Ekipa Miliji Bogicevicia nie miała łatwego zadania. Koszalinianie to jeden z faworytów obecnego sezonu. Aby ich pokonać, trzeba było powstrzymać ofensywne poczynania przynajmniej kilku graczy. W głównej mierze chodziło o Qyntela Woodsa, Szymona Szewczyka i Dante Swansona.
Liderzy prawie bezbłędni
Jak się okazało był z tym duży problem. Woods w pierwszej połowie z łatwością zdobywał punkty. W ciągu nieco ponad 17. min. spędzonych na parkiecie uzbierał ich aż 26 (6/7 za 2, 3/3 za 3 i 5/5 za 1).
Równie skuteczny okazał się Szewczyk. Kapitan reprezentacji Polski zdobył bowiem 14 punktów w ciągu niecałych 14 minut (4/4 za 2, 2/3 za 3).
Jeżeli dodamy do tego aż osiem asyst Swansona, to mamy obraz gry przyjezdnych w pierwszej połowie. Do przerwy ekipa Igora Milicicia zdobyła aż 58 punktów. Torunianie mieli ich „zaledwie” 40.
[break]
- Chciałem podziękować kibicom za wsparcie do samego końca. Szkoda, że się nie udało - powiedział po spotkaniu szkoleniowiec Polskiego Cukru Milija Bogicević. - Myślę, że zbyt miękko rozpoczęliśmy ten mecz. Nie można było tak zagrać przeciwko AZS-owi, a zwłaszcza Qyntelowi Woodsowi. Drugim zawodnikiem, z którego powstrzymaniem mieliśmy problem był Szymon Szewczyk. W trzeciej i kwarcie zagraliśmy dużo lepiej. Złapaliśmy kontakt z rywalem. Niestety, Artur Mielczarek i Dante Swanson nie pozwolili nam do końca wrócić do meczu. Nie mamy się jednak czego wstydzić. AZS to zarówno na papierze, jak i na boisku jeden z głównych pretendentów do gry w finale rozgrywek. Jak dołączy do nich Krzysztof Szubarga, to zagrają o najwyższe cele.
Szkoleniowiec gości cieszył się z wygranej w Toruniu, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że musi zmienić sposób gry swojej ekipy.
- To bardzo cenne zwycięstwo na trudnym terenie w Toruniu - zaznaczył Igor Milicić. - Wiele drużyn nie będzie miało tu łatwej przeprawy. Cieszę się z wygranej. Musimy być jednak świadomi, że z taką radosną koszykówką daleko w tym sezonie nie zajdziemy.
W drugiej połowie torunianie prezentowali się już dużo lepiej. Odrobili znaczną część strat, choć to cały czas gracze AZS-u kontrolowali wydarzenia na parkiecie.
Po przerwie po raz pierwszy w tym sezonie przed toruńską publicznością miał okazję zaprezentować się najmłodszy w drużynie Kacper Radwański.
Pochwała od trenera
Trzeba przyznać, że zwłaszcza w obronie spisał się w tym meczu bardzo dobrze.
- Pochwaliłem go w szatni - przyznał toruński szkoleniowiec. - Myślę, że bardzo przyczynił się do tego, że przegraliśmy tylko siedmioma punktami, a nie tak, jak było do przerwy niemal dwudziestoma.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?