Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarobić na małpim gaju

Lucyna Tataruch
Tomasz Czachorowski
KOSZT WYPOSAŻENIA SALI ZABAW DLA NAJMŁODSZYCH MOŻE MIEŚCIĆ SIĘ W PRZEDZIALE OD 100 DO 300 TYSIĘCY ZŁOTYCH. Na start nie jest to mało, jednak inwestycja szybko zaczyna się zwracać.

Na dzieciach się nie oszczędza - to fakt. Co prawda mało kto bez zastanowienia kupuje wszystkie reklamowane dziecięce zabawki, ale wzrasta za to zainteresowanie dodatkowymi atrakcjami. W biznesie dla dzieci istnieje nisza, która praktycznie nie potrzebuje reklamy. Wystarczy dobry start i przyjazna atmosfera. Resztę zrobią zadowoleni klienci.

Tą niszą są miejsca dla dzieci i rodzin z dziećmi. Na mapie naszego województwa rosną one jak grzyby po deszczu. Poza salami znanymi mieszkańcom od lat, powstają świeże - mniejsze lub większe. Wszystkie są kolorowe, pełne piłeczek, zjeżdżalni, przeróżnych zabawek.

NA KAŻDYM OSIEDLU

- To prawda, że takich miejsc jest coraz więcej - komentuje Justyna Gackowska z bydgoskiej sali zabaw Just Fun. - Ja akurat uważam, że taka sala powinna być na każdym osiedlu. Przynajmniej jedna. Dzieci jest dużo, rodzice coraz chętniej spędzają z nimi czas w takich miejscach, a wiadomo, że znana dobrze sala po pewnym czasie się nudzi. Fajnie, jak ma się wybór. My u siebie staramy się zmieniać zabawki, dbamy o różnorodność, ale oczywiście tych najdroższych konstrukcji - takich, jak na przykład małpi gaj - nie wymienimy. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by rodzice z dziećmi przychodzili raz w jedno miejsce, raz w drugie.

Na bydgoskim Czyżkówku, gdzie Justyna Gackowska od grudnia prowadzi Just Fun, wcześniej takiego miejsca nie było. Brakowało go też w sąsiednich dzielnicach, sala więc szybko znalazła swoich stałych bywalców. - Zanim zdecydowałam się na stacjonarną działalność, zajmowałam się obsługą imprez okolicznościowych, usługami animacyjnymi na weselach, chrzcinach, urodzinach, czy innych imprezach, podczas których było zapotrzebowanie na zorganizowanie atrakcji dla dzieci - tłumaczy właścicielka Just Fun. - Te wszystkie działania nadal mamy w swojej ofercie, ale cały pakiet został zdecydowanie rozszerzony.

Obecnie przy ulicy Grunwaldzkiej dzieci mogą się bawić codziennie w kilku pomieszczeniach, łącznie liczących blisko 140 metrów kwadratowych. Atrakcji nie brakuje, nawet dla maluchów do trzeciego roku życia. - Mamy specjalnie wydzielony pokój dla takich dzieci, ogrodzoną przestrzeń i miejsce dla rodziców, którzy mogą obok usiąść i odpocząć - dodaje Gackowska.

IDEALNE ROZWIĄZANIE

Wśród osób, decydujących się na taki biznes, nie brakuje tych, którzy po prostu lubią dzieci. Justyna Gackowska przyznaje, że zajmowała się już wieloma rzeczami, ale to właśnie praca z najmłodszymi daje jej najwięcej satysfakcji. - Wydaje się, że to może być męczące, jednak dla mnie dużo bardziej męczący są dorośli - dodaje.

Motywy mogą być jeszcze bardziej osobiste. Takie były kulisy kupienia przez Małgorzatę Zelmanowską toruńskiej sali zabaw Fiku Miku. Miejsce to działa od pięciu lat, obecna właścicielka nabyła je jednak dopiero w tym roku w lipcu. - To wszystko zbiegło się z moją aktualną sytuacją życiową. Byłam po studiach pedagogicznych, zajmowałam się też opieką społeczną, ale mój mąż musiał wyjechać za granicę do pracy. Zastanawialiśmy się, jak ułożyć wszystko, abym mogła pracować i jednocześnie opiekować się moją córką Amelią, która wtedy miała 4 lata. Przez znajomych trafiliśmy na ofertę kupna takiej sali zabaw i to od razu wydało się idealne. Mogłam zabierać córkę ze sobą do pracy. Teraz jestem w drugiej ciąży, za dwa miesiące rodzę i docelowo też myślimy o tym, żeby syn spędzał czas w Fiku Miku.

Rodzinny biznes się sprawdza. Najwięcej rodziców i dzieci pojawia się w soboty, nie brakuje też chętnych na codzienne zabawy - od godziny dwunastej przeważają maluchy, które nie chodzą jeszcze do przedszkola,a po południu dzieci starsze. - Popularne jest też oczywiście zostawanie dzieci pod opieką animatorów, gdy rodzice idą, np. zrobić zakupy - dodaje Zelmanowska.

ZAPOTRZEBOWANIE RYNKU

- Zaczynaliśmy 8 lat temu - tłumaczy Jarosław Nadolski z toruńskiego Salonu Zabaw Stokropek. - W tamtym czasie bardzo wyraźnie czuło się brak takich miejsc. W Toruniu ten trend nie był aż tak popularny, a przynajmniej nie widać było takich dużych sal. Można powiedzieć, że byliśmy jednymi z pierwszych. Tę potrzebę rynku zaobserwowaliśmy sami w rodzinie. Mieliśmy dzieci w wieku przedszkolnym i często zapraszano nas na różne urodziny czy imprezy. Zawsze odbywały się gdzieś pokątnie u znajomych czy w wynajętych salach. Pomyśleliśmy więc, że zainwestowanie w to może się sprawdzić.

To samo zaobserwowali dużo później właściciele bydgoskiego Encepence. - Nasze dzieci mają 4 i 7 lat, więc non stop jesteśmy na jakichś imprezach okolicznościowych. W pewnym momencie, obserwując, jak się to odbywa, stwierdziliśmy „A co! Otworzymy swoje miejsce i zaczniemy robić te imprezy po swojemu!” - wspomina Magdalena Nazar-Kawałkowska. - Tak też się stało. Encepence istnieje od grudnia zeszłego roku. Powoli, ale intensywnie się rozwijamy.

Stworzenie takiego miejsca od zera przede wszystkim wiąże się z wyborem dobrej lokalizacji. Pierwsze sale zabaw powstawały w centrum, kolejne otwierają się już w różnych punktach, często i tych oddalonych od miejskiego gwaru. Encepence powstało na terenie bydgoskiego Zawiszy. - Mogłoby się wydawać, że to daleko i nie po drodze, ale taka lokalizacja ma dużo plusów - tłumaczy właścicielka. - Przede wszystkim, mamy do dyspozycji duży parking, czego zwykle brakuje w centrum, a jest to istotna rzecz dla rodziców. Prawie wszyscy przyjeżdżają samochodami. Przejęliśmy ten lokal po restauracji, nie musieliśmy więc przerabiać go za bardzo pod względem funkcjonalności czy wymogów, jakie muszą spełniać takie miejsca. Żyjemy też w pewnej symbiozie z Zawiszą - gdy organizowane są tu mecze czy inne wydarzenia sportowe, to często jesteśmy na nich potrzebni jako animatorzy, ze stoiskiem do malowania buziek dzieciom. Odwiedzają nas też często młodzieżowe grupy lekkoatletyczne itp. No i jak wiemy, społeczeństwo teraz jest fit! To miejsce więc się dobrze kojarzy.

Z URODZIN I IMPREZ

Obecnie konkurencja jest odczuwalna, ale tak naprawdę nie widać jej po liczbie odwiedzających sale zabaw. - Najbardziej jest to widoczne w sezonie jesienno-zimowym - dodaje Justyna Gackowska z Just Fun. - Wiadomo, że to okres, kiedy nie można spędzić zbyt wiele czasu z dziećmi na zewnątrz, bo pogoda nie zawsze dopisuje. A rodzice nie chcą już siedzieć w domu, szczególnie, że nie wszyscy mają duże mieszkania. Maluchom się nudzi, muszą się gdzieś wyszaleć. Takie miejsce jest więc jak znalazł. My stawiamy na ruch. W Just Fun nie ma gier komputerowych i innych tego typu rzeczy.

Wszystkie sprzęty, zabawki i konstrukcje muszą mieć odpowiednie atesty. To najbardziej kosztowna część przy zakładaniu takiego biznesu. Najpopularniejszymi elementami we wszystkich salach są zwykle małpie gaje, baseny z piłeczkami i zjeżdżalnie. - Koszty zorganizowania i zabudowania takiej przestrzeni mogą być różne, oczywiście w zależności od wielkości i tego, co chce się zaoferować dzieciakom. Mówimy o wydatku rzędu od 100 do 300 tysięcy złotych, ta rozpiętość może być bardzo duża - dodaje Gackowska.

Biznes jednak zwraca się głównie dzięki organizacji urodzin i innych imprez okolicznościowych. Taka zabawa przeważnie trwa dwie lub trzy godziny i od założeń organizatora zależy, co wchodzi w jej skład. Poczęstunek, tort, napoje i opieka animatorów to standard. - U nas ten czas jest zawsze wypełniony zabawą - dodaje Justyna Gackowska. - Są konkursy, robimy biżuterię, miecze - zależy, co interesuje naszych jubilatów i jakie życzenia mają rodzice. Każde udane urodziny pociągają za sobą kolejne. Najlepszą reklamą w tej branży jest zawsze poczta pantoflowa. Rodzice nie ufają ślepo ofertom. Pytają znajomych i to za ich poleceniem korzystają z konkretnych sal zabaw. - Jeszcze na samym początku inwestowaliśmy w jakąś reklamę - tłumaczy Jarosław Nadolski z Salonu Zabaw Stokropek. - Jednak później miejsce reklamowało się samo. Rodzice nie mają czasu na zajmowanie się organizacją urodzin dziecka. Nie chcą bałaganu w domu, sprzątania, zajmowania się tym wszystkim. Wolą wynająć przystosowaną salę zabaw, w której mają gwarancję wszystkiego. Finansowo często to wcale nie wychodzi dużo więcej. Ponadto, kiedy dzieci się bawią, to starsi mogą u nas pograć w bilard, ping-ponga, odpocząć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zarobić na małpim gaju - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska