Ta historia ma bardzo dużo wątków, połączeń, linii. Trudno w tej plątaninie dotrzeć do źródła. Przynajmniej tego toruńskiego, bo początki telefonu w ogóle, są dobrze znane.
„Pierwsze próby publiczne z telefonem, robione były przez profesora Graham Belle d. 26 listopada 1876 roku na kolei żelaznej pomiędzy Bostonem i Salceu w Ameryce - pisała „Gazeta Toruńska” w połowie grudnia roku 1877. - Bell, z Bostonu, z Wassanem w Salceu, kolejno rozmawiali i to pierwsze doświadczenie zupełnie się powiodło”.
Nowinka wzbudziła ogromne zainteresowanie i przyjmowała się szybko.
„Telefon w Berlinie nie miał zrazu wielkiego powodzenia - czytamy w „Gazecie Toruńskiej” z października 1882 roku. - Komunikacyą telefoniczną zaczęto przed półtorarokiem przy dziewięciu abonentach, obecnie kompania liczy ich tysiąc. Zwycięstwo tego arcyciekawego wynalazku aż nadto staje się widocznem”.
W stolicy cesarstwa pierwsza dziesiątka abonentów musiała zatem chwycić za słuchawki w 1881 roku, wyprzedzając tym samym na przykład mieszkańców Petersburga, gdzie linie telefoniczne zaczęto układać w roku 1882. W tym samym czasie trwały już prace nad rozbudową sieci we Lwowie i Krakowie, chociaż w stolicy Galicji pierwsze próby międzymiastowe były prowadzone cztery lata wcześniej. Polskie gazety z wielkim uznaniem rozpisywały się o rozmowie dalekiego zasięgu jaką przy pomocy telefonu udało się przeprowadzić między Lwowem i Brodami.
A kiedy pierwszy telefon zadzwonił w Toruniu? Lokalna prasa donosiła o telefonach w Wyrzysku, Mogilnie, pierwszego dzwonka na toruńskim bruku jakoś jednak nie odnotowała, w każdym razie jak dotąd nie udało nam się tej informacji odnaleźć. Co prawda Robert Tilk reklamował wygodne i estetyczne telefony już w grudniu 1877 roku, jednak jego firma specjalizowała się w wyrobach metalowych, nie elektrycznych. Zapewne chodziło więc o rury głosowe, podobne do tych, przez jakie rozmawiali Adolf Dymsza z Eugeniuszem Bodo w filmie „Paweł i Gaweł”.
Tak czy inaczej telefon na pewno dotarł w nasze okolice bardzo szybko. W 1881 roku gazety wspominały o wypadku na poligonie w Grudziądzu, w tle pojawił się telefon. W lutym roku 1884 w prasie pojawiła się wzmianka o budowie centrali telefonicznej na Dworcu Głównym. Trzy miesiące później natomiast „Gazeta Toruńska” poinformowała:
„W Podgórzu z dniem 1 czerwca urządzoną zostanie stacya telegraficzna i telefoniczna”.
Rozbudowę sieci trzeba było jednak znacznie przyspieszyć. Pod koniec dekady pojawiły się problemy, biuro budowlane korzystało na przykład z tego samego telefonu co policja. Jakże to tak?!
Zobacz także: [QUIZ] Urządzasz mieszkanie? Sprawdź, jaki styl najbardziej do Ciebie pasuje
Latem A. D. 1893 Toruń doczekał się połączenia z Berlinem. W tym samym czasie linie telefoniczne spięły także Berlin z Królewcem. Dla porównania Poznań otrzymał połączenie ze stolicą cesarstwa już cztery lata wcześniej, odległość między oboma miastami jest jednak znacznie mniejsza.
Początkowo rękę na telefonach trzymało państwo. Tak było zresztą w całej Europie, we wczesnych latach 80. gazety informowały chociażby o procesie wytoczonym przez rząd brytyjski prywatnemu przedsiębiorstwu, które chciało przekazać wynalazek obywatelom.
Nad Wisłą było podobnie, telefony najpierw dzwoniły w koszarach i urzędach, a dopiero później zaczęły zakłócać ciszę mieszkań i firm. Wszystko wskazuje na to, że pierwszym prywatnym abonentem w Toruniu został Franz Zährer, właściciel firmy handlującej żelazem oraz pięknego szyldu przy ul. Ducha Świętego 3. Miał numer telefonu - 1, co widać chociażby na reklamie pochodzącej z toruńskiej „Księgi adresowej” wydanej w 1897 roku. Numery były przyznawane po kolei, o czym zresztą prasa często informowała.
„Do miejskiego związku telefonicznego przystąpili: nr 118 spedytor Gude, nr 119 urząd wójta na Mokrem, nr 120 handel zboża Lewy, nr 121 kantor bankowy W. Landeker, nr 122 handel zboża Blumenthal i Jammrath, nr 123 Raiffeisen i spółka”.
To notka z lutego 1897 roku. Nieco ponad rok później Toruń otrzymał połączenie z Solcem Kujawskim. Za trzy minuty rozmowy trzeba było zapłacić 25 fenigów.
Jak widać, 121 lat temu w Toruniu było 123 abonentów. W ciągu pięciu lat przybyło ich więc ponad 50, ponieważ w maju A. D. 1892, gdy rozpoczęła się rozbudowa gmachu Poczty Głównej, z telefonów korzystało w mieście 70 osób. Rozbudowa poczty jest istotna, ponieważ dzięki niej powstała m.in. charakterystyczna wieża telefoniczna.
W jakich godzinach pracowała toruńska centrala? Informację o tym znaleźliśmy w „Gazecie Toruńskiej” ze stycznia 1897 roku.
„Urząd telegraficzny zamierza ograniczyć ilość godzin urzędowych co do telefonów w niedzielę i święta - donosił dziennik. - Dlatego zapytano tutejszych właścicieli telefonów, czy zgadzają się na ograniczenie od 7-8 godziny przed południem, 12-1 i 5-7 godziny po południu”.
Zobacz także: 10 tajemnic Watykanu, z których mało kto zdaje sobie sprawę. Czego jeszcze nie wiecie o stolicy kościoła?
Wraz z rozwojem sieci telefonicznej pojawił się również problem z dostępem do aparatów. Każdy mógł skorzystać z telefonu na poczcie, ale to najwyraźniej było mało. Już w 1898 roku cesarski sekretarz stanu Victor von Podbielski przymierzał się do tego, aby ulokować aparaty telefoniczne w restauracjach. Problem ten udało się rozwiązać tuż przed wybuchem I wojny światowej.
„W najbliższym czasie firma Brensten & Co zamierza zaprowadzić telefony na przystankach dorożek samochodowych, tak na Rynku Staromiejskim jak i Nowomiejskim - pisała „Gazeta Toruńska” w maju 1914 roku. - Zatem nocą oraz w czasie zamknięcia składu będzie można wygodnie telefonem zamawiać dorożki samochodowe”.
Nowe czasy były pełne szalonych pomysłów, a gazety - informacji o nich. Oto jeden z takich smaczków: kołyska na telefon...
„Wynalaszczy duch p. Edisona w Nowym Jorku, który już pdoobno wziął od rządu amerykańskiego około 100 patentów na konstruowane przez siebie przyrządy fizykalne, oparte zwłaszcza na zasadzie telefonu, charakteryzuje dziennik The World w następującej anegdocie: Na zabawie u pana Bachelor w Nowym Jorku, gdzie znajdowało się całe wykwintne towarzystwo miejscowe, pewna dama spytała genialnego wynalazcę, czy w liczbie rozmaitych jego wynalazków, z których jeden jest bardziej zdomiewającym niż drugi, nie ma jakiego systemu kołysania niemowląt sposobem automatycznym, ilekroć dziecko zacznie krzyczeć w nocy - pisała „Gazeta Toruńska” w 1880 roku. - „Pan nawet nie wyobrażasz sobie - mówiła troskliwa matka - jak to jest nieprzyjemnie i uciążliwie budzić się w nocy z powodu krzyków dziecka iw stawać z łóżka, ażeby je ukołysać. Niechby tylko pański system odpowiadał przeznaczeniu, a już mi wszystko jedno, czy nazwa jego będzie się kończyła na fon czy na graf.” P. Edison widocznie jest bardzo uprzejmym dla płci pięknej, przyrzekł bowiem zająć się tą sprawą. W kilka dni później czyniąc zadość swej obietnicy, posłał też owej damie, nie lubiącej, żeby ją w nocy budzono, przyrząd bardzo oryginalny, za pomocą którego w istocie krzyk dziecka wprowadza w ruch kołyskę. W pobliżu tejże mianowicie umieszczony jest telefon. Ilekroć dziecko zapłacze, blaszka telefonu zaczyna drgać, a wywięzujący się ztąd prąd elektro magnetyczny, spotęgowany skutkiem dalszej kombinacyji, porusza stosownie urządzony mechanizm, który nadaje kołysce ruch powolny i prawidłowy. Gdy dziecko się uspokoi, a tem samem i drganie blaszki telefonu ustanie, mechanizm także przestaje działać i kołyska już się nie porusza. Tym więc sposobem dzięki p. Edisonowi piastunki i matki mogą wyręczać się telefonem i spać spokojnie”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?