Zapowiedź Magazynu "Nowości". Sprawdźcie, o czym piszemy w najnowszym wydaniu
To miał być czwarty rok szczęścia pary wdowców...Taksówkarz zabił ich na pasach
Taksówkarz Mariusz G. z impetem wjechał w parę 68-latków, wracających z sylwestra u znajomych - zginęli na miejscu. Teraz stoi przed sądem w Toruniu i zapewnia, że wie, jaki ból sprawił. Rodziny ofiar mu nie wierzą...
Mariusz G. ma 52 lata i od dwóch dekad wozi ludzi. Ma żonę, dzieci, wnuki. 31 grudnia 2017 roku pracę rozpoczął o godzinie 17.30. Jeździ dla popularnej w Toruniu korporacji taksówkarskiej, która ma dużo zleceń. Tuż przed tragedią, do której doszło około 4.30 rano (już 1 stycznia 2018 r.), wracał z kursu do podtoruńskiego Lubicza i jechał do kolejnego zlecenia. - Kiedy dojeżdżałem do skrzyżowania, nie widziałem tych osób. Zauważyłem je dopiero, jak je potrąciłem. Padał deszcz, miałem włączone wycieraczki. Nie wiem, z jaką prędkością jechałem. Nie podjąłem manewru hamowania - przyznał w śledztwie.
Do tragedii doszło na przejściu dla pieszych, na skrzyżowaniu Szosy Lubickiej z ulicami Jamontta i Ślaskiego. To, z jakim impetem taksówka uderzyła w dwoje pieszych, dokumentuje zapis z monitoringu. Szybko wyciekł do internetu, do dziś nie wiadomo, w jaki sposób. Na filmie widać, że mercedes pędzi i nie hamuje. Dosłownie zmiata ludzi z pasów...
Po półrocznym śledztwie toruńska prokuratura oskarżyła taksówkarza o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.