Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawsze chciałem być chemikiem [ROZMOWA DNIA]

Redakcja
Tadeusz Poźniak
Pochodzi z Torunia, pracuje w Rzeszowie, zagrał w węgierskim filmie nagrodzonym Oscarem. Rozmowa z KAMILEM Kamilem Dobrowolskim, który zagrał w oscarowym „Synu Szawła”.

[break]
Podobno rozdania Oscarów Pan nie oglądał?
Oglądałem, ale przegapiłem sam moment ogłoszenia wyników. Pora była dość późna, więc co chwilę przysypiałem. I później dosłownie w momencie, kiedy miał zostać podany zwycięzca w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, padła mi bateria w tablecie.
Czy po tym pozytywnym zamieszaniu wokół „Syna Szawła” zaczęły dzwonić telefony z kolejnymi propozycjami?
Na razie jeszcze nie mogę przebierać w rolach (śmiech). Koleżanka poleciła mi, abym wysłał maila do reżyserów obsady, pisząc, że film, w którym gram, jest w kinach. Dzięki temu odezwali się twórcy serialu „Strażacy” i zaproponowali epizod. Emisja już wkrótce w TVP1.
Na Pana profilu facebookowym pojawiły się zdjęcia z kolejnej filmowej produkcji.
Podkarpacka Grupa Filmowa realizuje fabularyzowany dokument o bracie Bronisławie. Podczas okupacji zakonnik pomagał ludziom w okolicznych wioskach. Jeszcze po wojnie, mimo że nie miał żadnych uprawnień, wypisywał recepty, które respektowały apteki. Gram partyzanta. Są plany, aby poszerzyć moją rolę. Wokół mnie dzieje się wciąż tyle fascynujących rzeczy, mam co robić i w czym się realizować.
Czuje Pan, że jest teraz inaczej odbierany?
Ciekawa sprawa. Pomimo że w Rzeszowie mieszkam i pracuję w teatrze od kilku lat, dopiero po „Synu Szawła” kilka razy rozpoznano mnie na ulicy. Ostatnio jedna pani potknęła się nawet na schodach, gdy wykrzykiwała na mój widok „Syn Szawła!”. To zawsze miłe uczucie, że jest się kojarzonym z tym, co się lubi robić.
Podobno Pana wykreowana na dużym ekranie postać istniała naprawdę?
O tym, że Mietek, polski kapo, którego gram w „Synu Szawła”, jest autentyczną postacią, dowiedziałem się dopiero podczas pokazu filmu na festiwalu Nowe Horyzonty. Podszedł do mnie dziennikarz Paul Lewis. Osobiście znał Henryka Mandelbauma, jednego ze świadków buntu Sonderkommando w Auschwitz. Stwierdził, że na ekranie Mietek jest właśnie taki, jak w opowieściach Mandelbauma. Ciekawi mnie, jakby na moją rolę zareagowali świadkowie tamtych wydarzeń.
Czy udział w takim filmie i stworzenie takiej roli pozostawia jakąś rysę na psychice aktora?
Sama postać nie. Przyznaję jednak, że podczas jednej ze scen byłem potwornie poruszony. Kręciliśmy chwilę przybycia nadprogramowego nocnego transportu więźniów. Gdy krematoria były zajęte, zwłoki trafiały w takich przypadkach do dołów, gdzie je palono. Atmosfera była przytłaczająca. Ogień, strzały, szczekające psy... Przez chwilę miałem wrażenie, że to wszystko jest realne. Miałem potem koszmary, ale nie sądzę, aby ciągnęło się to jakoś za mną do teraz.
Co pchnęło Pana w objęcia aktorstwa?
To może wydać się zabawne, ale zawsze chciałem być chemikiem. Przeszło mi w I klasie VII LO, gdy wziąłem udział w akademii przygotowanej przez panią Julitę Słupczyńską. Zagrałem Konrada w przedstawieniu opartym na „Dziadach”. Musiało wypaść koszmarnie, ale wielu osobom spodobało się. Wtedy coś się we mnie zmieniło. Zacząłem chodzić na zajęcia do OPP „Dom Harcerza”, gdzie pani Elwira Michalska uczyła mnie aktorskiego warsztatu. Zagrałem też w dwóch spektaklach Teatru Młody Żywiec. Potem matura i pierwsze egzaminy na studia.
Gdzie?
Najpierw do łódzkiej filmówki. Powiedziano mi, że skoro mam charakterystyczną twarz, to tam będzie najlepiej. Nie dostałem się. Wtedy wydawało mi się, że jestem super, ale nie byłem. Na rok trafiłem do prywatnego studium aktorskiego w Krakowie. Później egzaminy do Krakowa, do Wrocławia... Najtrudniejszy był 2007 r. Kursowałem z egzaminu na egzamin między Białymstokiem a Wrocławiem. Sypiałem nocą w pociągu, aby rano stawać przed komisją egzaminacyjną.
Nie miał Pan kryzysu?
Miałem. Rok po dostaniu się na Wydział Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku byłem krok od tego, aby odpuścić. Jednak moja mama stwierdziła, że skoro tyle już zrobiłem, to nie mogę rezygnować. I udało się.
Film kusi Pana teraz bardziej niż teatr?
Dużo rzeczy mnie interesuje. Uwielbiam też pracować z młodzieżą. 2-3 razy do roku prowadzę warsztaty. Stworzyłem też dwa duże przedsięwzięcia muzyczne, z których jestem zadowolony: „Dziewczynkę z zapałkami” w Gminnym Ośrodku Kultury w Giedlarowej i „Podwórko” w Chmielniku. A to nie koniec.
Wkrótce spotka się Pan z uczniami VII LO. Co im Pan powie, gdy zapytają: Co trzeba zrobić, aby udało się tak jak Panu?
Sukces można odnieść w każdej dziedzinie. Nie uda się, jeśli nie będziemy w niego wierzyć. Wiara w siebie, konsekwencja i praca nad sobą. Taki jest mój klucz.

Warto wiedzieć: Najważniejsze laury

„Syn Szawła” to wstrząsająca opowieść, rozgrywająca się w 1944 roku w niemieckim obozie koncentracyjnym.

Śledzimy 48 godzin z życia członka Sonderkommando, oddziału żydowskich więźniów, których zmuszano, aby pomagali Niemcom przy obsłudze transportów i w krematoriach.

Dramat w reżyserii Laszlo Nemesa został uhonorowany Złotym Globem, zdobył Grand Prix festiwalu w Cannes, a także Oscarem dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego.

30-letni Kamil Dobrowolski stworzył w „Synu Szawła” drugoplanową rolę Mietka, polskiego kapo. Aktor pochodzi z Torunia. Ukończył VII LO oraz Wydział Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku Akademii Teatralnej w Warszawie. Pracuje w rzeszowskim Teatrze „Maska”. Za sobą ma m.in. epizod w serialu „Na Wspólnej”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska