Zmarnowane żużlowe talenty w Toruniu. Dlaczego? [ZDJĘCIA]
Zaczęło się od Karola Ząbika. Ten zdążył jednak osiągnąć doskonałe wyniki na różnych polach - był indywidualnyym mistrzem świata juniorów, trzykrotnym drużynowym mistrzem świata juniorów, indywidualnym mistrzem Polski juniorów, czterokrotnym medalistą drużynowych mistrzostw Polski. W lidze zaczął od średniej 0,5 w 2003 roku, po czym regularnie w kolejnych latach notował wzrost - 1,223, 1,536, 1,7, aż do 1,989 w sezonie 2007. Kariera rozwijała się wzorcowo. Do czasu. W przypadku Karola na drodze do tego, by stał się liderem zespołu stanęły wypadki - m. in. w Szwecji, Lesznie i Toruniu (te dwa ostatnie po kolizjach z Damianem Balińskim). W Lesznie, gdy dusił się na torze, życie uratował mu tata Jan. Od 2008 roku był już cieniem zawodnika, jeździł sporadycznie lub wcale (w 2013 roku). Gdy w sezonie 2014 wystąpił w jednym meczu, ostatnim w sezonie - z Wybrzeżem Gdańsk - wygranym przez Unibax 64:16 (Karol jako jedyny przegrał bieg z rywalem, ale w pozostałych nie dał się pokonać żadnemu z nich), postanowił powiedzieć „dość”. Wielka szkoda, wielki zmarnowany talent. Jak się okazało - ruszyło to lawinę.