gryźć trawę, bo będzie się pracowało bardzo dużo za darmo albo za niewielkie pieniądze, a po jakimś czasie uda się znaleźć coś, co będzie dawało satysfakcję, albo wybierze się coś alternatywnego, po to, by nie przeżyć upadku.
Ale młodzi ludzie nie chcą dziś gryźć trawy, jak Pan to ujął...
Wiem. Od razu chcą zrobić karierę, a tak się nie da. Słuchałem ostatnio płyty Tomka Lipińskiego i wywiadu z nim. On też to widzi, mówiąc, że dziś wszyscy muzycy chcą grać i zarabiać duże pieniądze. On
z Tiltem, kiedy zaczynał, chciał tylko grać. Ja zaczynałem od parzenia kawy i noszenia obiadu Monice Olejnik. Dziennikarz to taki rzemieślnik, który tak samo jak przyszły murarz musi się od starszego kolegi nauczyć zalewać fundament. Problem polega na tym, że dziś mało kto po studiach chce się jeszcze uczyć, a po drugie, starsi koledzy
nie chcą tego robić, bo boją się wyhodować sobie konkurencję.
Czy można dziś mówić o etyce w zawodzie dziennikarza?
Myślę, że coraz mniej, ponieważ coraz mniej mówimy o niej w życiu codziennym.
Przepraszam za określenie, ale Pan chociaż jest znaną osobowością telewizyjną, wydaje się być trochę z innego świata...
Bo ja jestem z innego świata (śmiech). Jestem staroświecki. Nigdy nie byłem dziennikarzem, który chce być gwiazdą. Ja jestem rzemieślnikiem, który przede wszystkim ma przekazać informację, pokazać swoich rozmówców, a nie siebie i swój punkt widzenia. Moje życie kręci się wokół pracy i domu, chociaż ostatnio trochę podróżuję. Będąc w Toruniu, przez ten jeden dzień bardzo odpocząłem i zamierzam tu wrócić w wakacje z dziećmi, by pokazać im to piękne miasto.

Wielcy wygrani festiwalu
- Reportaż Barbary Jendrzejczyk „Matka trzymaj się” zdobył Grand Prix III Festiwalu Sztuki Faktu.
- Pierwsze miejsce w kategorii „film dokumentalny” otrzymała torunianka Katarzyna Trzaska za „Maksimum przyjemności” - niezwykle ciekawą i barwną historię starszych pań z Torunia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska