Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodziejski biznes i porachunki

Grażyna Ostropolska
Miliard złotych rocznie wyłudzają Polacy od firm ubezpieczeniowych. Ulubione metody oszustów to pozorowanie samochodowych stłuczek i zgłaszanie fikcyjnych kradzieży ekskluzywnych aut.

Miliard złotych rocznie wyłudzają Polacy od firm ubezpieczeniowych. Ulubione metody oszustów to pozorowanie samochodowych stłuczek i zgłaszanie fikcyjnych kradzieży ekskluzywnych aut.

<!** Image 2 align=none alt="Image 189041" sub="W ubiegłym roku w Kujawsko-Pomorskiem wszczęto 761 postępowań w sprawie kradzieży aut. Złodzieje najczęściej kradną volkswageny i audi.
[Fot. archiwum policji]">Średnia wysokość odszkodowań z tytułu wyłudzeń komunikacyjnych wciąż rośnie, a to przekłada się na kosztowniejsze polisy dla nas wszystkich! - alarmują analitycy z Polskiej Izby Ubezpieczeń. Widzą w tym skutek nikłego zainteresowania organów śledczych przestępczym procederem. - Fikcyjne stłuczki i kradzieże są trudne do udowodnienia, a ubezpieczalnie rzadko nam takie sprawy zgłaszają - odbijają piłeczkę policjanci.

<!** reklama>Nam udało się trafić na ślad silnie zakorzenionej złodziejskiej szajki samochodowej w Kujawsko-Pomorskiem. Działa ona, nie tylko na lokalnym rynku, od lat i choć jest znana policji, ma się dobrze. Członkowie przestępczej grupy, zamieszani w fikcyjne kradzieże drogich aut i wyłudzanie odszkodowań, działają pod przykrywką własnych legalnych firm. Zwą się prezesami i chcą uchodzić za przedsiębiorców, bo to, na czym robią nielegalną kasę, daje im „tylko”

<!** Image 3 align=none alt="Image 189041" sub="Jak widać na zdjęciu, dziuple z trefnymi autami bywają dość okazałe. Tutaj ekskluzywne auta do wyboru. [Fot. archiwum policji]">status oszusta lub złodzieja.

W samochodowym półświatku jeden drugiemu nie wierzy i myśli jak oszukać. Takie przeświadczenie miał również Mariusz Cymek, pseudonim Profesorek. Stracił zaufanie do wspólnika i zaczął go nagrywać. Pech chciał, że jedną z zarejestrowanych (w znanym zajeździe) rozmów przegrał na płytę, a tę... zgubił. Ta nieuwaga mogła „Profesorka” sporo kosztować, bo zguba trafiła w ręce wroga, a stamtąd do policji i prokuratury. - Problem w tym, że obie instytucje ten dowód zbagatelizowały - słyszymy od osoby, która przekazała śledczym nagranie 2,5-godzinnej rozmowy samochodowego złodzieja z ubezpieczeniowym oszustem. Odsłuchaliśmy kopię tego nagrania i nie możemy pojąć, dlaczego nie zainteresowało ono policji.

<!** Image 4 align=none alt="Image 189041" sub="Jak widać na zdjęciu, dziuple z trefnymi autami bywają dość okazałe. Tutaj ekskluzywne auta do wyboru. [Fot. archiwum policji]">- Podałem im przestępców na talerzu. Wystarczyło sprawdzić, czy doszło do przestępstw, o których rozmawia „Profesorek” z Kubą i mieliby niezbite dowody na fikcyjne kradzieże trzech BMW oraz wyłudzanie odszkodowań - sugeruje nasz informator. Przeprowadził własne śledztwo i jest pewien, że nagrani wspólnicy zrealizowali przestępcze plany.

<!** Image 5 align=none alt="Image 189041" >W rozmowie Kuby z „Profesorkiem” przewijają się trzy ciekawe wątki. Pierwszy z nich dotyczy wzajemnych rozliczeń za

trefne auto.

Przemalowane na czarno kradzione BMW dostarczył wspólnikowi „Profesorek”. Kuba miał je przerobić, załatwić lewe faktury i znaleźć klienta, który weźmie auto w leasing i ubezpieczy je na minimum 180 tys. zł. Po 2 miesiącach samochód miał zginąć, a wtedy wszyscy podzieliliby się forsą. „Profesorek” miał skasować za dostarczony towar 75 tys. zł z góry, ale Kuba go wyrolował. Nie wysłał wspólnikowi pieniędzy do USA i ten miał problem z zakupem kolejnego złomu.

<!** Image 6 align=none alt="Image 189041" >- „Profesorek” przywoził z USA dokumenty złomowanych tam, ekskluzywnych samochodów. W Polsce dopasowywano do nich kradzione auta tej samej marki, przebijano numery i ubezpieczano na wysoką sumę. Robiło się takim trefnym autem celowe stłuczki i kasowało ubezpieczenie za wymianę drogich części. A w końcu rozkładano samochód na części (sprzedawane je na aukcjach, bazarach lub właścicielom warsztatów samochodowych) i zgłaszano jego kradzież - zdradza nasz informator.

<!** Image 7 align=none alt="Image 189041" >Z czarnym BMW, które miało iść do klienta w leasing i zginąć, był pewien problem, bo... „Chcieliśmy wstawić to auto do mojego garażu i myśleliśmy, że potem na tych blachach postawimy je pod dom Maćka, ale miałem problemy przez naszą znajomość. Sebastian mi zarzucił, że jestem z tobą, a ty kradniesz auta, przebijasz numery i takie rzeczy...” - tłumaczy się „Profesorkowi” Kuba. Ten go pyta, komu to Seba opowiada i słyszy: „Każdemu, łącznie z tym jego głupim gliniarzem. Pytali mnie, czy ja się do tych kradzieży nie mieszam, bo doszła do nich taka informacja. Pofatygowali się, by mnie sprawdzić. Na szczęście, natknęli się na mój kredyt bankowy i to ich uspokoiło, bo uznali, że mój samochód jest skredytowany. Dlatego nie chciałem, żeby ten drugi u mnie stał, bo tam są toruńskie rejestracje i oni będą kopać, a przecież to auto ma być za dwa miesiące zaginione” - tłumaczy się wspólnikowi Kuba. Wspomina, jak pozyskał fakturę na trefne auto: „Załatwiłem ją u chłopaka, który handluje autami . Jemu pasuje taka faktura, bo będzie miał większy obrót i zwrócą mu VAT” - wyjaśnia wspólnikowi Kuba. „Profesorek” pyta go, kiedy klient to BMW odda i słyszy: „Może ze 2 miesiące potrwa, zanim się tym autem jego żona nie najeździ, bo przecież ona nic nie wie”.

Złodziejski półświatek hołduje zasadzie:

im mniej wie o twoich interesach rodzina, tym lepiej.

Kuba też się jej trzymał, ale zgubiła go chytrość. Sprzedał kradzione auto swemu ojcu. Liczył, że nieskory do dalekich podróży tata z Polski się nie ruszy i... się przeliczył. Ojciec wpadł na pomysł wyjazdu nowym BMW we włoskie Alpy, a Kuba - w panikę. Pyta „Profesorka”, który mu trefne auto dostarczył: „Jak myślisz, przejedzie ojciec przez Niemcy?”.

„To bardzo zły pomysł, bo jak go Niemcy zatrzymają i sprawdzą numer nadwozia, to BMW już tam zostanie” - ostrzega go Cymek i podpowiada kumplowi: „Ty k... powinieneś stanąć na głowie, żeby on nie miał tego samochodu przed wyjazdem”.

„A jakbym tak przyjechał autem ojca np. do Poznania? Stanę pod blokiem, alarmu nie założę...” - proponuje Kuba i Cymek w lot to chwyta: „Ja do środy nie mam czasu, ale czwartek, piątek i sobota jest OK” - zapewnia wspólnika i wypytuje go o położenie osiedla, z którego ma zniknąć auto. „To wielopasmowa ulica, którą wyjeżdża się z Poznania na Wrocław” - informuje go Kuba i wpada na pomysł, by za jednym zamachem załatwić... dwa auta. BMW ojca i jego samochód: „Ja mam ubezpieczenie tylko do 25 listopada, a potem znów trzeba 3 tysiące wywalać” - tak tłumaczy chęć pozbycia się swego auta. Mówi, że ubezpieczył je na 248 tys. zł, a to już niezła kasa.

„Bardzo mi się podoba, że to Poznań i że centrum” - cieszy się „Profesorek”. Ustalają, że zginą oba auta i dogadują szczegóły. „Jeśli postawisz samochód ok. 20.00, a ja będę chciał go zabrać ok. 22.00, to będzie dobrze? Matka żadnego numeru nie wykręci albo ojciec nie będzie chciał o 23.00 skorzystać z auta?” - pyta Cymek, a Kuba zapewnia, że zapanuje nad rodziną. „Profesorek” chce mieć w obu autach pełny bak paliwa. „Lepiej dla was będzie, jak zatankujecie na stacji benzynowej w tamtych okolicach, bo to będzie dowód, że tam byliście” - podpowiada wspólnikowi. Kuba jest pewien, że wspólny plan wypali i ufnie zdradza wspólnikowi swój najnowszy

patent na kasę:

„Chcemy w spółce cztery auta kupić. Będą jeździły, pracowały i w roku zginą tylko dwa. I one trafią do ciebie, rozumiesz? A w następnym roku zginą kolejne dwa, a my znów dokupimy kolejne. To będzie normalny, legalny interes... A najlepiej byłoby wyładować takie auto towarem, np. telewizorami i dodatkowo ubezpieczyć” - głośno marzy Kuba.

Rozmowa schodzi na inne samochodowe patenty. Wspólnicy zastanawiają się, skąd wziąć oryginalny klucz do auta, sprzedanego ojcu Kuby. „Ten, którego stary używa, ma surówkę w środku, więc go nie oddasz do ubezpieczalni” - tłumaczy wspólnikowi „Profesorek” i pyta, czy ojciec zauważy zmianę, gdy dostanie inny klucz. „W razie czego to główki zamienimy, a obudowy zostaną” - ustalają wspólnicy. W rozmowie pojawia się nazwisko agenta ubezpieczeniowego, który pomoże w szybszym uzyskaniu odszkodowania za skradzione auta. Można się też dowiedzieć, ile kosztuje na czarnym rynku fałszywa książka serwisowa, czego nie należy wpisywać w lipnym briefie i dlaczego jest tak ważne, aby nalepki samochodowe podrabiać na dobrej folii. „Ojciec z pięć razy umył samochód, a te nalepki były tak syfiaste, że pozaciekały” - zauważa Kuba. Twierdzi, że tata nie wie, że jeździ kradzionym autem. Ścierpła mu skóra, gdy ojciec, wpłacając kolejną ratę ubezpieczenia za BMW, spytał agenta: „ A pan nie wie, dlaczego ja nie mam drugiego kluczyka”. „Następne auto dla starego ma przyjechać z dwoma kluczami” - domaga się Kuba od „Profesorka”, a ten deklaruje: „Ja mu mogę podobne

załatwić ze Stanów”.

Opowiada kumplowi o jeepach grand cherokee, które namierza w Ameryce. „Kupiłem granda w skórach; był tak zalany, że miał gałęzie na silniku, ale dopilnowałem, by miał dobry brief. Zapłaciłem za niego 4 tysiące i wszystko tam jest do wyj... Zawieszenie tak skorodowane, że się w głowie nie mieści, w lampach piasek, ale mnie interesowało co innego” - szczerze wyznaje „Profesorek”.

Prawie dwie trzecie pojazdów ściąganych z USA i Kanady to powypadkowy złom - taką informację można znaleźć na internetowych portalach motoryzacyjnych. Dziennikarze z „Moto” zweryfikowali historię kilkuletniego jeepa grand cherokee, którego w ogłoszeniu reklamowano jako „bezwypadkowy w stanie idealnym” z ceną... 27 500 zł. Sprawdzili tego jeepa w bazie CARFAX, zawierającej dane o 6 miliardach amerykańskich aut (m.in. stan licznika, historię serwisowania, udział w wypadkach) i wyszło, że ten jeep to niewart naprawy wrak.

Do niedawna w USA dawano 4,5 tys. dolarów premii obywatelom, którzy swoje stare, paliwożerne auta przeznaczali na złom. Korzystali z tego spryciarze, którzy ten chłam lub tylko same dokumenty aut sprowadzali do Polski. Niektórzy rejestrowali pod importowanymi numerami skradzione ekskluzywne auta, a potem wyłudzali odszkodowania za

fikcyjne kradzieże i wypadki.

Na rynku ubezpieczeniowych wyłudzeń prym wiodą Brytyjczycy, którzy aranżują 30 tys. samochodowych stłuczek rocznie. Polska też jest w czołówce tego niechlubnego rankingu.

Z wielkiej ilości fikcyjnych stłuczek, za które wypłacano solenne odszkodowania, zasłynęło bydgoskie skrzyżowanie u zbiegu ulic: Bernardyńskiej, Kujawskiej i Wałów Jagiellońskich. W zastawione przez samochodowych oszustów sidła wpadali miejscowi i przyjezdni. - W kwietniu prokuratura oskarżyła 36-letniego Grzegorza M. i rok młodszego Marcina M. o oszustwo i umyślne spowodowanie 5 kolizji w tym miejscu - informuje Jan Bednarek z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Oskarżeni wybierali kierowcę, który z lewego pasa wjeżdżał na Wały i sami, jadąc chryslerem prawym pasem (mieli pierwszeństwo) prowokowali stłuczkę. Za naprawę swojego auta dostawali od 8 do 39 tys. zł.

Przez Internet można kupić „komplet uszkodzonych części” do auta lub motocykla. Ogłaszający się jest nam gotów dorzucić odłamki rozbitych szyb lub plastiku. To wygląda na specjalny zestaw do wyłudzania ubezpieczeń za stłuczkę.

Głośnym echem odbił się łódzki proces, w którym o udział w pozorowanych kolizjach komunikacyjnych oskarżono 96 osób, w tym policjantów, likwidatorów szkód w firmach ubezpieczeniowych oraz właścicieli warsztatów samochodowych. Prokuratura ustaliła, że ubezpieczyciele stracili na tym co najmniej 3 mln zł. W Polsce suma wyłudzeń z samochodowej polisy sięga miliarda i stawiamy tezę: będzie rosnąć, skoro taki dowód, jak nagranie rozmowy Kuby i „Profesorka” jest przez organa ścigania bagatelizowany.

„W związku ze złożeniem wniosku dowodowego o odsłuchanie nagrań, zawartych na płycie CD, wzywam do wskazania okoliczności, które mają być udowodnione” - domaga się prokurator od osoby, która mu ten dowód dostarczyła. Nic dodać, nic ująć...


Fakty

Kradzieży mniej, a dziuple okazalsze

- Od kilku lat spada liczba kradzieży aut w Polsce i w naszym województwie - informuje Maciej Daszkiewicz z biura prasowego kujawsko-pomorskiej policji. Przypomina, że w 2000 roku wszczęto w Polsce 70 tys. postępowań w sprawie kradzieży aut, zaś w roku ubiegłym już tylko 16 tys., w tym 761 w Kujawsko-Pomorskiem. Złodzieje najczęściej kradną volkswageny i audi. W ostatnich trzech latach zgłoszono kradzież 5 jeepów grand cherokee. Odnajduje się tylko co piąte auto. W marcu ubiegłego roku kryminalni z K-PKP zatrzymali w Lubiczu dwóch mężczyzn, u których znaleźli trzy skradzione samochody. Jedno z tych aut zniknęło w Poznaniu, drugie w Warszawie, zaś trzecie (land rower) - spod podbydgoskiej restauracji. Latem policjanci z Grudziądza namierzyli samochodową dziuplę pod Świeciem, gdzie znaleźli skradzione volksvageny z podrobionymi numerami. Niedawno udało się im zdekonspirować „wypasioną” dziuplę ekskluzywnych aut we Włocławku i skromniejszą w Białych Błotach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska