Starcie trzeciej kolejki elitarnych rozgrywek miało bardzo duże znaczenie dla losów wyjścia z grupy, bo obie ekipy walczą o drugie miejsce.
- Spodziewaliśmy się tutaj trudnego spotkania – przyznał już po meczu Peter Franz, trener gości. - Oczywiście, wygraliśmy 3:0, ale to były dobre zawody z obu stron. Mecze były wyrównane i mogły zakończyć się zupełnie inaczej.
Piątkowy pojedynek na Lotnisku otworzył mecz lidera gości Marcosa Freitasa z Wang Yangiem. Po dwóch pierwszych setach Portugalczyk prowadził już 2:0. W pierwszej partii grudziądzki Słowak zdobywał punkty właściwie tylko po błędach rywala, a w kolejnej było jeszcze gorzej. Yang sprawiał wrażenie zestresowanego i nie mogącego sobie poradzić z serwisem przeciwnika.
Potem jednak nastąpiła diametralna zmiana. Gracz ASTS Olimpii-Unii znalazł receptę na zagrania Freitasa, udanie wytrzymywał długie wymiany i zaczął kończyć skutecznie większość ataków. W czwartym secie wykazał się też dużą odpornością psychiczną. Przegrywał już 8:5 i trener poprosił o czas. Od tego momentu sześć punktów z rzędu zdobył grudziądzanin i doprowadził do stanu 2:2 w setach.
W decydującej partii gra była wyrównana do stanu 4:4. Potem cztery proste błędy popełnił Yang, a rywal wypracowanej przewagi już nie roztrwonił.
- Ten pojedynek można uznać za kluczowy dla losów całego meczu – stwierdził Piotr Szafranek, szkoleniowiec wicemistrzów Polski. – Liczyliśmy, że uda nam się tutaj zaskoczyć przeciwnika, ale ten się nie dał. Gdyby Yangowi udało się odwrócić losy swojej potyczki, może potem byłoby nam łatwiej.
- Rozpocząłem dobrze, jednak później pozwoliłem przeciwnikowi wrócić do meczu – skomentował z kolei Marcos Freitas. – Z początku dobrze serwowałem i odbierałem. Yang w końcu się rozegrał, a to bardzo dobry zawodnik. Dodatkową trudnością było to, że nigdy wcześniej z nim nie grałem. Końcówka naprawdę była nerwowa. Wynik całego meczu nie odzwierciedla tego, co działo się przy stole. Każdy mecz był zacięty.
Drugą odsłonę lepiej rozpoczął Japończyk Yoshida Kaii – lider miejscowych. Pierwszy set jego pojedynku z Chińczykiem Wang Jain Junem zwiastował szybką grę i efektowne wymiany. Zawodnik ASTS Olimpii-Unii wygrał zdecydowanie, ale potem spuścił z tonu. Jeszcze w drugim secie stać go było na uratowanie czterech piłek setowych (z 10:6 do 10:10), lecz ta partia i tak padła łupem Chińczyka, który w dwóch kolejnych dokończył dzieła.
- Yoshida przestrzelił w drugim secie dość prostą piłkę i mecz się niestety odwrócił – żałował opiekun gospodarzy. – Potem Bartoszowi Suchowi trudno już było coś zdziałać, aczkolwiek dobrze rozpoczął. W debiucie przed własną publicznością przegraliśmy 3:0, ale nie załamujemy rąk. Cieszymy się, że możemy grać z tak utytułowanymi drużynami i zbieramy cenne doświadczenie. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości udam nam się pokonywać zespoły tego pokroju.
Więcej o meczu w poniedziałkowym papierowym wydaniu "Nowości Grudziądz".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?