Zobacz wideo: Wiosnę w Kujawsko-Pomorskiem mamy w środku zimy.
Podobno najbardziej niebezpiecznym miastem na świecie jest Sandomierz, ponieważ urzędujący tam ojciec Mateusz ma więcej roboty niż cała nowojorska policja razem wzięta. Tak w każdym razie wynika z popularnego serialu. Pod koniec 1933 roku w policyjnych rankingach – już niestety prawdziwych, wysokie miejsce musiał zajmować Toruń. W listopadzie, w szkole powszechnej przy ulicy Prostej doszło do głośnego zabójstwa. 22-letni bezrobotny Edmund Kaczyński udusił w jednej z klas uczennicę Marię Kozłowską. Sprawę opisywała prasa ogólnopolska, dzięki czemu w zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego można dziś znaleźć pochodzące z tamtych czasów zdjęcie budynku szkoły przy Prostej 4.
Polecamy
Wydarzenia z 1933 roku przypomnieliśmy trzy lata temu. Wspomnieliśmy wtedy również, że poza zabójstwem, Toruniem wstrząsnęła wtedy sprawa szajki włamywaczy na stanowiskach. Obiecaliśmy po nią sięgnąć, przyszedł czas, aby się z tej obietnicy wywiązać. Od czego zaczniemy? Oczywiście od zdjęcia, a konkretnie od fotografii przedstawiającej kawiarnię „Europejską” na rogu ul. Szerokiej i Łaziennej. Zdjęcie również znajduje się w Narodowym Archiwum Cyfrowym i pochodzi z zasobów przedwojennego „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”. W jakich okolicznościach znalazło się na łamach gazety? Dość sensacyjnych, w tle bowiem było włamanie, brawurowa ucieczka i pościg, a później to już było tylko ciekawiej. Historia rozpoczęła się miesiąc przed zabójstwem w szkole przy Prostej. Pierwszy jej odcinek „Słowo Pomorskie” opublikowało 27 października 1933 roku.
Co zdradziło włamywaczy?
„Spóźnieni przechodnie na ul. Szerokiej w Toruniu uczestniczyli w środę w nocy w niepowszedniem wydarzeniu w okolicy popularnej kawiarni „Europejskiej” – czytamy. - Policjant patrolujący około godz. 2.30 okolice ul. Szerokiej i Łaziennej zauważył przez wielkie szyby kawiarni, że w jej wnętrzu gospodarzą jacyś podejrzani osobnicy. Od czasu do czasu błyskało w okolicy bufetu ostre światło kieszonkowej lampki elektrycznej. Przy tem świetle tajemniczy goście wybierali sobie czekolady, likiery, wina, papierosy i zawartość kasy podręcznej”.
Kto był właścicielem kawiarni?
Zaczyna się niemal jak afera Watergate. Co uczynił policjant na widok świateł w oknie? Pobiegł po mieszkającego w pobliżu właściciela kawiarni Franciszka Pomorskiego.
„Wkrótce przed drzwiami wejściowemi kawiarni od strony ul. Szerokiej stanęła grupka przechodniów, którzy ochoczo przyłączyli się do emocjonującej wyprawy na złodziei – czytamy dalej. - Przy drugiem wejściu z kawiarni przy ul. Łaziennej stanął klucznik poznańskiego towarzystwa strzeżenia domów (POTOW) p. Ludwik Małecki (Sz. Chełmińska 60), sam były policjant, a więc posiadający doświadczenie i rutynę w tego typu czynnościach. Właściciel lokalu wraz z policją oraz przygodnymi świadkami wkroczyli do lokalu z bronią gotową do strzału”.
Polecamy
- Psy do adopcji z toruńskiego schroniska. Te zwierzęta czekają na nowy dom
- Książnica Kopernikańska ma 100 lat! W tym roku rozpocznie się jej przebudowa
- Psy w koszmarnych warunkach pod Chełmżą. Sąd polecił podjąć umorzone śledztwo!
- Tu gotyk spotyka się z Bliskim Wschodem. Najstarsze i najlepsze kebaby na starówce
W kawiarni rozbłysły wszystkie światła i okazało się, że wewnątrz nikogo nie ma. Złodzieje czmychnęli kuchennym wyjściem znajdującym się obok kabiny telefonicznej. Przedostali się do suteryny, w której była kuchnia i przez kanał wentylacyjny wyszli na Łazienną. Dwóch rzezimieszków zauważył klucznik Małecki i uderzył na alarm.
„Po chwili przybiegli policjanci oraz jeden z przechodniów, p. Teodor Boniewicz (św. Jakuba 17) i rzucili się w pogoń za uciekinierami – relacjonowało „Słowo Pomorskie” . - Zaczął się iście filmowy wyścig w głąb ul. Łaziennej, potem św. Jana i Żeglarską ku Wiśle, gdzie złodzieje spodziewali się łatwo ujść uwadze ścigających”.
Gdzie złodzieje zgubili pogoń?
Spodziewali się całkiem słusznie. Przed miejskimi bramami rozpościerał się wtedy port, zaś na zachód od niego znajdował się plac budowy toruńskiego mostu. Tam właśnie włamywaczom udało się umknąć pogoni, jednak sukces ten miał być chwilowy, ponieważ uciekinierzy zgubili żółtą teczkę, ta zaś wpadła w ręce policjantów. Jakie obciążające materiały znajdowały się w tej teczce?
„W teczce tej znalazła policja odcinek pieniężnego przekazu pocztowego na 2,80 zł. Przekaz nadano w Bydgoszczy w dniu 11 października. Jako nadawca figuruje „Kurjer Bydgoski” – informowało „Słowo”. - Na odwrotnej stronie, na której znajdują się zazwyczaj notatki korespondencyjne nadawca napisał dosłownie: za dotychczas dostarczone egzemplarze, w przyszłości prosimy o dwa egzemplarze „Nowej Polski”.
Dziennik ten wydawany był w Katowicach, jednak ten obiecujący trop nie zaprowadził policji na Śląsk, ale na manowce.
„Dowiadujemy się, że żółta teczka znaleziona na miejscu operowania złodziei, nie należała do nich, lecz pozostawioną była w przeddzień wieczorem przez jednego z gości na przechowanie – donosiło kilka dni później „Słowo Pomorskie”. - Złodzieje znaleźli tę teczkę za bufetem i spakowali w nią łupy”.
Co ukradli włamywacze?
Tych łupów nie było wiele, straty właściciela kawiarni wynosiły nieco ponad 200 złotych, czyli równowartość miesięcznej pensji nauczyciela. Nie oznacza to jednak, że sprawa okazała się błaha. Policja znalazła jeszcze jedną teczkę, tym razem czarną. Najwyraźniej słabość do teczek niektórzy zdradzali już w tamtych czasach, w każdym razie w czarnej teczce znajdowały się narzędzia użyte do wyłamania zamka w drzwiach od strony ul. Łaziennej. Sprawa kryminalna niebawem nabrała zaś politycznego kolorytu. Pod koniec listopada 1933 roku „Słowo Pomorskie” poinformowało o ujęciu włamywaczy. Zdjęcia zatrzymanych umieszczono na pierwszej stronie, związana z endecją gazeta z satysfakcją odnotowała, że przestępcy wywodzili się z szeregów piłsudczykowskiego Związku Strzeleckiego.
Polecamy
- Umarł profesor Wojciech Narębski, geolog i ostatni opiekun legendarnego misia Wojtka
- Ilu powstańców styczniowych spoczywa na toruńskich cmentarzach? Gdzie szukać grobów?
- Sieci na granicy, a na Mokrem patroni ulic do wymiany [Dużo archiwalnych zdjęć]
- Ukradł w Petersburgu, łup spieniężył w Toruniu, schronienia szukał w Londynie
"Od maja bieżącego roku w Toruniu grasowała szajka nieuchwytnych włamywaczy, która spowodowała szereg włamań – informowało „Słowo Pomorskie” powołując się na komunikat Polskiej Agancji Telegraficznej. - Żmudne dochodzenie policji doprowadziło do ujęcia wszystkich członków szajki, do której należeli: Edmund Grzywacz, Jan Wiśniewski, Jan Winiarski, Leon Wiśniewski i Adam Grzywalski. Jak się dowiadujemy, Grzywacz, Wiśniewski i Winiarski byli członkami - kandydatami Związku Strzeleckiego, co ułatwiało im wstęp do świetlicy strzeleckiej oraz świetlicy spółdzielni 63 pułku piechoty na terenie koszar tego pułku. Winiarski na terenach wojskowych miał zadanie ułatwione, przez to, że jego ojciec był zawodowym podoficerem 63 pp, zaś Wiśniewski był synem posterunkowego Policji Państwowej. Jak z dochodzeń wynika, zarówno podoficer Antoni Winiarski, jak i posterunkowy Leon Wiśniewski wiedzieli o procederze jaki ich synowie uprawiali, wobec czego w toku śledztwa i ich aresztowano. Niezależnie od śledztwa sądowego odbyło się postępowanie dyscyplinarne przeciwko Wiśniewskiemu, przeprowadzone przez Komendę Wojewódzką PP w Toruniu. Zgodnie z orzeczeniem komisji dyscyplinarnej z dnia 25 bm Wiśniewski został wydalony z szeregów policji".
Gdzie jeszcze włamywali się gangsterzy?
Autor tego tekstu stwierdził, że PAT jest tubą kół rządowych, zaś od siebie dodał, że redakcja „Słowa Pomorskiego” dowiedziała się o aferze już 10 dni wcześniej, jednak miała usłyszeć od władz groźbę, że jeżeli opublikuje informację o tym, cały nakład gazety zostanie skonfiskowany. Dziennikarze uznali to za próbę ukrycia skandalu tuż przed wyborami. Skoro już jednak mleko się rozlało i wieść poszła w świat, „Słowo” dorzuciło kilka słów siebie informując, że szajka dokonała 13 włamań, m.in. do kawiarni „Europejskiej”, baru „Satyr” (Łazienna 13), kina „Lira” (ul. Strumykowa) oraz spółdzielni 63 Pułku Piechoty (koszary Hallera przy ul. Piastowskiej). Złodzieje mieli sobie urządzić melinę w świetlicy Strzelca, gdzie żandarmeria znalazła część łupów.
Polecamy
- Radni zostali wezwani na nadzwyczajne posiedzenie. Co się stało?
- Czy Specjalistyczny Szpital Miejski w Toruniu znajduje się w dobrych rękach?
- Toruń. Kolejne domy szkieletowe do rozbiórki. Co powstanie przy ul. Olbrachta?
- Czy sprzedawca może odmówić przyjęcia gotówki, życząc sobie wyłącznie zapłaty kartą?
Proces rozpoczął się 22 stycznia 1934 roku. Na ławie oskarżonych zostali posadzeni: Edmund Grzywacz, czeladnik rzeźnicki, stolarz Jan Wiśniewski oraz Jan Winiarski, syn byłego podoficera 63 PP. Poza tym rodzice Wiśniewskiego: Leon i Stanisława odpowiadali za poplecznictwo i paserstwo. Grzywacz i Winiarski zostali skazani na 3,5 roku więzienia, młody Wiśniewski na trzy lata, zaś jego rodzice na 8 i 6 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?