Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmieniamy świat na lepszy

Jan Oleksy
Pomoc humanitarna to dosyć niebezpieczne zajęcie, bo trzeba być w oku cyklonu. Ale dokonujemy świadomego wyboru. - z Janiną Ochojską* rozmawia Jan Oleksy

Rozmawiałem niedawno z kobietą, która przeżyła straszną tragedię. W pożarze straciła najbliższych. Założyła fundację dla ludzi zagubionych życiowo. Mając takie doświadczenia jest wiarygodna, rozumie ludzkie cierpienie. Czy z Pani doświadczeniami jest podobnie?
Moich przeżyć nie nazwałabym tragicznymi, tak jak w przypadku tej pani. To jednak inaczej wyglądało. W październiku 1992 roku pojechałam do Sarajewa z ciekawości, chciałam zobaczyć, jak wygląda pomoc humanitarna, czym jest wojna. Podjęłam tę decyzję jeszcze w Toruniu. Motywowała mnie chęć ratowania jak największej liczby ofiar konfliktu zbrojnego.

Słyszałem kiedyś, że osoby niepełnosprawne mają czegoś więcej, dla innych. To prawda? Nie mogę tego mówić w imieniu wszystkich ludzi niepełnosprawnych. Mogę mówić wyłącznie o sobie, bo nie każdy ma takie odczucia, jak ja. Mam rzeczywiście czegoś więcej niż inni. Dla mnie niepełnosprawność jest darem, a jak otrzymuje się dar, to trzeba się nim podzielić. Byłam tak wychowywana.

Joseph Conrad powiedział kiedyś, że „cierpienie daje prędką dojrzałość”. Ale czy zmienia nas na lepsze, uszlachetnia?
Wie pan, cierpienie to jest okropna rzecz, ale wierzę w to, że może być takim doświadczeniem, które dodaje sił… Jestem niepełnosprawna, ale mogę coś zrobić dla innych, jestem potrzebna. Z tego cierpienia staram się czerpać moc do dalszego twórczego życia.

Proszę przypomnieć moment, w którym zaczęła Pani działać, coś robić dla ludzi.
Trudno jest wybrać jedno wydarzenie. Od dawna brałam udział w różnych działaniach, na przykład w opozycji. W 1976 roku podpisałam słynny list protestacyjny, dotyczący poprawek do konstytucji. Można powiedzieć, że to był ten moment, ale było też duszpasterstwo akademickie, a potem Solidarność. Natomiast jeżeli chodzi o działalność humanitarną, to zaczęła się ona od wysłania pierwszego konwoju z pomocą do Sarajewa w 1992 roku.

Zmaga się Pani z olbrzymią odpowiedzialnością za innych. To ciążący balast…
Tak, to prawda. To bardzo ciąży, ale Ukraina, Syria, Sudan czy Somalia to są kraje, w których toczy się wojna, przez co potrzebują pomocy z zewnątrz. Decydując się na działanie w takich miejscach i kierując taką organizacją, trzeba czuć się odpowiedzialnym za ludzi. Stworzyliśmy procedury bezpieczeństwa, które - mam nadzieję - chronią naszych pracowników. Ale nawet najlepsze procedury i najlepsza ochrona nie wyeliminują całkowicie niebezpieczeństwa. Osoby, które pracują na misjach, są dorosłe, dojrzałe… Każdy bierze także odpowiedzialność sam za siebie.

Jak pomagać? Mówi się, żeby dać wędkę, a nie rybę. Dobrze brzmi, ale na ulicy Szerokiej w Toruniu trudno rozstrzygać tę kwestię. Zwłaszcza, gdy ktoś prosi o 2 złote. Co mam zrobić? Zwykle daję, choć nieraz widzę, że na wino…
Jeżeli mam do czynienia z osobami proszącymi na ulicach o pieniądze, to nie daję. Pomaganie powinno zmienić sytuację, w której człowiek się znalazł. Dając pieniądze osobie żebrzącej nie wie pan, na co je przeznaczy. Jeżeli to jest dziecko, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że żebrze dla dorosłych, którzy będą zaspokajali swoje potrzeby - i to raczej nie kupując jedzenie, a alkohol albo narkotyki. Prosząca osoba dorosła zwykle potrzebuje pieniędzy na to samo. Żebranie jest dla tych ludzi - poza niewieloma wyjątkami - sposobem na życie i z tego trzeba sobie zdawać sprawę. Oczywiście, jeżeli nam jest obojętne, co z tymi pieniędzmi zrobią - to dawać. Ale jeżeli ofiarodawca chce, żeby z jego pomocy wynikło coś dobrego, to nie ma to sensu. Najlepiej dawać w dwóch przypadkach: gdy jest to zbiórka koordynowana przez organizację pomocową, albo jest to żebrząca staruszka, którą znamy i wiemy, że ma niską emeryturę. Ale ja jej również nie dawałabym pieniędzy, tylko zorganizowała pomoc. Każdy sąsiad może codziennie przynieść jej talerz zupy.

Czyli trzeba poznać sytuację, żeby skutecznie pomagać. A jak przekonać niedowiarków? Sporo w Polsce przeciwników WOŚP, podejrzliwych, tłumaczących, że kwestujący to oszuści.
Słowni przeciwnicy będą zawsze, natomiast uważam, że nikt nie powinien negować takiej działalności. Ja też mam prawo pomagać ofiarom wojen i katastrof naturalnych. Mówię: chcecie
mnie wesprzeć, to pomóżcie. Tych, którzy nie chcą, przecież do niczego nie zmuszam! To nie ktoś inny ma mi mówić, co mam robić, to ja muszę zdobyć zaufanie ludzi, żeby organizować pomoc. Jeżeli ktoś uważa inaczej, to niech mnie nie popiera.

Mam przed sobą Pani najnowszą książkę „Świat według Janki”. Jaki on jest - zły czy dobry?
Wbrew pozorom jest dobry. Ta książka udowadnia, że ludziom można pomóc i to jest dla mnie naprawdę ważne. Nasz świat jawi mi się jako świat pełen dobrych osób, którym zależy na tym, żeby rozwiązać problem umierających z głodu czy z powodu braku dostępu do wody.

Trzeba dużej odwagi, by jeździć na wojnę, w niebezpieczne rejony. Pokonywała Pani w sobie różne obawy?
Te obawy zawsze we mnie były. Wypadki, które się przydarzyły, pokazały, że niebezpieczeństwo jest bardzo realne. Raz w Sarajewie, z powodu ostrzelania naszego konwoju, samochód, w którym jechałam, wpadł do przepaści. Miałam też bardzo ciężki wypadek, gdy wracałam z Afganistanu. Pomimo tych przeżyć, od 22 lat pomagamy w trudnych regionach. Jak ktoś mnie pyta, czy się boję, to odpowiadam: W Syrii żyją ludzie, dziewięć milionów ludzi, trwa wojna… Niesiemy tam pomoc, więc nasze lęki są takie same jak ich. Pomoc humanitarna to dosyć niebezpieczne zajęcie, bo trzeba być w oku cyklonu. Ale dokonujemy świadomego wyboru…

Czy myśli Pani, że dzięki takim ludziom jak Pani i osobom z Pani otoczenia, nasz świat ma szansę stać się odrobinę lepszy?
Jestem pewna, że tak. Nie tylko dzięki pracownikom akcji humanitarnych, ale także dzięki tym wszystkim osobom, które nas wspierają. My moglibyśmy chcieć zrobić bardzo dużo, ale bez pieniędzy nic nie zrobimy. Wszystko zawdzięczamy naszym ofiarodawcom. Książka „Świat według Janki” jest trochę takim hołdem dla nich, choć dedykuję ją ofiarom katastrof
humanitarnych.

Ten „dziwny świat” się zmieni pod wpływem humanitarnych działań?
Tak. Inaczej w ogóle bym nie zaczynała. W ciągu tych 22 lat daliśmy stały dostęp do wody pitnej ponad półtora miliona ludziom. To jest konkretna pomoc. Jak widać można ten świat zmieniać, tylko trzeba chcieć to robić.

Pomaganie jest Pani sensem życia?
Na pewno tak. Myślę, że życie każdego z nas jest oparte na pomaganiu, bo człowiek jest istotą społeczną, funkcjonuje pośród innych ludzi. Bez drugiego człowieka byśmy nie istnieli. Pomagać można na różne sposoby. Czasami może to być rozmowa albo uśmiech. Każde nasze działanie tak naprawdę temu służy.

Co, oprócz pomagania, jest dla Pani największą wartością?
Odpowiedzialność. Oczywiście, jest wiele wartości, które są istotne, ale poczucie odpowiedzialności za świat i za to, co w tym świecie zrobię, jest dla mnie niezwykle ważne. Bez tej odpowiedzialności nasze istnienie jest pozbawione sensu. Bo życie tylko po to, żeby mieć coraz więcej, nie jest żadną wartością.

Żyje Pani bardzo intensywnie. Czy ma Pani jeszcze czas dla siebie, czy całkowicie oddaje się Pani innym?
To jest moje życie, to są moje świadome wybory, nikt mi niczego nie narzucał. Tak po prostu chcę żyć. Dla mnie najważniejsze jest to, że czuję się potrzebna innym i chciałabym się tak czuć jak najdłużej…

Cieszymy się, że gościmy Panią w Dworze Artusa. Toruń to dla Pani… Astronomia? Przyjaźnie? Duszpasterstwo? Solidarność? Które fakty z Pani życiorysu są najważniejsze i w jakiej kolejności?
Powiedzmy, że w kolejności chronologicznej, tak jak pan wymienił (śmiech). W Toruniu dojrzałam do Solidarności, która jest wartością ponadczasową. Astronomia była dla mnie bardzo ważna w pewnym momencie życia, ale potem okazało się, że jest coś ważniejszego. To się zmienia wraz z dojrzałością psychiczną, moralną, intelektualną i nabywanym doświadczeniem. Ale oczywiście są wartości ponadczasowe…

… i osoby, którym bardzo wiele zawdzięczamy.
Tych osób w moim życiu było bardzo wiele. Bardzo ważny był i jest dla mnie ojciec Władysław Wołoszyn, jezuita, który prowadził w Toruniu Duszpasterstwo Akademickie. Ważni byli wspaniali ludzie, których poznałam w ośrodku dla niepełnosprawnych w Świebodzinie. Oni nauczyli mnie akceptować swoją niepełnosprawność. Ważni byli przyjaciele z okresu studiów. Ale najważniejszymi osobami, które miały ogromny wpływ na moją dojrzałość społeczną, polityczną, filozoficzną byli ks. Józef Tischner, Jerzy Turowicz i Tadeusz Mazowiecki.

Spodobało mi się wspomnienie, że na misjach pokazywała Pani kierowcom gwiazdy.
To było wtedy, kiedy jeszcze jeździliśmy z konwojami, ale to już przeszłość. Teraz działamy poprzez stałe misje. Oczywiście, jak jestem w Sudanie Południowym, to wieczorami patrzę w gwiazdy. Nie ma elektryczności, nie ma latarń, nic nie rozświetla mroku, więc niebo wygląda tam wspaniale.

Jak długo jeszcze zamierza Pani prowadzić akcje humanitarne? Do emerytury?
Myślę, że będę robiła to tak długo, dopóki będę w stanie. Teraz Internet daje ogromne możliwości, nawet jak człowiek jest przykuty do łóżka. Gdy byłam jakiś czas temu w szpitalu, to pracowałam zdalnie i nikt nawet nie zauważył, że nie siedziałam przy biurku. Emerytury nie przewiduję i nie ukrywam, że do końca życia chciałabym czuć się potrzebna, tak jak teraz

Janina Ochojska

wraz z Polską Akcją Humanitarną od 22 lat dociera z pomocą do ponad 40 krajów. Aby wydobyć z opresji najbardziej potrzebujących, szefowa PAH zdobywa fundusze, zapewnia bezpieczeństwo pracownikom na misjach w krajach ogarniętych konfliktami zbrojnymi, przekonuje innych do robienia rzeczy niemożliwych - z notki wydawniczej książki „Świat według Janki”.

DZIAŁANIA POLSKIEJ AKCJI HUMANITARNEJ MOŻNA WSPIERAĆ POPRZEZ:

• WPŁATĘ DOWOLNEJ KWOTY NA KONTO W BANKU BPH SA
91 1060 0076 0000 3310 0015 4960

• WSTĄPIENIE DO KLUBU PAH SOS, BY REGULARNIE WSPIERAĆ DZIAŁANIA PAH W KRAJACH DOTKNIĘTYCH PRZEZ KRYZYSY HUMANITARNE. WIĘCEJ INFORMACJI NA WWW.PAH.ORG.PL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zmieniamy świat na lepszy - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska